Zapach świeżego, jeszcze ciepłego chleba, racuchy robione przez babcię, niedzielny rosół w rodzinnym domu. Dla każdego comfort food, czyli jedzenie poprawiające samopoczucie, jest czymś innym. Związane jest z indywidualnymi przeżyciami, doświadczeniami, wspomnieniami, które uruchamia smak, tekstura, miejsce posiłku i towarzystwo, z którym siedzimy przy stole. Część potraw jest jak podróż w czasie – do dzieciństwa lub radosnych chwil z przeszłości. Dlatego tak chętnie sięgamy po nie, gdy czujemy się zmęczeni, zestresowani, pełni niepokoju. W ten sposób przywołujemy poczucie komfortu, przytulności, odnajdujemy ukojenie. Podobnie działają ulubione seriale, miejsca czy ubrania, które dają poczucie stabilności w chaosie życia codziennego.
Jedzenie oprócz tego, że jest nośnikiem wspomnień, pozwala także poczuć przynależność do kultury, w której zostaliśmy wychowani. Dlatego, gdy przeprowadzamy się za granicę, tęsknimy za tradycyjnymi, prostymi potrawami z naszego kraju. Ale działa to także w drugą stronę – raczej nie jemy rzeczy, z którymi mamy złe skojarzenia.
- Comfort food jest tematem obecnym głównie w życiu kobiet i bardzo małej grupy mężczyzn – mówi dietetyczka i psycholożka Agata Ziemnicka. - Już sama nazwa podpowiada, że po takim jedzeniu powinno być nam miło. Działa ono na kilka sposobów. Po pierwsze, może być to jedzenie kojące już na poziomie napięcia w żuchwie. Gdy mamy w sobie ogromną złość, rośnie w nas furia i agresja, ale nie potrafimy jej wyrazić lub boimy się to zrobić, to ona w nas utyka. Zazwyczaj kumuluje się w żuchwie, więc komfort przynosi jedzenie twardych produktów jak orzechy, chrupiące chipsy i paluszki, czy świeży chleb, które redukują napięcie w jamie ustnej. Pytanie, czy to jest zdrowe i adekwatne, bo jeżeli nie zna się innego sposobu na regulację, to zaproponowałabym, żeby zamiast tej chrupiącej bagietki sięgnąć po orzechy. Nie jest to najbardziej konstruktywne rozwiązanie, ale nie tak szkodliwe, dopóki nie znajdziemy innego pomysłu na siebie. Z czasem może będziemy chcieli zadzwonić do kogoś i porozmawiać o tym, spisać to, pójść na spacer. Jeśli świadomie sięgamy po coś, bo na przykład siedzimy na spotkaniu i chcemy jakoś zredukować swoje napięcie, a zdarza się to rzadko, to wtedy jest ok. Układ nerwowy i żuchwowo-szczękowy są spokojniejsze – tłumaczy ekspertka.
Comfort food i chemia mózgu
Nad fenomenem komfortowego jedzenia od lat debatują naukowcy. Co sprawia, że tak chętnie wracamy do poszczególnych smaków? I czy na pewno jedzenie potrafi koić? W 2020 roku w branżowym piśmie „Physiology & Behavior” opublikowano badanie, które dowiodło, że spożywanie konkretnych posiłków uruchamia w ludzkim mózgu tzw. hedonic hotspots, czyli obszary odpowiedzialne za przyjemne doznania. Zajadanie się comfort food powoduje krótkotrwały skok dopaminy, zwiększając tym samym chęć sięgnięcia raz jeszcze po jedzenie, które oferuje taką nagrodę. Już samo myślenie o ulubionym jedzeniu może wywoływać jej uwalnianie i rozpocząć cykl motywacji oraz nagrody. Smaczne posiłki zwiększają także poziom serotoniny, substancji poprawiającej nastrój i zmniejszającej stres. Mózg sam zachęca więc do oddawania się przyjemności jedzenia.
Czytaj więcej
W świecie finansów tworzy się zróżnicowane portfele (portfolia) inwestycyjne, po to, żeby zwiększ...