Zawsze to czułam, ale najbardziej wtedy, gdy wracam z wakacji. Wtedy pojawia się myśl: „Wreszcie jestem w domu”. Albo, gdy wracając do Polski z Niemiec, słyszę, że kierowcą autobusu jest Polak, wtedy myślę: „To jeden z nas. Dowiezie mnie bezpiecznie do domu”.
Ale za pierwszym razem to było nowe uczucie, bo jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że Polska stanie się moim domem.
Czy w Krakowie już się pani zadomowiła?
Na początku było mi trudno oddychać. Dosłownie. Bo mam zdiagnozowaną astmę. Przeprowadziłam się w inne miejsce, bardziej oddalone od ulicy i teraz czuję się lepiej. Choć przyznam, że rozważałam nawet powrót do Gdańska. W Krakowie trzymają mnie ludzie, mam grupę przyjaciół, z którymi spotykam się raz w tygodniu, a w grudniu w Wigilię planujemy wspólnie celebrować moje urodziny. Już kupiliśmy bilety do Grecji.
Gdy mieszkałam w Białymstoku i Gdańsku, czułam się trochę samotna, ponieważ moi znajomi zawsze na święta jechali w rodzinne strony. Tutaj wreszcie znalazłam bratnie dusze, z którymi mogę dzielić moje pasje i planować kolejne wyjazdy.
Poza tym w Krakowie jest sklep, w którym zaopatruję się w arabskie składniki i ostatnio nawet kupiłam tam ogórki syryjskie. Są nieco mniejsze od polskich i mają bardzo mocny zapach i intensywny smak. Kiedyś znajomy przywiózł je z Berlina i prawie płakałam, gdy je jadłam. Miały zapach mojego dzieciństwa.
Myśli pani o powrocie do kraju?
Nie mam do kogo wracać. Nikt w Syrii na mnie nie czeka. Wprawdzie teraz sytuacja się w miarę ustabilizowała i nie ma wojny, ale wcale nie oznacza to, że jest bezpiecznie. Funkcjonariusze reżimu Baszara al-Asada potrafią już na lotnisku zatrzymać tych, którzy postanowili wrócić do kraju. Pretekstem jest krytyczny wpis na temat rządzących w mediach społecznościowych. Ludzie boją się więc wracać.
Może kiedyś w przyszłości pojadę do Damaszku na kilka dni, ale teraz byłoby to zbyt duże ryzyko.
Jak ocenia pani nastawienie Polaków do obcokrajowców?
Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, zobaczyłam u Polaków coś, czego wcześniej nie widziałam. Nagle wszyscy chcieli pomagać, stawali się wolontariuszami, wysyłali pieniądze, ubrania i inne potrzebne rzeczy. To było piękne i wzruszające. Bardzo mi się to podobało. Niestety widzę też hipokryzję u Polaków, bo na granicy polsko-białoruskiej ludzie z mojego kraju nie spotykają się z taką empatią. Ta różnica w traktowaniu bardzo mnie dotyka i boli.
Mariam Al-Hasan
Pochodzi z Syrii, w Polsce od 11 lat. Pracowała w Fundacji DIALOG w Białymstoku przez 6 lat. Pracowała również jako mentorka EVS dla wolontariuszy europejskich, którzy przyjechali z Francji, Hiszpanii, Niemiec, Grecji i innych krajów. Była asystentką przedszkolną w obozach dla uchodźców w Białymstoku i Czerwonym Borze. Działała w Caritas jako doradca kulturowy. Obecnie prowadzi własną firmę, naucza języków obcych.
Kolejny artykuł z cyklu „Cudzoziemka w Polsce” już wkrótce.