Dlaczego ludzie zostają w domach podczas powodzi mimo ostrzeżeń? Psycholog tłumaczy

Powodzie, które w ostatnich dniach nawiedziły Polskę, zmusiły wiele rodzin do ewakuacji. Niektórzy ludzie, mimo ostrzeżeń, zdecydowali się jednak pozostać w swoich domach. Dlaczego podjęli takie ryzyko? Psychologiczne mechanizmy ich działania wyjaśnia prof. dr hab. Magdalena Żemojtel-Piotrowska.

Publikacja: 16.09.2024 17:40

Prof. dr hab. Magdalena Żemojtel-Piotrowska: Służby ratunkowe powinny mieć świadomość, że muszą dotr

Prof. dr hab. Magdalena Żemojtel-Piotrowska: Służby ratunkowe powinny mieć świadomość, że muszą dotrzeć do co najmniej dwóch grup odbiorców: „doświadczonych” powodzian, którzy myślą, że sami sobie poradzą i nie potrzebują pomocy i do osób w panice, zaprzeczających ze strachu niewygodnym informacjom.

Foto: Adobe Stock

Dlaczego ludzie decydują się zostać w swoim domu podczas powodzi, pomimo wyraźnych komunikatów o zagrożeniu?

Powodów jest kilka, ale na pierwszy plan wysuwają się dwa: braku zaufania do innych, zwłaszcza władz, i własna ocena zagrożenia. W sytuacji kryzysowej i niejednoznacznej polegamy w swojej ocenie na zachowaniu innych, nazywamy to informacyjnym wpływem społecznym. Im bardziej sytuacja jest niejasna, tym bardziej polegamy na otoczeniu. Mówiąc obrazowo, kiedy do domu wlewa nam się woda, wtedy wiemy już, że sytuacja jest poważna. Jeżeli widzimy tylko prognozę pogody, łatwiej nam wmówić sobie, że nas to nie dotyczy, że jeszcze mamy czas, że powódź może "przejdzie bokiem". Do tego dochodzi problem z zaufaniem – ewakuacja wymaga pozostawienia dobytku, który ktoś może nam ukraść, zniszczyć, uszkodzić. Wreszcie, przygotowanie się do ewakuacji to decyzja kosztowna, wymagająca wysiłku fizycznego i emocjonalnego, a niepotrzebnego wysiłku zwykle staramy się unikać.

Czy zjawisko zaprzeczania lub minimalizowania zagrożenia jest częste w takich sytuacjach? Jakie są jego przyczyny?

Częściowo odpowiedziałam na to pytanie wcześniej – zaprzeczanie ma miejsce zwłaszcza wtedy, kiedy sytuacja budzi silny lęk. Jeśli w dodatku jest sytuacją niejasną, wtedy łatwiej jest tak ją zinterpretować, żeby od zagrożenia się zdystansować i mu zaprzeczyć. Dzieje się tak zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, które ze swojej natury są nagłe, nietypowe, trudno je przewidzieć i nie stykamy się z nimi osobiście na co dzień. Dotyczy to powodzi. Lęk jest nieprzyjemny, więc próbujemy go uniknąć. Konstruktywne poradzenie sobie z lękiem, czyli przygotowanie się na ewakuację lub zabezpieczenie dobytku wymaga wysiłku, który może okazać się niepotrzebny, jeżeli uda się uniknąć zagrożenia. Stąd częste w takich okolicznościach myślenie życzeniowe i zniekształcanie rzeczywistości, by okazała się mniej straszna.

Czytaj więcej

Dyrektorka szkoły w Nysie: Prawie wszystkie szkoły w mieście zostały zniszczone przez powódź

Jak ważne są więzi społeczne i sąsiedzkie w decyzji o ewakuacji? Czy ludzie często pozostają w domu, bo widzą, że inni sąsiedzi również nie chcą się ewakuować?

Tak, to tak zwany społeczny dowód słuszności, który działa szczególnie mocno w sytuacjach niejasnych, kiedy sami nie wiemy, co robić. Bardziej ufamy osobom, które znamy. Nasi sąsiedzi są tak samo narażeni na skutki powodzi, jak my, bo przecież mieszkają w tym samym miejscu. Komunikaty służb i władz lokalnych to komunikaty od obcych osób, których nie znamy i którym ufamy mniej, bo Polacy ogólnie nie wierzą w skuteczność władz. Często bardziej wierzymy sąsiadowi niż fachowcom od pogody.

Jakie znaczenie ma poczucie kontroli lub jej braku w takiej sytuacji? Czy ludzie mogą myśleć, że sami lepiej poradzą sobie z zagrożeniem, niż ewakuując się?

Poczucie kontroli jest tu kluczowe, obok zaufania do źródła informacji. Paradoksalnie najbardziej narażone są osoby, które żyją na terenach powodziowych i mają już swoje doświadczenia z poprzednich sytuacji kryzysowych. Im się wydaje, że wiedzą, co robić w takiej sytuacji. Powodzie ekstremalne zdarzają się rzadko. Ci, co je przeżyli i w związku z tym cierpią na zespół stresu pourazowego, będą reagować silnym stresem na każdą nową powódź. Ale osoby, które stykały się z drobniejszymi wydarzeniami mogą mieć poczucie nadmiernej, iluzorycznej kontroli. Poza tym decyzja o ewakuacji jest bardzo trudna, gdyż dochodzi problem zabezpieczenia dobytku – ludzie wierzą w to, że sami najlepiej zadbają o swój dom, a ktoś obcy nie będzie umiał odpowiednio się nim zająć.

Czytaj więcej

Mec. Joanna Parafianowicz: Skorzystanie z okna życia nie powinno być oceniane negatywnie

Czy media i komunikaty od służb ratunkowych są zawsze wystarczająco przekonujące? Jak można poprawić sposób informowania ludzi o konieczności ewakuacji?

Kluczowe jest wzbudzenie zaufania i prostota przekazu. Na przykład, w czasie obecnej powodzi media informowały o systemie komunikowania się w razie potrzeby. Rysunki z kolorami to niezły pomysł, ale szkoda, że nie pokazano praktycznych przykładów takiej "flagi" (np. wywieszonego ręcznika czy obrusa). Wprowadzanie dodatkowych kolorów może być już nadmierną komplikacją, zwłaszcza dla osoby w nagłym kryzysie, której właśnie zalało dom i nie ma głowy do szukania akurat takiego, a nie innego koloru "flagi". Dobrym systemem jest powiadamianie SMS-em o zagrożeniach pogodowych - żeby działał on w pełni efektywnie, musi być bardzo dokładny, by nie generował komunikatów o zagrożeniu bez potrzeby. Taki bardzo dokładny system działa np. w Kanadzie.

Jakie strategie psychologiczne mogłyby pomóc w przekonaniu ludzi do szybszego podejmowania decyzji o ewakuacji w sytuacjach kryzysowych, takich jak powódź?

Znamy bardzo wiele technik skutecznego oddziaływania na ludzi, wykorzystujemy je na co dzień w marketingu i reklamie. Służby ratunkowe powinny mieć świadomość, że muszą dotrzeć do co najmniej dwóch grup odbiorców: „doświadczonych” powodzian, którzy myślą, że sami sobie poradzą i nie potrzebują pomocy i do osób w panice, zaprzeczających ze strachu niewygodnym informacjom. Dobrze działa w takim wypadku obraz – osób, które zostały dotknięte skutkami tej konkretnej powodzi. Nie wystarczy tylko uświadamiać i straszyć, bo wzbudzi to lęk i chęć zaprzeczenia. Jednocześnie trzeba pokazywać pożądane zachowania i sukcesy służb w udzielaniu pomocy ofiarom powodzi. Przywraca to poczucie kontroli nad sytuacją i wzbudza zaufanie do służb pomocowych. Ludzie boją się też nie tylko bezpośrednich skutków powodzi, ale i bardziej długotrwałych następstw. Czy będą mieli gdzie się zatrzymać? Czy ktoś dostarczy im żywności? Czy uzyskają pomoc finansową, kiedy ich dobytek zostanie zniszczony? Komunikaty o zagrożeniu powinny więc także odnosić się do tych obaw, nie tylko mówiąc o nich wprost, ale i pokazując, że mamy na nie odpowiednie metody zaradcze (przygotowane miejsca noclegowe, proste i szybkie procedury udzielania zapomóg). Warto pamiętać o tym, że kiedy już mamy do czynienia z szybko zbliżającą się powodzią, ludzie nie myślą racjonalnie – nie mają na to czasu i możliwości. Stąd istotny jest prosty, precyzyjny przekaz, oparty na obrazie, w miejsce skomplikowanych procedur czy detalicznych prognoz pogody i statystyk. Dlatego trzeba nie tylko pomyśleć o tym, co zrobić w czasie tej konkretnej powodzi, ale jak stworzyć system przygotowujący ludzi na podobne zagrożenia – poprzez programy edukacyjne, także w szkołach, opracowanie prostego systemu sygnałowego, zwiększenie zaufania do służb lokalnych, czy nawet tworzenie filmów i seriali takich jak „Wielka woda”. On bardzo trafnie pokazał mechanizmy psychologiczne i systemowe, które zadziały się w trakcie pamiętnej powodzi we Wrocławiu. Pytanie, czy umiemy uczyć się na starych błędach?

Prof. dr hab. Magdalena Żemojtel-Piotrowska

Prof. dr hab. Magdalena Żemojtel-Piotrowska

Archiwum prywatne

Prof. dr hab. Magdalena Żemojtel-Piotrowska

Dyrektor instytutu psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, kierownik Centrum Psychologii Międzykulturowej, autorka ponad 90 publikacji z dziedziny psychologii społecznej, międzykulturowej i politycznej. Specjalizuje się w badaniach nad narcyzmem, roszczeniowością i dobrostanem, zwłaszcza w kontekście zachowań społecznych i postrzegania świata społecznego. Prezydent European Association of Psychological Assessment, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Psychologii Społecznej.

Dlaczego ludzie decydują się zostać w swoim domu podczas powodzi, pomimo wyraźnych komunikatów o zagrożeniu?

Powodów jest kilka, ale na pierwszy plan wysuwają się dwa: braku zaufania do innych, zwłaszcza władz, i własna ocena zagrożenia. W sytuacji kryzysowej i niejednoznacznej polegamy w swojej ocenie na zachowaniu innych, nazywamy to informacyjnym wpływem społecznym. Im bardziej sytuacja jest niejasna, tym bardziej polegamy na otoczeniu. Mówiąc obrazowo, kiedy do domu wlewa nam się woda, wtedy wiemy już, że sytuacja jest poważna. Jeżeli widzimy tylko prognozę pogody, łatwiej nam wmówić sobie, że nas to nie dotyczy, że jeszcze mamy czas, że powódź może "przejdzie bokiem". Do tego dochodzi problem z zaufaniem – ewakuacja wymaga pozostawienia dobytku, który ktoś może nam ukraść, zniszczyć, uszkodzić. Wreszcie, przygotowanie się do ewakuacji to decyzja kosztowna, wymagająca wysiłku fizycznego i emocjonalnego, a niepotrzebnego wysiłku zwykle staramy się unikać.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Psychologia
Pary świadomie rezygnujące z dzietności ryzykują rozpad związku? Psycholog wyjaśnia
Psychologia
Social Battery - dotkliwy rodzaj wyczerpania emocjonalnego. Na czym polega?
Psychologia
Oto jedyna rzecz, w którą naprawdę warto inwestować. "Nie ulega habituacji"
Psychologia
Docenianie codzienności poprawia jakość życia. Cenne rady psychologa
Psychologia
Senna separacja: oznaka kłopotów w związku czy zbawienie dla partnerów? Wyniki badania