Kiedy byłam dzieckiem, na porządku dziennym było używanie słów, których dziś większość z nas unika. Dziś Murzyna zastąpił czarnoskóry. Homoseksualnego mężczyzny nie nazywamy pedałem. Unikamy żartów z palenia Żydów. Mało kto porwałby się też na przekonywanie, że pracownicy seksualnej (na marginesie — niegdyś zwanej prostytutką lub dziwką, nie wspominając już o bardziej wulgarnym określeniu) nie da się zgwałcić. Ktoś powie – polityczna poprawność. Kto inny – zwiększenie świadomości, zrozumienie wpływu, jaki język ma na schematy myślowe, a nawet – poszanowanie ludzkiej godności. Moim zaś zdaniem – prawdziwie dobra zmiana. Niestety, w przestrzeni publicznej nadal można spotkać zachowania i słowa, dla których słowo „niezręczność”, to eufemizm.
„Wyborcza kość niezgody”
Oto przykład: przed kilkoma dniami na antenie jednej ze stacji telewizyjnych specjalizującej się w nadawaniu informacji ukazał się materiał zatytułowany „Wyborcza kość niezgody". Wynikało z niego, że w jednym z miast warmińsko-mazurskich po ogłoszeniu wyników wyborów samorządowych miała miejsce domowa awantura. Nietrzeźwych małżonków poróżniła polityka — kością wyciągniętą z rosołu kobieta pobiła mężczyznę, który z uwagi na doznane obrażenia głowy trafił do szpitala. Zważywszy na to, że sprawczyni była już prawomocnie skazana za znęcanie się nad mężem, obecnie grozi jej blisko 8-letnie pozbawienie wolności. Reakcja prowadzącej program? Karuzela śmiechu, twarz ukryta w dłoniach od nadmiaru zabawy i łzy płynące po policzkach, zaś po redakcyjnym dyżurze również „śmieszny” wpis na platformie X.
Przemoc nigdy nie jest zabawna
Jak to skomentować? Myślę, że recydywa, przemoc fizyczna, alkohol i uszkodzenie ciała to powody do śmiechu równie udane jak zgwałcenie kobiety butelką po napoju gazowanym czy włożenie długopisu w prącie (hihi). Kto wie, może nawet śmieszniejszy niż popełnione w zamiarze bezpośrednim zabójstwo dokonane poprzez uderzanie ofiary patelnią w głowę lub ukrycie zwłok dziecka w beczce po kapuście (hehe). Rzecz w tym, że z pewnością nie są to okoliczności, które bawią pokrzywdzonych. O ile bowiem pojedynczego nadepnięcia komuś na stopę, złapanie dziecka za policzek i powiedzenia „puci puci” czy pociągnięcie koleżanki z ławki za włosy raczej nie nazwiemy patologią, o tyle mało kto stwierdzi, że językiem miłości jest nadeptywanie małżonkowi na stopy, kopanie, ciągnięcie za ucho lub policzek, opluwanie, łapanie za ramię i wciskanie w skórę palców, ochlapywanie gorącą wodą czy ściskanie za kark. Tymczasem osoby, wobec których najbliżsi dopuszczają się przemocy z takimi zachowaniami muszą się borykać, a im dłużej tkwią w trudnych relacjach, tym trudniej jest się od nich uwolnić. Sytuacja staje się zaś niemal beznadziejna, gdy ofiarą znęcania się jest mężczyzna.
Czytaj więcej
Odsetek firm prowadzonych w naszym kraju przez kobiety plasuje nas w ścisłej europejskiej czołówce, wzrasta liczba kobiet z wyższym wykształceniem, aktywnych zawodowo, a mimo to nie znam żadnej kobiety, dla której rozmowa o stawkach za wykonywaną pracę byłaby prosta- podsumowuje mec. Joanna Parafianowicz.
NIE dla wałkowania krasnoludka
Baba go pobiła? Co z niego za facet? Pantoflarz i mięczak, to typowe komentarze wobec doniesień o przemocy wobec mężczyzn. Tymczasem w praktyce oni także bywają szantażowani, lżeni, wyzywani, separowani od rodziny, bici, wyrzucani z domu. Powszechnie wiadomo, że oficjalne statystyki nie oddają skali zjawiska. Badania (np. Niebieskiej Linii) pokazują, że mężczyzn będących ofiarami przemocy postrzega się jako mniej poszkodowanych, a ich oprawców uznaje się za mniej represyjnych. Profesjonaliści postrzegają przemoc wobec kobiet jako bardziej poważną niż tę stosowaną wobec mężczyzn, a nadużycia ze strony ojca jako bardziej poważne niż te ze strony matki. I co co chyba najważniejsze: mężczyźni rzadziej zgłaszają przemoc i są traktowani mniej poważnie niż kobiety.