Gdyby miała pani dzisiaj odpowiedzieć jednym zdaniem, czy szczepionka przeciw COVID-19 była warta ryzyka, to co by pani powiedziała?
Jeśli mam odpowiedzieć jednym zdaniem, to powiem: tak, była warta. I dopytam, o jakim ryzyku właściwie mówimy?
No właśnie, skąd biorą się wszystkie te informacje o „straszliwym ryzyku”?
To są narracje rozsiewane przede wszystkim przez środowiska antyszczepionkowe i ich liderów. Wynikają one z podważania samej istoty pandemii. W tych kręgach uważa się, że pandemia została sztucznie nakręcona po to, by wzmocnić finansowo firmy biotechnologiczne zajmujące się produkcją i sprzedażą szczepionek. Kolejnym punktem ataku stała się szczepionka mRNA przeciw COVID-19. Krytykowano przede wszystkim tempo jej powstania, uznając, że było zbyt krótkie, by można ją było rzetelnie przebadać.
To nieprawda?
Oczywiście, że nieprawda, ponieważ technologia mRNA jest badana i rozwijana od 30 lat. Pandemia przyspieszyła i zintensyfikowała prace nad wykorzystaniem tej platformy do produkcji szczepionki, ale żaden z etapów badań klinicznych czy decyzji regulacyjnych nie został pominięty ani zaniechany.
W swoich mediach społecznościowych podała pani, że w Stanach Zjednoczonych 14 tysięcy osób odmówiło szczepienia z powodu fake newsów na Twitterze. W konsekwencji część z nich zachorowała, a niektórzy zmarli. Można powiedzieć, że dezinformacja bywa groźniejsza niż sam wirus?
Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, czy dezinformacja jest groźniejsza, ale na pewno jest równie niebezpieczna. Dezinformacja prowadzi bowiem do rezygnacji ze szczepień, a to oznacza realne przypadki ciężkich zachorowań, hospitalizacji i niestety również zgonów. Chciałabym tu przytoczyć wspaniałą pracę, która ukazała się w ubiegłym roku w prestiżowym czasopiśmie „The Lancet”. Badacze modelowali tam, w jaki sposób szczepienia uratowały życie ludzi w ciągu ostatnich 50 lat; od lat 70. XX wieku. Wyniki są imponujące: szczepionki zapobiegły ponad 150 milionom zgonów, w tym aż 146 milionom wśród dzieci poniżej piątego roku życia. Dzięki szczepieniom przeżywalność dzieci do 10. roku życia wzrosła globalnie o 40 proc. a w Afryce nawet o 50 proc. Te dane mówią same za siebie. Wpływ szczepionek na poprawę wskaźników przeżywalności jest absolutnie niepodważalny.
Wiele osób obawia się tzw. niepożądanych odczynów poszczepiennych. Jak odróżnić prawdziwy skutek uboczny szczepionki od zwykłego przypadku choroby występującej akurat po szczepieniu?
To bardzo ważne pytanie, bo właśnie na tym polu środowiska antyszczepionkowe często manipulują. Podkreślają, że coś wydarzyło się w krótkim czasie po szczepieniu i automatycznie przypisują temu związek przyczynowy. Tymczasem większość niepożądanych odczynów poszczepiennych pojawia się w dość krótkim okresie, zwykle do około dwóch tygodni – i są one dokładnie opisane w charakterystyce produktu leczniczego (ChPL). Zawiera ona zarówno łagodne, jak i poważniejsze reakcje, wraz z częstością ich występowania. Te informacje pochodzą z badań klinicznych, a następnie są uzupełniane w tzw. czwartej fazie badań, czyli fazie obserwacyjnej, która dotyczy wszystkich produktów medycznych, zarówno leków, jak i szczepionek. Dzięki temu ChPL jest dynamicznym dokumentem: aktualizuje się go, gdy pojawią się nowe dane. Tak było choćby w przypadku szczepionki AstraZeneca, kiedy dodano informację o zwiększonym ryzyku zaburzeń krzepliwości, czy w przypadku szczepionek mRNA, gdzie uzupełniono zapisy o możliwym ryzyku zapalenia mięśnia sercowego.