W filmie „Aviator” w reżyserii Martina Scorsese Katharine Hepburn (grana przez Cate Blanchett) towarzyszy Howardowi Hughesowi (Leonardo DiCaprio) na czerwonym dywanie podczas uroczystej premiery filmu. To on, wykonawszy w rekordowym czasie lot dookoła świata, znajduje się w blasku fleszy, co ona – wyraźnie zazdrosna – komentuje zgryźliwie i bez domieszki ironii: „Dotąd sława była moją domeną”.
Kilka lat później, gdy Hepburn jest już u szczytu popularności, a Hughes osiąga apogeum szaleństwa, odbywają dramatyczną rozmowę przez dziurkę od klucza, która przedstawia ją w zupełnie innym świetle: jako kobietę nad wyraz troskliwą i empatyczną. Nie ma większego znaczenia, czy któraś z tych dwóch sytuacji rzeczywiście miała miejsce. Ważne jest to, że obie doskonale oddają niejednoznaczność zmarłej przed dwudziestoma laty aktorki: dla świata Katharine, dla najbliższych – po prostu Kate.
Kathrine Hepburn: z Connecticut do Hollywood
Hepburn wielokrotnie powtarzała, że wiodła przednie życie. Dorastała w prawdziwie sielskiej atmosferze stanu Connecticut, który wciąż pewnie pamiętał okres konstytuowania się purytańskiej Ameryki.
Nowoczesny związek rodziców zawsze stawiała za wzór do naśladowania. Oboje wykształceni, oboje społecznie zaangażowani. Ojciec był wziętym lekarzem urologiem, który za cel postawił sobie edukowanie społeczeństwa w kwestii chorób przenoszonych drogą płciową, matka – tuż po ukończeniu Bryn Mawr, pierwszej uczelni w Stanach Zjednoczonych przyznającej stopnie naukowe dziewczętom – zagorzale walczyła zaś o prawa wyborcze dla kobiet oraz o dostęp do legalnej antykoncepcji. Ponad sto lat temu ich zachowanie uchodziło za ekscentryczne i było nierozumiane przez sąsiadów.
To wspaniałe życie
Hepburnowie wpoili swoim sześciorgu dzieciom, że ograniczenia nie istnieją. Kate była zafascynowana ojcem, więc cokolwiek robiła, robiła to tak, by za wszelką cenę mu się przypodobać. Mężczyzna, w którego żyłach płynęła szkocka krew, był stoikiem, człowiekiem surowym i kochającym jednocześnie. Wychodził z założenia, że należy nieustannie ćwiczyć zarówno umysł, jak i ciało. Po domu często chodził nago i brał lodowate kąpiele. Był zwolennikiem wrzucania ludzi na głęboką wodę, co dawałoby im okazję do sprawdzenia się w ekstremalnych warunkach.