Anna Zejdler: Szata nie zdobi człowieka, ale wiele o nim mówi

Czy szczegóły są ważne? Są. Mówią o człowieku więcej niż służbowa wizytówka. Dają obraz jego domu, zasad, wyczucia i szeroko pojętej wrażliwości.

Publikacja: 25.04.2024 16:29

Anna Zejdler: Wielu wrażeń dostarcza mi od lat każda wizyta w teatrze.

Anna Zejdler: Wielu wrażeń dostarcza mi od lat każda wizyta w teatrze.

Foto: Adobe Stock

Mój ojciec nie żyje już od 8 lat, a pamiętam, że kiedy oglądaliśmy ostatnią w jego życiu relację z festiwalu filmowego w Gdyni, patrząc na to, co się dzieje na scenie, powtarzał: Na mnie już czas, mój świat umiera. Wrażenie na nim robili artyści odbierający nagrody w dresowych spodniach, wymiętych koszulach, rozczochrani i posługujący się daleką od ideału polszczyzną. Nie wydawali się zakłopotani swoją postawą – jedynie wprawiali w zakłopotanie tych, dla których zasady dobrego tonu wciąż mają jakieś znaczenie.

Wspomnienie gdyńskiego festiwalu już dawno puściłam w niepamięć, nowych wrażeń dostarcza mi bowiem od lat każda wizyta w teatrze. Ludzie ubrani w stroje „prosto z działki”, w kolorowe bluzy z kapturami i napisami w stylu „Diet sucks”, ortalionowe kamizelki typu „byłem na rybach”, sportowe buty albo kalosze. Kobiety trafiają do świątyni sztuki z ogromnymi siatami, jakby wracały z zakupów w dyskoncie spożywczym. Fryzury to osobny temat. Nie każdy wychodzi z założenia, że włosy przed wielkim wyjściem myć warto. Niektórzy chyba nawet chcą, by po fryzurze inni mogli szybko zgadnąć, czy sypiają na boku, czy na wznak. Wciąż zadziwia mnie, że miłośnicy teatru przepychają się na swoje miejsca tyłem do siedzących w rzędzie osób, że niemal podczas każdego spektaklu komuś dzwoni telefon, że pół widowni kaszle przez co najmniej jeden akt, a są i tacy, którzy jedzą batony i kanapki – bo w domu pewnie przyzwyczaili się do oglądania telewizji w trakcie posiłku… No i rzadko kiedy wszyscy widzowie są w stanie wytrzymać końcowe brawa – najważniejsze, by nie stać w długiej kolejce do szatni i jak najszybciej wyjść. Pytam zatem: po co w ogóle przychodzić, jeśli na własnej kanapie można w tym czasie spokojnie obejrzeć niczego niewymagające od widzów programy?

Torebka jako danie główne

Ostatnio na Instagramie Kamila Kalińczak, czyli ĄĘ Pani od polskiego, zwróciła uwagę na to, że internet zalany jest zdjęciami markowych torebek fotografowanych na restauracyjnym stole. Obok jedzenia. Leżących na obrusie. „Trend” maczania kopertówki w sosie dawno już wpadł mi w oko. I faktem jest – wciąż pozostawia niesmak.

Czy te szczegóły są ważne? Są. Mówią o człowieku więcej niż służbowa wizytówka. Dają obraz jego domu, zasad, wyczucia i szeroko pojętej wrażliwości.

Tym większe było ostatnio moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam reklamę jednej z luksusowych marek, z udziałem światowej sławy gwiazd kina, w której torebka ląduje właśnie na stole, na białym obrusie. Jako danie główne całej kampanii. Czy nawet w wielkim świecie brak klasy to nic wielkiego?

Czytaj więcej

Marta Jarosz: Lokale wolne od dzieci to najlepsze, co można zrobić

Żeby było jasne: nie chodzi mi w ogóle o modę. To oczywiste, że nie szata zdobi człowieka, ale wiele o nim mówi.

Niechlujstwo to nie ekstrawagancja

Każdy ma prawo mieć własny, oryginalny styl — zwłaszcza, jeśli obraca się w świecie artystycznym. Przemyślana ekstrawagancja nie ma jednak nic wspólnego z niechlujstwem i brakiem dobrych manier. Ludzie kultury i ci, którym kultura nie jest obojętna, powinni umieć dostosować swój strój i zachowanie do okazji. Jeśli nie z własnej potrzeby, to chociażby z szacunku do sztuki i osób w nią zaangażowanych.

Przyznaję, że piosenka Macieja Musiałowskiego ze słowami "Daj mi jakiś znak, nasz świat umiera, już za chwilę straci nas”, z którą próbował dostać się na festiwal Eurowizji (nic dziwnego, że bezskutecznie — utwór ten z pewnością nie wpisuje się w klimat imprezy, co należy traktować jako komplement dla twórców „Znaku”), wciąż chodzi mi po głowie. I choć nie traktuje ona o śmierci kindersztuby, mnie właśnie tak w duszy gra.

Żal mi, że dzisiaj młodzi ludzie nie wiedzą, że rękę pierwszy wyciąga ten, kto jest starszy lub ważniejszy rangą, że rozmowę telefoniczną kończy ten, kto zadzwonił, że młodszy starszemu nie zwraca uwagi, że młodszy powinien wstać, kiedy starszy (lub ważniejszy rangą) do niego mówi, a sam stoi, że w miejscach publicznych nie wypada rozmawiać godzinami przez telefon i zwierzać się ze swoich przeżyć, używając imion i nazwisk bohaterów zdarzeń.

Na maile zaczynające się od „Hejka, co myślisz o takiej propozycji?” od osób, których nigdy nie miałam okazji poznać, nie odpowiadam. Ale sobie samej zadaję pytanie: czy źle wychowałam moje dzieci? Bo koleżanka aktorka dała ostatnio synowi cenną radę: "Musisz schamieć, bo inaczej nie odnajdziesz się w zawodzie”. Czyżby rzeczywiście była to jedyna droga?

Mój ojciec nie żyje już od 8 lat, a pamiętam, że kiedy oglądaliśmy ostatnią w jego życiu relację z festiwalu filmowego w Gdyni, patrząc na to, co się dzieje na scenie, powtarzał: Na mnie już czas, mój świat umiera. Wrażenie na nim robili artyści odbierający nagrody w dresowych spodniach, wymiętych koszulach, rozczochrani i posługujący się daleką od ideału polszczyzną. Nie wydawali się zakłopotani swoją postawą – jedynie wprawiali w zakłopotanie tych, dla których zasady dobrego tonu wciąż mają jakieś znaczenie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie
Marta Jarosz: Lokale wolne od dzieci to najlepsze, co można zrobić
Opinie
Mec. Joanna Parafianowicz: Męża w aplikacji randkowej spotkać można. Najczęściej jednak - cudzego
Opinie
Przemoc nie ma płci. Joanna Parafianowicz o żartach ze znęcania się nad mężczyznami
Opinie
Przyszłość jest wegańska! Sylwia Spurek o Dniu bez Mięsa
Opinie
Joanna Parafianowicz: Kobiety w większości nie umieją rozmawiać o pieniądzach. Jak to zmienić?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił