Czy profilaktyka i wczesne wykrywanie raka piersi to wciąż problematyczny temat w Polsce?
Anna Kupiecka: Zdecydowanie tak, choć widzę też pozytywne zmiany. Coraz częściej dzwonią do mnie kobiety, które są przerażone tym, że wykryto u nich raka. Kiedy pytam o szczegóły, okazuje się, że guz ma zaledwie 6 milimetrów. To jest właśnie sedno wczesnego wykrywania – złapać nowotwór, zanim urośnie do centymetra. Te kobiety mają niemal 100 proc. szans na pełne wyleczenie. To dla najlepszy scenariusz – właśnie po to są kampanie edukacyjne, właśnie dlatego warto mówić o profilaktyce. Takie diagnozy to dowód na to, że coś się zmienia – kobiety częściej się badają, szybciej reagują, i dzięki temu mają większe szanse na wyleczenie.
Ale obok tego optymizmu mam w sobie też złość i poczucie niesprawiedliwości. Bo kilka dni temu odbyłam bardzo trudną rozmowę z pacjentką, której guz wyszedł już przez skórę, całkowicie zniszczył pierś. Leczenie, które jej zaproponowano, ma jedynie charakter podtrzymujący – nikt już nie mówi o wyleczeniu, bo na to jest za późno. A pierwsze zmiany wyczuła pięć lat temu. Pięć lat straconego czasu, gdy można było działać. I to jest ta druga strona medalu – wciąż zbyt wiele kobiet otrzymuje diagnozę późno, bo albo się bały, albo nikt ich nie wysłuchał, albo system zawiódł. Dlatego temat wciąż jest aktualny i wymaga uwagi.
Pani również chorowała w przeszłości na nowotwór piersi. Czy jeśli choroba by się nie pojawiła, też zajęłaby się pani działaniami na rzecz jej wczesnego wykrywania?
Prawdę mówiąc: nie. W mojej rodzinie temat nowotworów praktycznie nie istniał. Nikt nie chorował albo o tym się po prostu nie mówiło. Kiedy ja zachorowałam, byliśmy kompletnie zagubieni. Cała rodzina poruszała się po omacku, nikt nie wiedział, co robić, jak rozmawiać, gdzie szukać informacji. To doświadczenie było bardzo trudne, ale też zmieniające. Przed diagnozą byłam odporna na wszelkie kampanie edukacyjne. Miałam wrażenie, że to mnie nie dotyczy – że jestem za młoda, że rak piersi to problem kobiet dużo starszych. To było klasyczne wyparcie podszyte strachem i ignorancją. Dopiero gdy sama przeszłam przez chorobę, zrozumiałam, jak bardzo brakuje miejsca, w którym kobieta w szoku po diagnozie znajdzie zarówno profesjonalne wsparcie, jak i zwykłe ludzkie zrozumienie. I właśnie to staramy się stworzyć w fundacji.
Czytaj więcej
Badania prowadzone na całym świecie wyraźnie dowodzą, że zachorowania na nowotwory piersi mają sw...
Na czym konkretnie polega działalność Fundacji OnkoCafe i Różowych Patroli?
Działamy bardzo praktycznie. Naszym celem jest być jak najbliżej pacjentek – nie tylko w teorii, ale w codziennym życiu. Organizujemy warsztaty, grupy wsparcia, różnego rodzaju zajęcia od jogi po dramaterapię oraz spotkania ze specjalistami – psychoonkologami, fizjoterapeutami, dietetykami. Jesteśmy obecne na każdym etapie choroby – od momentu diagnozy, przez leczenie, aż po powrót do „normalnego” życia. Pomagamy oswoić lęk, zrozumieć system, odnaleźć się w procedurach.