Pamięta pani pierwsze spotkanie z Elżbietą Zającówną?
Trudno po czterdziestu latach mówić o pierwszym spotkaniu. Byłyśmy koleżankami, widywałyśmy się na festiwalach filmowych, na bankietach Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Ale takie naprawdę ważne spotkanie, od którego stałyśmy się sobie bliskie, miało miejsce na planie serialu „Matki, żony i kochanki”. Wtedy nie było castingów, zdjęć próbnych — role były pisane w pewnym sensie specjalnie dla nas. Tam poznałyśmy się bliżej, na próbach, podczas czytania tekstu. Kiedy patrzyłam na Elkę, towarzyszyła mi taka pozytywna zazdrość. Myślałam sobie: „Jaka ona jest nieziemsko piękna! Ma ciało jak hollywoodzka gwiazda! Ten uśmiech, spojrzenie, włosy, gesty...”. Była jak sarna. Miała w sobie coś magicznego, coś niezwykłego w każdym ruchu.
Mimo że wykonywała jeden z najtrudniejszych zawodów świata, bo aktorstwo naprawdę jest zawodem upiornym – to nigdy nie stała się celebrytką. Miała w sobie ogromną skromność i uważność. Pamiętam, że w tamtym czasie serial „Matki, żony i kochanki” sam w sobie był dla mnie terapią — przechodziłam trudny czas, byłam w rozwodowej traumie. Czułam się zagubiona, nie potrafiłam sobie z niczym poradzić. Ela, gdy tylko zauważyła, że coś jest nie tak, siadała bardzo blisko mnie, nieomal wtulała się sobą w moje ciało, żebym wiedziała, że nie jestem sama. Brała mnie za rękę i mówiła: „Wszystko będzie dobrze”. Albo nic nie mówiła. Po prostu była ze mną. Dawała mi swoje ciepło, swoją obecność. Czułam się przy niej wspaniale, bezpiecznie.
Czytaj więcej
Szacuje się, że filmy z jej udziałem obejrzało łącznie 100 milionów widzów. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych francuskich aktorek. W młodości symbol seksapilu, obecnie wielka gwiazda kina - Catherine Deneuve kończy dzisiaj 81 lat.
Po zakończeniu pracy na planie serialu nasze kontakty nie były już tak intensywne, ale zawsze, kiedy się spotykałyśmy, rzucałyśmy się sobie w ramiona. Pamiętam, że raz przypadkowo spotkałyśmy się na dworcu i natychmiast wylądowałyśmy w kawiarni. Spędziłyśmy tam pół dnia. Miałyśmy sobie zawsze tyle do powiedzenia i niczego nie trzeba wyjaśniać. Było tak, jakbyśmy rozstały się wczoraj i kończyły przerwaną rozmowę. Czułam, że jest wulkanem dobrej energii.