Okazało się, że Poczta Polska kupuje kontenerami produkty z Chin i oferuje je w swoim asortymencie. Wśród nich były podróbki znanych marek – Gucci, Hermès, Yves Saint Laurent. Kiedy to odkryłam i poinformowałam Pocztę Polską, otrzymałam odpowiedź, że te produkty są oryginalne, bo mają licencję. Co oczywiście było totalną bzdurą. Myślę, że osoba, która to napisała, nie spodziewała się, że zrobi się z tego afera. Poszłam krok dalej – poinformowałam domy mody, m.in. Yves Saint Laurent i Gucci. Wybuchł skandal na całą Polskę. Poczta Polska musiała się tłumaczyć, dlaczego dopuszcza się przestępstwa, bo rozprowadzanie podróbek jest przestępstwem. Ale nie to było dla mnie najważniejsze – istotne było to, że ludzie zrozumieli jak bardzo potrzebna jest edukacja w tym zakresie. Dziś współpracuję z wieloma markami i widzę, jak ogromna panuje dezinformacja marketingowa. Ludzie już nie wiedzą, co jest naturalne, co sztuczne, co naprawdę oddycha, a co jest tylko sprytnie nazwane „tkaniną oddychającą”. Jak mamy nie czuć się zagubieni, skoro poliester nazywa się „satyną Armaniego”, a akryl – „wegańską wełną”? Nie uważam, że jesteśmy głupim społeczeństwem. Wręcz przeciwnie – tylko ludzie naprawdę nie mają skąd czerpać rzetelnych informacji. To, co robię, ma dłuższą drogę, bo wymaga od ludzi, żeby stanęli w prawdzie i powiedzieli: „Okej, do tej pory robiłam źle, kupowałam akrylowe czapki, poliester dla dzieci, ale chcę to zmienić”. Z małych kroków składa się całe życie – chodzi nie tylko o ubrania. Chodzi też o kosmetyki, o żywność. Otaczając się produktami wysokiej jakości, dbamy o swój komfort, ale też o planetę. Ale prawda jest taka, że największe koncerny odzieżowe zarabiają na tym, że kupujemy coraz więcej i coraz gorszej jakości. Pytanie brzmi: czy świat jest gotowy na to, żeby konsumenci zaczęli wymagać i kupować mniej?
Skąd pani to wszystko wie? Jakie ma wykształcenie?
Z wykształcenia jestem dietetykiem. I właśnie dzięki analizie składów jedzenia zaczęłam dostrzegać, jak przemysł spożywczy przez lata oszukiwał ludzi. To, co dziś wydaje się oczywiste, jeszcze kilkanaście lat temu było nowością. Tak samo jest z ubraniami. Teraz zaczynamy rozumieć, że poliester może wpływać na zdrowie, np. powodować problemy hormonalne. Moja wiedza to wynik ciągłej nauki. Gdy zaczynałam, miałam podstawową wiedzę wyniesioną z domu – jako że babcia była krawcową, to temat dobrze skrojonej odzieży nie był mi obcy. Przełomowym momentem były narodziny mojej córki. Wydawało mi się, że skoro coś jest dla dzieci, to musi być dobre. A potem okazało się, że sklepy pełne są plastikowych zabawek i akrylowych sweterków. Dlaczego mama potrafi zapłacić 100 zł za plastikowy sweterek, a potem wydaje fortunę na dermokosmetyki do pielęgnacji skóry dziecka? Dziecięcy świat to stolica poliestru i akrylu. To mnie uderzyło. Dlaczego sklep, który zawsze postrzegałam jako fantastyczny dla dzieci jest jednym wielkim chińskim bazarem z kolorowym logo?
Można więc powiedzieć, że wszystko zaczęło się od tego, że marki uchodzące za luksusowe okazały się rozczarowaniem?
Tak. I mało tego – po moich publikacjach zaczęły się akcje reklamacyjne. Marki zaczęły dostawać dziesiątki paczek. Ludzie wcześniej nie mieli pojęcia, że mogą reklamować skazy na materiale, że ubranie kupuje się na dwa lata i obowiązuje je rękojmia. Wiele osób było w szoku, że reklamacje były uwzględniane. Jedna z moich obserwatorek wysłała mi zdjęcie paragonu na 3,5 czy 4 tysiące złotych – przez jakiś czas kupowała w znanych markach i myślała, że to normalne, że ubrania się niszczą. Nauczyła się reklamować i odzyskała swoje pieniądze. Uczyłam moje obserwatorki tych procesów i nagle doszło do masowych zwrotów. Oczywiście, dla firm był to duży dyskomfort finansowy, ale dla klientów oznaczało to odzyskanie ciężko zarobionych pieniędzy. Mamy instytucję UOKiK, która działa coraz lepiej, ale nie zapewnia konsumentom indywidualnej opieki. Brakuje rąk do pracy, wiele rzeczy jest bagatelizowanych. I dlatego ludzie często nie wiedzą, jakie mają prawa.
Często, przy okazji wywiadów mówi pani, że „nas na tandetę nie stać”. Czy rzeczywiście jako społeczeństwo się zmieniliśmy? Zwracamy większą uwagę na jakość?
Żyjemy w czasach, w których metr mieszkania w Warszawie kosztuje 20 tysięcy złotych. Skoro ten metr tyle kosztuje, to warto go uszanować i nie zagracać byle czym. Sama wiele razy się przeprowadzałam – z kraju do kraju – i wiem, jak wygląda selekcja rzeczy. Pakujesz się, patrzysz na wszystko, co kupiłaś, i nagle widzisz, ile pieniędzy straciłaś na rzeczy, których nigdy nie użyłaś. Jako społeczeństwo zachłysnęliśmy się Chinami. Ale teraz mamy kryzys gospodarczy, coraz więcej ludzi żyje w skrajnym ubóstwie. Badania pokazują, że osoby uboższe kupują więcej w tanich dyskontach, bo chcą mieć wybór. Wchodzą do sklepu, gdzie wszystko kosztuje 20-30 zł i mogą kupić kilka rzeczy zamiast jednej porządnej. Problem w tym, że kupujemy za dużo – ubrań, jedzenia, kosmetyków. A potem nie jesteśmy w stanie tego zużyć. W efekcie brakuje nam pieniędzy na rzeczy, które naprawdę dają radość: podróże, rozwój, kursy, edukację. Firmy chcą, żebyśmy kupowali coraz więcej, ale tak naprawdę nie potrzebujemy już tylu rzeczy. Kiedyś nic nie było, więc chcieliśmy mieć wszystko. Teraz mamy wszystko, więc czas się zatrzymać i zastanowić: co tak naprawdę jest nam potrzebne? Za naszą granicą trwa wojna – to też zmieniło myślenie ludzi. Mamy inflację, drogie kredyty. Zamiast więc otaczać się niepotrzebnymi rzeczami, może lepiej kupić lepsze jedzenie? Jedną wełnianą marynarkę zamiast pięciu poliestrowych? Lepiej mieć mniej rzeczy, ale dobrze dobranych, które naprawdę nam służą.
Wiele osób uważa, że luksus to droga metka. Jak rozpoznawać prawdziwą jakość i nie przepłacać za marketing?
Przede wszystkim luksus to niedostępność – coś, co trudno zdobyć. Ale są też produkty premium, czyli rzeczy bardzo dobrej jakości. Jak je rozpoznać? Najprostsza metoda – odwrócić ubranie na lewą stronę. Nie trzeba być krawcem, żeby zobaczyć, czy coś jest dobrze uszyte. Sprawdźmy, jak wyglądają nitki, zamki, dziurki. Lewa strona mówi nam o ubraniu wszystko. Ważny jest też skład. W mediach społecznościowych wszystko może wyglądać świetnie, ale jeśli widzę ogromną kampanię reklamową, to wiem, że cena produktu zawiera koszty marketingu. Im bardziej rozreklamowana marka, tym więcej płacimy za jej wizerunek, a niekoniecznie za jakość. Jeśli mamy ograniczony budżet, warto analizować każdy zakup. W przymierzalni unieśmy ręce – jeśli marynarka ciągnie pod pachami, to nie będzie nam w niej wygodnie. Jakość to nie tylko skład. To również komfort noszenia. A my nie chcemy nosić na sobie rzeczy, które uwierają, cisną i są po prostu niewygodne.