Syryjka w Polsce: Sześć lat mieszkałam w Białymstoku, to nie jest miasto dla młodych ludzi

Nie mam do kogo wracać. Nikt w Syrii na mnie nie czeka. Wprawdzie teraz nie ma tam wojny, ale nie oznacza to, że jest bezpiecznie – mówi Mariam Al-Hasan, Syryjka, która w Polsce mieszka od 11 lat. Kilka tygodni temu otrzymała polskie obywatelstwo.

Publikacja: 19.10.2024 10:20

Mariam Al-Hasan: Nie czuję się Polką, ale czuję się prawdziwą mieszkanką Polski.

Mariam Al-Hasan: Nie czuję się Polką, ale czuję się prawdziwą mieszkanką Polski.

Foto: Adobe Stock

Ma pani piękne imię.

W Polsce wywołuje ono sporo nieporozumień. Wiele osób myśli, że kryje się pod nim mężczyzna. Czekam na wizytę u lekarza, proszą pana Mariana. Otwieram list z kablówki, a w nim informują pana Mariana o najnowszych promocjach. A ja jestem Mariam. Moje imię znaczy Matka Chrystusa. Lubię je.

Jak trafiła pani do Polski?

Mój wujek od 36 lat mieszka w Białymstoku. Przyjechał do Polski na studia, skończył medycynę, pracuje jako lekarz i 11 lat temu bardzo mi pomógł. Dzięki jego zaproszeniu, udało mi się zdobyć wizę i uciec z kraju, bo 13 lat temu w Syrii wybuchła krwawa wojna domowa. Gdy wylądowałam na polskim lotnisku, wystąpiłam o azyl i go otrzymałam. A potem w Białymstoku dostałam się na studia – filologię francuską. Mieszkałam tam przez sześć następnych lat i pracowałam w fundacji Dialog. Mówię trochę po rosyjsku, dlatego zajmowałam się uchodźcami z Dagestanu i Czeczenii. Byłam również mentorką osób na Erasmusie w Polsce. Pracowałam także w Caritasie jako asystentka międzynarodowa i pomagałam uchodźcom jako tłumaczka w znalezieniu mieszkania i pracy.

Pamięta pani swoje początki w Polsce?

Czytaj więcej

Cudzoziemka w Polsce. Dr Amrita Jain: Tutaj żyje nam się dużo lepiej i wygodniej

Przyjechałam do Polski latem i przeżyłam szok, bo tutaj w lipcu i sierpniu dzień jest bardzo długi. W Syrii pomiędzy zimą a latem różnica czasu wynosi tylko godzinę, a tutaj prawie pięć godzin. A potem przeżyłam pierwszą w swoim życiu złotą polską jesień. Kiedy oglądałam w telewizji jesienne obrazy, nie wierzyłam, że przyroda o tej porze roku może zachwycać kolorami. W Polsce mogłam przekonać się, że to „najprawdziwsza prawda”. Zakochałam się w złotych liściach spadających z drzew i w „chrupiących” dźwiękach, kiedy się po nich stąpa.

Chodzi pani na grzyby?

Zawsze się śmieję, kiedy Polacy mówią, że jesienią lubią grzybobranie. To nie dla mnie. W kuchni arabskiej rzadko stosujemy grzyby, raczej kładziemy je na pizzę, ale pizza to przecież włoska kuchnia.

Mariam Al-Hasan

Mariam Al-Hasan

Mariam Al-Hasan

A co było najtrudniejsze 11 lat temu?

Kiedy przyjechałam do Białegostoku, byłam bardzo religijną osobą. Przez pierwszy rok pobytu zakrywałam włosy i zakładałam chustkę, ubierałam się też inaczej niż Polacy. Mój widok wywoływał konsternację na ulicach, ludzie dziwnie na mnie patrzyli, a ja czułam się niekomfortowo. Miałam wtedy 19 lat, moja pewność siebie była bardzo chwiejna, wspominam to jako bardzo trudny czas.

Teraz już nie jestem tak religijna i nie zakrywam włosów. Nie wyróżniam się strojem, a ponadto muszę przyznać, że moja uroda jest słowiańska, bo jestem szatynką i mam zielone oczy. Osoby, które spotykają mnie po raz pierwszy myślą, że mają do czynienia z Polką. Do czasu aż się odezwę i usłyszą mój akcent.

I jak reagują?

Niektórzy są zaskoczeni, że nie jestem stąd. Inni są przekonani, że pochodzę z Rosji. Od niedawna padają pytania, kiedy wyjechałam z Ukrainy. Jeszcze inni myślą, że przyjechałam z Białorusi. Staram się więc mówić po polsku bardzo szybko, żeby nikt nie zwrócił uwagi na mój akcent.

Poza tym Polacy mają specyficzną cechę. Gdy zorientują się, że mają do czynienia z cudzoziemką, to jeśli czegoś nie zrozumiem, zamiast wytłumaczyć to innymi słowami, mówią dokładnie to samo – tylko głośniej.

Świetnie mówi pani po polsku. I najważniejsze - kilka tygodni temu otrzymała pani obywatelstwo polskie. Co to dla pani znaczy?

Nie czuję się Polką, ale czuję się prawdziwą mieszkanką Polski. Nigdy w życiu nie głosowałam, a teraz mogę brać udział w wyborach, wrzucić do urny wyborczej mój głos i mieć wpływ na to, w jakiej Polsce będę żyć. To jest dla mnie najważniejsze. Czuję się jedną z was.

Czytaj więcej

Polka z Okinawy: Ludzie żyją tu dłużej, bo stosują zasadę "nankurunaisa" czyli...

Co trzeba zrobić, żeby otrzymać obywatelstwo polskie?

Trzeba zdać państwowy egzamin z języka polskiego na poziomie B1. W moim przypadku to nie był problem. Zdałam go trzy lata temu na 87 proc. Problem miałam z dokumentami.

Zanim jednak mogłam ubiegać się o obywatelstwo, musiało minąć trochę czasu. Najpierw przez 6 lat miałam status uchodźcy, następnie musiałam podać stały adres zamieszkania i uzyskać status rezydenta. Od tego momentu musiało upłynąć trzy albo pięć lat. U mnie trwało to dłużej, bo miałam problem z aktem urodzenia.

Z Syrii otrzymałam wprawdzie trzy akty urodzenia, ale niestety nie były honorowane w Polsce. Po dwóch latach nerwów i straconych pieniędzy, w końcu zrozumiałam o co chodzi. Na dokumencie brakowało pieczątki polskiej ambasady w Damaszku. Było to niewykonalne, bo przecież polska ambasada zmieniła siedzibę i teraz urzęduje w Bejrucie. Skończyło się na tym, że z moim syryjskim aktem urodzenia do Bejrutu pojechała zaprzyjaźniona osoba, tam w polskiej ambasadzie zdobyła pieczątkę pod moim aktem urodzenia, po czym wysłała mi do Polski.

Ani w Szwecji, ani w Niemczech moi rodacy nie mieli podobnych problemów i nigdy o czymś podobnym nie słyszeli. Dodam tylko, że w Polsce mieszkam już 11 lat, a moi rodzice w Szwecji 10 lat i oni już po pięciu latach otrzymali szwedzkie obywatelstwo, a ja musiałam czekać dwa razy dłużej. Na szczęście się udało.

Dokąd pani pojedzie, mając paszport UE?

Mój syryjski paszport na lotniskach wywoływał wyższy stopień gotowości. Strażnicy graniczni zawsze musieli coś sprawdzić, do kogoś zadzwonić, a ja patrzyłam jak kolejka za mną się wydłuża. Teraz z polskim paszportem moje życie stało się łatwiejsze. Wcześniej miałam poczucie, że wszystkie drzwi są zamknięte, a teraz wiem, że stoją otworem.

Mając status rezydenta, mogłam bez problemów odwiedzać rodzinę w Szwecji, ale zawsze marzyłam o tym, żeby pojechać do Afryki. Wcześniej nawet pomarzyć o tym nie mogłam, a teraz mogę. Tylko pieniędzy nie mam.

Mariam Al-Hasan

Mariam Al-Hasan

Archiwum prywatne

Jest zatem na co oszczędzać. Na razie poznaje pani Polskę. Obecnie mieszka pani w Krakowie. Skąd ta zmiana?

W Białymstoku mieszkałam do 2019 roku. Szczerze mówiąc nie czułam się tam dobrze. To nie jest miasto dla młodych ludzi. Cały czas miałam wrażenie, że czegoś mi tam brakuje.

Choć przyznam, że z okazji otrzymania polskiego obywatelstwa, postanowiłam przygotować polskie danie. I pierwsza potrawa jaka przyszła mi na myśl, to babka ziemniaczana – bardzo popularna na Podlasiu. Może więc trochę zbyt krytycznie myślę o tym mieście. W sumie spędziłam tam sześć lat i jestem za nie wdzięczna.

A Kraków to kolejny etap, bo zanim do niego trafiłam, mieszkałam przez jakiś czas nad morzem. W 2019 roku dostałam pracę w korporacji w Gdańsku. Mogłam wykorzystywać w niej znajomość języka arabskiego. Gdy się przeprowadziłam do Gdańska, poczułam, że jestem w prawdziwej Europie, a moje życie wreszcie się zmieniło. Piękne, otwarte miasto, przyjaźni ludzie, świetna praca - aż przyszedł COVID. Straciłam etat w Trójmieście, ale pojawiła się możliwość pracy nad innym projektem w tej samej korporacji. Był tylko jeden warunek – przeprowadzka do Krakowa. Zgodziłam się. I o ile nowa praca mnie rozczarowała, to miasto mnie wciągnęło. Postanowiłam tu zostać i założyć własną firmę.

Czytaj więcej

Polka w Meksyku: Tutaj marzeniem każdej kobiety jest mąż lekarz

I co pani robi?

Robię to, co umiem najlepiej. Uczę języków obcych, a ponieważ trochę ich znam, na razie utrzymuję się na powierzchni, choć w Polsce prowadzenie własnej działalności to wyzwanie.

Specjalizuję się w trzech językach, uczę języka angielskiego, Polaków arabskiego, a ostatnio Arabów polskiego. Znam również trochę francuski i trochę mówię po rosyjsku.

Czy kiedykolwiek poczuła się pani w Polsce jak u siebie?

Zawsze to czułam, ale najbardziej wtedy, gdy wracam z wakacji. Wtedy pojawia się myśl: „Wreszcie jestem w domu”. Albo, gdy wracając do Polski z Niemiec, słyszę, że kierowcą autobusu jest Polak, wtedy myślę: „To jeden z nas. Dowiezie mnie bezpiecznie do domu”.

Ale za pierwszym razem to było nowe uczucie, bo jeszcze wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że Polska stanie się moim domem.

Czy w Krakowie już się pani zadomowiła?

Na początku było mi trudno oddychać. Dosłownie. Bo mam zdiagnozowaną astmę. Przeprowadziłam się w inne miejsce, bardziej oddalone od ulicy i teraz czuję się lepiej. Choć przyznam, że rozważałam nawet powrót do Gdańska. W Krakowie trzymają mnie ludzie, mam grupę przyjaciół, z którymi spotykam się raz w tygodniu, a w grudniu w Wigilię planujemy wspólnie celebrować moje urodziny. Już kupiliśmy bilety do Grecji.

Gdy mieszkałam w Białymstoku i Gdańsku, czułam się trochę samotna, ponieważ moi znajomi zawsze na święta jechali w rodzinne strony. Tutaj wreszcie znalazłam bratnie dusze, z którymi mogę dzielić moje pasje i planować kolejne wyjazdy.

Poza tym w Krakowie jest sklep, w którym zaopatruję się w arabskie składniki i ostatnio nawet kupiłam tam ogórki syryjskie. Są nieco mniejsze od polskich i mają bardzo mocny zapach i intensywny smak. Kiedyś znajomy przywiózł je z Berlina i prawie płakałam, gdy je jadłam. Miały zapach mojego dzieciństwa.

Myśli pani o powrocie do kraju?

Nie mam do kogo wracać. Nikt w Syrii na mnie nie czeka. Wprawdzie teraz sytuacja się w miarę ustabilizowała i nie ma wojny, ale wcale nie oznacza to, że jest bezpiecznie. Funkcjonariusze reżimu Baszara al-Asada potrafią już na lotnisku zatrzymać tych, którzy postanowili wrócić do kraju. Pretekstem jest krytyczny wpis na temat rządzących w mediach społecznościowych. Ludzie boją się więc wracać.

Czytaj więcej

Polka w Wenezueli: Alimentów nikt tutaj nie płaci. Kobieta zostaje z kilkorgiem dzieci z różnych związków

Może kiedyś w przyszłości pojadę do Damaszku na kilka dni, ale teraz byłoby to zbyt duże ryzyko.

Jak ocenia pani nastawienie Polaków do obcokrajowców?

Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, zobaczyłam u Polaków coś, czego wcześniej nie widziałam. Nagle wszyscy chcieli pomagać, stawali się wolontariuszami, wysyłali pieniądze, ubrania i inne potrzebne rzeczy. To było piękne i wzruszające. Bardzo mi się to podobało. Niestety widzę też hipokryzję u Polaków, bo na granicy polsko-białoruskiej ludzie z mojego kraju nie spotykają się z taką empatią. Ta różnica w traktowaniu bardzo mnie dotyka i boli.

Mariam Al-Hasan

Pochodzi z Syrii, w Polsce od 11 lat. Pracowała w Fundacji DIALOG w Białymstoku przez 6 lat. Pracowała również jako mentorka EVS dla wolontariuszy europejskich, którzy przyjechali z Francji, Hiszpanii, Niemiec, Grecji i innych krajów. Była asystentką przedszkolną w obozach dla uchodźców w Białymstoku i Czerwonym Borze. Działała w Caritas jako doradca kulturowy. Obecnie prowadzi własną firmę, naucza języków obcych.

Kolejny artykuł z cyklu „Cudzoziemka w Polsce” już wkrótce.

Ma pani piękne imię.

W Polsce wywołuje ono sporo nieporozumień. Wiele osób myśli, że kryje się pod nim mężczyzna. Czekam na wizytę u lekarza, proszą pana Mariana. Otwieram list z kablówki, a w nim informują pana Mariana o najnowszych promocjach. A ja jestem Mariam. Moje imię znaczy Matka Chrystusa. Lubię je.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Polka w Meksyku: Tutaj marzeniem każdej kobiety jest mąż lekarz
Materiał Promocyjny
Stabilność systemu e-commerce – Twój klucz do sukcesu
Wywiad
"Wymiary były, są i będą ważne". Właściciel agencji modelek o dojrzałych kobietach w świecie mody
Wywiad
Pilotka Airbusa A320: Kiedy zostaje się kapitanem, pensja wzrasta dwukrotnie
Wywiad
Z modelingu do psychologii – Karolina Malinowska o nowym życiu po zmianie zawodu
Wywiad
Michalina Olszańska: Przeszliśmy całą drogę odchwaszczania idei partnerstwa zakorzenionego w patriarchacie