32 lata temu zaginęła Wanda Rutkiewicz. "Twarda, ale życzliwa Zosia Samosia"

Wspinaj się dziewczyno, walcz dzielnie, zdobywaj szczyty. Ale zaufaj ludziom, nie działaj sama. Tyle można nauczyć się z życiorysu Wandy Rutkiewicz, najsłynniejszej polskiej himalaistki.

Publikacja: 13.05.2024 10:51

Krzysztof Wielicki: Wanda Rutkiewicz zawsze miała własną ocenę kwestii logistycznych czy taktyki zdo

Krzysztof Wielicki: Wanda Rutkiewicz zawsze miała własną ocenę kwestii logistycznych czy taktyki zdobywania góry .

Foto: PAP

Zaginęła w maju 1992 roku podczas wyprawy na ośmiotysięcznik Kanczendzonga w Himalajach. Ale zanim świat zszokowała wieść o jej prawdopodobnej śmierci, wiele razy udowodniła, że ambicją i żelazną konsekwencją można osiągnąć wiele szczytów. Ona akurat specjalizowała się w tych górskich, ale jej upór i konsekwencję w dążeniu do celu może być wzorem dla każdego.

- Dobry Bóg chciał, że jednego dnia zaszliśmy tak wysoko – powiedział Jan Paweł II, gdy spotkał Wandę podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1979 roku. Bo rzeczywiście dla obojga 16 października 1978 roku był pamiętny. Krakowski biskup został papieżem, a pochodząca z Kresów 35-latka zdobyła Mount Everest. Jako pierwsza osoba z Polski, pierwsza Europejka i trzecia kobieta na świecie.

Wanda zdobyła łącznie osiem z czternastu ośmiotysięczników. Poza najwyższym szczytem świata były to: K2, Nanga Parbat, Sziszapangma, Gaszerbrum (oba szczyty o tej nazwie), Czo Oju i Annapurnę. Bez dwóch zdań – piękny dorobek.

W górę bez asekuracji

Nie miała łatwo. Powojenne zmiany granic zmusiły jej rodzinę do repatriacyjnych przenosin z terenu dzisiejszej Litwy do Łańcuta, a następnie do Wrocławia. W wieku 5 lat straciła brata, który zginął od wybuchu niewypału.

Gdy zaczynała się wspinać nieco ambitniej – a było to w latach 60. XX wieku – kobiety dopiero zdobywały sobie pozycję w alpinistycznym świecie. Wanda od samego początku robiła dobre wrażenie.

Czytaj więcej

Dookoła świata w 153 dni. Historyczne zwycięstwo kobiecej załogi jachtu Maiden

Gdy miała 18 lat, pierwszy raz wybrała się na wspinaczkę skałkową w Góry Sokole pod Jelenią Górą wraz ze swoim kolegą ze studiów Bogdanem Jankowskim. Ten, widząc początkującą dziewczynę, kazał jej zaczekać u podnóża ściany, a sam zaczął się wspinać.

„Spojrzał w dół i dostrzegł Wandę gramolącą się do góry bez asekuracji. Była przestraszona. Bogdan wszedł na szczyt skałki, zawiązał węzeł na linie i koniec rzucił koleżance.

- Wanda, łap! – krzyknął.

Odrzuciła linę i wgramoliła się sama na czubek skałki.

Ta historia, opisana przez Bernadette McDonald w książce o polskim alpinizmie „Ucieczka na szczyt” dobrze oddawała charakter Wandy: twarda, nieustępliwa, idąca swoimi drogami, starająca się nie zależeć od innych. Często ten właśnie upór konfliktował ją później ze współtowarzyszami górskich wypraw.

Wanda Rutkiewicz — twarda, ale życzliwa

- Wanda zawsze miała własną ocenę kwestii logistycznych czy taktyki zdobywania góry – wspomina w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Krzysztof Wielicki, jeden z najwybitniejszych polskich himalaistów i współtowarzysz Wandy na wielu wyprawach. Przyznaje on, że nieustępliwy charakter Rutkiewicz dawał się czasem we znaki uczestnikom ekspedycji wysokogórskich, ale głównie w sprawach techniki zdobywania gór. – Poza tym była życzliwa i koleżeńska. W owym czasie w klubach górskich doświadczeni koledzy i koleżanki nie zawsze życzliwie patrzyli na młodych ludzi, chcących nauczyć się wspinaczki. A ona, wręcz przeciwnie, sama zachęcała i wciągała nowych ludzi do tego sportu – mówi Wielicki.

Gdy polski alpinizm przeżywał w latach 70. i 80. swoje złote lata, naszych zdobywców okrzyknięto „lodowymi wojownikami („Ice Warriors”). w ich środowisku panował swoisty romantyzm. Nie zawsze dbano o wystarczającą fotograficzną i filmową dokumentację wypraw. A Wanda Rutkiewicz, wzorem wysokogórskich ekip z Zachodu, na własnych plecach taszczyła kilkukilogramową kamerę filmową i równie ciężki statyw. A przecież to nie zakupy noszone ze sklepu do najbliższego przystanku tramwajowego. Taki sprzęt trzeba było nosić przez wiele godzin po śniegu i lodzie. Wanda, kobieta dość wysoka, ale o delikatniej budowie ciała, dawała radę.

Wanda Rutkiewicz — ostatnia wyprawa

Opłaciło się – wielkie archiwum fotograficzne i filmowe Wandy Rutkiewicz do dziś jest wykorzystywane. To na ich podstawie Eliza Kubarska nakręciła firm „Ostatnia wyprawa”, który miał premierę 9 maja 2024 r. na festiwalu Millenium Docs Against Gravity.

- Postanowiłam to wszystko zdigitalizować. Było tam mnóstwo kaset wideo, taśmy 16 mm, dokumenty wyprawowe, różne maszynopisy, pisma i kasety magnetofonowe, które okazały się wielkim skarbem. Do tego pocztówki, bardzo dużo listów i zdjęć, w tym slajdy z Everestu z 1978 roku – opowiadała Kubarska w wypowiedzi dla magazynu ludzi gór „Na Szczycie” w wydaniu z wiosny 2024 r.

W „Ostatniej wyprawie” podjęto temat zaginięcia alpinistki podczas wspinaczki na Kanczendzongę. Na ekranie opowiada o tym towarzyszący jej wspinacz Carlos Carsolio. Przyznaje on, że Wanda, choć wycieńczona wspinaczką i śnieżycą, upierała się, że musi wejść na szczyt. A i sam Carsolio nie miał dość sił, by zmusić ją do zejścia na dół.

– Mówiłem jej, że sytuacja jest ciężka, że może powinna zejść, ale nie byłem wystarczająco stanowczy – przyznaje Meksykanin. To on ostatni raz widział ją żywą 13 maja 1992 roku. Nie zgodziła się z nim zejść. Zapewniała, że sama sobie da radę.

Czytaj więcej

89-latka nagrodzona za podróżowanie solo. Robi to od 70 lat i nie zamierza przestać

Nie wszyscy uwierzyli w jej śmierć. Jej ciała nigdy nie odnaleziono. W środowisku ludzi gór krąży do dziś opinia, że postanowiła zejść do klasztoru buddyjskiego i tam odciąć się od świata. To podejrzenie nigdy nie zostało potwierdzone, choć w ostatnich latach życia Wanda sprawiała wrażenie przygnębionej i coraz bardziej rozczarowanej życiem.

Walcz, ale nie działaj sama

Każdy, kto kocha góry, przyznaje, że są one szkołą życia. Czy jednak Wanda Rutkiewicz może być też życiowym wzorem dla innych, zwłaszcza kobiet? I to również takich, które w wysokie góry nie chodzą? Pytanie to zadajemy Krzysztofowi Wielickiemu.

- Oczywiście, Wanda miała wielką determinację w dążeniu do swoich celów i pod tym względem warto ją naśladować – przyznaje Wielicki. Jednak, gdy wspomina o jej ostatniej wyprawie, zwraca uwagę na to, ze postawa „Zosi Samosi” bywa w trudnych sytuacjach szkodliwa. I że czasem jednak warto posłuchać zespołu, który ma odmienne zdanie czy kogoś kto powie „daj spokój, odpuść”. Bo Wanda tej właśnie ostatniej prośby swojego kolegi nie posłuchała i to ja zgubiło.

- Dlatego, gdybym miał coś poradzić tym kobietom, którzy chcą Wandę w jakiś sposób naśladować, powiem: wspinaj się dziewczyno, walcz dzielnie, zdobywaj różne szczyty. Ale zaufaj ludziom, nie działaj sama – konkluduje Krzysztof Wielicki.

Zaginęła w maju 1992 roku podczas wyprawy na ośmiotysięcznik Kanczendzonga w Himalajach. Ale zanim świat zszokowała wieść o jej prawdopodobnej śmierci, wiele razy udowodniła, że ambicją i żelazną konsekwencją można osiągnąć wiele szczytów. Ona akurat specjalizowała się w tych górskich, ale jej upór i konsekwencję w dążeniu do celu może być wzorem dla każdego.

- Dobry Bóg chciał, że jednego dnia zaszliśmy tak wysoko – powiedział Jan Paweł II, gdy spotkał Wandę podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w czerwcu 1979 roku. Bo rzeczywiście dla obojga 16 października 1978 roku był pamiętny. Krakowski biskup został papieżem, a pochodząca z Kresów 35-latka zdobyła Mount Everest. Jako pierwsza osoba z Polski, pierwsza Europejka i trzecia kobieta na świecie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Jej historia
Jak Maria Teresa Wielka Księżna Luksemburga pomaga wojennym ofiarom przemocy seksualnej?
Jej historia
Cindy Crawford o sobie: Nie lubię określenia „byłam modelką”
Jej historia
Eva Herzigová przekonuje: Z wiekiem stajesz się potężniejsza
Jej historia
Urodzona w więzieniu przyszła pani mecenas: kto jej pomógł w drodze na Harvard?
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Jej historia
Życie Księżniczki Stefanii z Monako to gotowy materiał na film: melodramat z happy endem?