Już jako dziecko zwracała pani uwagę na jakość i piękno wokół siebie?
Jeśli chodzi o jakość, to definiuję ją zupełnie inaczej niż większość ludzi. Ale faktycznie, od dziecka miałam bardzo wymagającą skórę i byle co mi przeszkadzało. Nie nosiłam drapiących rzeczy, materiały niskiej jakości mnie denerwowały, powodowały brak komfortu. Pochodzę z domu, w którym mama robiła swetry na drutach, babcia była krawcową, a w rodzinie mieliśmy zakład krawiecki. Jakość była dla mnie czymś oczywistym. W latach 90., większość ludzi kupowała ubrania na Stadionie Dziesięciolecia, w Polsce nastąpił wysyp chińskich produktów – ludzie zachłysnęli się tym, że po komunie nagle można było mieć wszystko. Nasz rodzinny zakład upadł właśnie wtedy, gdy rozkwitał Stadion Dziesięciolecia. Ludzie pragnęli kupować dużo i tanio, nikt już nie chciał koszul szytych na miarę.