Marta Bibescu (z domu: Lahovary) przyszła na świat 28 stycznia 1886 roku w Bukareszcie jako trzecie dziecko dyplomaty Ioana Lahovary’ego oraz greckiej księżniczki Emmy Mavrocordato. Spędziła dzieciństwo w sielskim majątku rodzinnym w Biarritz na południu Francji. Uczyła się kultury, literatury i języka francuskiego. Zaraz po tym, jak weszła w wiek nastoletni, rodzice rozpoczęli poszukiwania dla niej odpowiedniego kandydata na męża. O rękę panny ubiegali się najlepsi kawalerowie, w tym sam następca rumuńskiego tronu książę Ferdynand. Ostatecznie jednak Lahovary zaręczyła się z księciem Georgiem Valentinem Bibescu, który pochodził z jednej z najbardziej wpływowych rumuńskich rodzin. W dniu ślubu, który odbył się w 1901 roku, 16-letnia panna młoda zanotowała w swoim dzienniku: „Wkroczyłam na europejskie salony przez szerokie drzwi”.
Niełatwa rola żony
Małżeńskie życie nie okazało się jednak taką sielanką, jaką wyobrażała sobie młoda dziewczyna. Marta znalazła się pod nieustannym nadzorem teściowej, księżnej Valentiny Bibescu, która uznała dotychczasowe wykształcenie synowej za niewystarczające i postanowiła osobiście czuwać nad jego dalszym rozwojem. Książę George był także człowiekiem podatnym na kobiece wdzięki i nie stronił od romansów. Gdy w 1903 roku Marta urodziła córkę, mąż i teściowa wspólnie postanowili, że dziewczynka będzie nosiła imię swej babki – Valentina. Młodej matki nikt o zdanie nie pytał.
Czytaj więcej
O tym, gdzie szukać źródeł sadystycznych zachowań i postaw strażniczek w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej, mówi pisarz, publicysta i podróżnik Jarosław Molenda.
Sytuacja rodzinna zaczęła coraz bardziej przytłaczać 18-letnią Martę. Dlatego gdy w 1905 roku król Karol I postanowił wysłać księcia Bibescu z misją dyplomatyczną do szacha Iranu Mozzafara-al-Dina, Marta dostrzegła w tej podróży szansę na wyrwanie się spod kurateli despotycznej teściowej i rozpoczęcie życia na własnych zasadach. Tym razem kobieta zdołała przeforsować swoją wolę i wymogła na mężu, aby zabrał ją i dziecko do Iranu. To właśnie ta wyprawa miała stać się faktycznie początkiem wielkich zmian w jej życiu. Otoczona nowymi bodźcami i doświadczeniami, zaczęła skrupulatnie spisywać swoje wrażenia, utrwalając jeszcze bardziej odkrytą już wcześniej pasję do pisania. Budującym przeżyciem było także dla początkującej pisarki poznanie rosyjskiego mistrza pióra Maksima Gorkiego. Po powrocie do kraju w 1908 roku Bibescu opublikowała swoje wspomnienia z pobytu na Bliskim Wschodzie. Książka „Osiem rajów” zachwyciła krytykę, a zachęcona tak pozytywnym odbiorem, autorka postanowiła dalej rozwijać swój literacki talent. Szczególnie ważne okazały się dla niej słowa uznania, które otrzymała od francuskiego pisarza Marcela Prousta: „Pani jest nie tylko doskonałą pisarką, księżno, ale prawdziwą rzeźbiarką słów, muzą, poetką w jednym”.
Kobieta uwielbiana
Między literatami rozwinęła się więź oparta na wspólnocie zainteresowań, a po latach Bibescu opisała tę znajomość w książce „Na balu z Proustem”. Francuz nie był jednak jedynym mężczyzną zauroczonym rumuńską arystokratką. Marta Bibescu swoją urodą oraz magnetyczną osobowością przyciągała uwagę wielu mężczyzn. Urokowi kobiety uległ także niemiecki cesarz Wilhelm II, który obsypywał ją pełną adoracji korespondencją. Monarcha nie tylko zaprosił Martę i jej męża do Niemiec Pisarkę spotkał zaszczyt towarzyszenia Wilhelmowi w cesarskiej limuzynie podczas uroczystego przejazdu przez Bramę Brandenburską (przywilej ten przysługiwał wyłącznie członkom rodziny królewskiej), ale nawet próbował zaangażować kobietę w sprawy polityczne. Liczył na to, że Bibescu zostanie mediatorem pomiędzy Niemcami a Francją w sporze o Alzację i Lotaryngię.