W liście otwartym do ministry kultury zaznaczyła, że jest wdzięczna za przyznanie jej tego najwyższego państwowego odznaczenia, ale po głębokim namyśle uznała, że nie może go przyjąć: „Ta decyzja wynika z zasad, jakimi się kieruję i przywiązania do kraju mojego pochodzenia. Nie mogę ignorować tego, co postrzegam jako hipokryzję władz Francji wobec Iranu”. Na Instagramie wyjaśniła: „Podczas gdy młodym, miłującym wolność Irankom oraz dysydentom czy artystom odmawia się wiz, nawet turystycznych, dzieci irańskich oligarchów bawią się bez przeszkód w Paryżu i Saint-Tropez. Moi rodacy potrzebują konkretnych działań, a nie gestów. Wsparcia rewolucji kobiecej w Iranie nie można sprowadzać do zdjęć celebrytów, uczestniczących w obchodach rocznicy śmierci Mahsy Amini”. 22-letnia Amini zmarła we wrześniu 2022 r., pobita w areszcie policji moralności, za to, że miała zbyt luźno zawiązaną chustkę zasłaniającą włosy.
Marjane Satrapi oszołomiona sukcesem
List Marjane opublikowały wszystkie znaczące media we Francji, jej decyzję przyjęto ze zrozumieniem. Artystka jest tam znana i ceniona od 25 lat, kiedy po raz pierwszy wydała komiks „Persepolis”. Uznano go za arcydzieło gatunku, sprzedano miliony egzemplarzy. Marjane była zaskoczona jego popularnością, chciała po prostu narysować historię swojego dorastania w Iranie i zrobić 50 kopii dla przyjaciół. – To mnie oszołomiło. Komiks jest domeną mężczyzn, niektórzy pracują na taki sukces latami, ja byłam debiutantką, kobietą, Iranką. Wcześniej w ogóle nie interesowałam się tym gatunkiem. W dodatku, gdy znalazł się wydawca, okazało się, że muszę wszystko poprawić. Po persku piszemy od prawej strony do lewej i tak umieściłam dymki na rysunkach – opowiedziała w wywiadzie dla Le Point.
Miała wtedy 30 lat, od sześciu przebywała na emigracji we Francji. Mówi, że gdy przyjechała nad Sekwanę, jej poziom życia obniżył się pięciokrotnie. W Teheranie miała wielkie mieszkanie, służących, samochód, we Francji zamieszkała w klitce. Ale zyskała to, co dla niej najważniejsze: wolność.
Czytaj więcej
Sportsmenka Marzieh Hamidi uciekła z Afganistanu do Paryża po tym, jak talibowie przejęli władzę w jej kraju. Niedawno zamieściła ważny apel w obronie praw Afganek na Instagramie. Teraz jej życie jest zagrożone - do tego stopnia, że ma ochronę policji. Głośno mówi jednak: „Nikt nie zdoła mnie uciszyć”.
Pochodzi z zamożnej, wpływowej irańskiej rodziny. Miała 10 lat, gdy obalono szacha, wspomina, że wszyscy postępowi Irańczycy się cieszyli, bo uważali, że nic gorszego niż jego rządy już ich nie może spotkać. Ale po nim przyszli ajatollahowie. Rodzice Marjane, by uchronić nastolatkę przed kłopotami, wysłali ją do liceum do Wiednia. Po maturze wróciła do Iranu, studiowała sztuki wizualne na uniwersytecie w Teheranie. Jednak tam groził jej areszt za noszenie dżinsów i słuchanie zachodniej muzyki, więc wyjechała do Francji.