Pajączki na nogach to nie tylko problem estetyczny. Mogą być objawem poważnej choroby

Występujące na nogach telangiektazje, czyli rozszerzone naczynia krwionośne, popularnie nazywane pajączkami, uważane są często za defekt kosmetyczny. Tymczasem może być to jeden z objawów przewlekłej niewydolności żylnej, świadczący o problemach w funkcjonowaniu głębiej położonych żył powierzchniowych.

Publikacja: 03.10.2024 12:07

Na zdrowie nóg korzystnie wpływa jazda na rowerze, pływanie, nordic walking, bieganie (o ile nie ma

Na zdrowie nóg korzystnie wpływa jazda na rowerze, pływanie, nordic walking, bieganie (o ile nie ma do niego przeciwwskazań).

Foto: Adobe Stock

Przewlekła niewydolność żylna (PNŻ) może dotyczyć nawet 60 proc. dorosłych osób - czytamy w artykule opracowanym przez członków Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego i opublikowanym w Przeglądzie Dermatologicznym („Przewlekła niewydolność żylna – epidemiologia, klasyfikacja i obraz kliniczny. Rekomendacje diagnostyczno-terapeutyczne Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego”). Ponieważ jednak pierwsze objawy zwykle nie wywołują niepokoju, duża grupa chorych osób nie zgłasza się z ich powodu do lekarza. Nie ma świadomości, że cierpi na poważne, postępujące schorzenie, które może znacznie obniżyć jakość życia, a z upływem czasu prowadzić do nasilonych i trudnych do wyleczenia dolegliwości, jak żylaki, przebarwienia, zapalenia skóry, utrwalony obrzęk, owrzodzenia, zakrzepica.

Wczesna diagnostyka to podstawa

Dla większości z nas widok siateczki naczynek pod powierzchnią skóry, uczucie ciężkości nóg, opuchlizna, swędzenie skóry, a nawet ból wywołany długim staniem lub przebywaniem w bezruchu, nie są sygnałami alarmowymi, które skłaniałyby do wizyty u lekarza. Zaczynamy się niepokoić dopiero wtedy, gdy na nogach pojawiają się nabrzmiałe, poskręcane, poszerzone żyły, czyli żylaki. Tymczasem, według obowiązującej klasyfikacji CEAP, zgodnie z którą przewlekłą niewydolność żylną dzieli się na sześć kategorii, teleangiektazje lub żyły siateczkowate stanowią pierwszą grupę objawów PNŻ i zaliczane są do kategorii C1. Pozostałe to: C2 – żylaki, C3 – obrzęk, C4 – przebarwienia skórne, wyprysk, C5 – wyleczone owrzodzenia żylne, C6 – aktywne owrzodzenia żylne.

- Niezależnie od nasilenia objawów powinny być one diagnozowane i w razie potrzeby leczone, aby nie dopuścić do wystąpienia powikłań – zaznacza dr n. med. Adam Zieliński, specjalista chirurgii naczyniowej, członek Polskiego Towarzystwa Flebologicznego, Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Naczyniowej, a także jeden z pomysłodawców akcji #oglądajnogi skierowanej do pacjentów i do lekarzy.

- Podczas wizyty u lekarza pierwszego kontaktu, ale także u kardiologa czy innego specjalisty, pacjent zazwyczaj proszony jest o rozebranie się od pasa w górę – mówi dr Zieliński. – Tymczasem na nogach naprawdę dużo widać! Chcemy więc zachęcić wszystkich, zarówno pacjentów, jak i medyków, do oglądania nóg, ponieważ wczesne rozpoznanie i leczenie mogą zapobiec rozwojowi choroby, która jest progresywna, nawrotowa i z upływem czasu coraz trudniejsza do skutecznego leczenia - dodaje.

Najbardziej skutecznym sposobem diagnozowania PNŻ jest nieinwazyjne badanie USG z oceną funkcji przepływu (USG doppler). Warto z niego korzystać, ponieważ pozwala wychwycić zmiany chorobowe już na dość wczesnym etapie.

Czytaj więcej

Gra na skrzypcach podczas usuwania guza mózgu? Neurochirurg o zabiegach „awake”

Co jest przyczyną przewlekłej niewydolności żylnej?

Przyczyną zaburzenia przepływu krwi, która żyłami powinna płynąć w kierunku serca, jest niewydolność zastawek. Jeśli nie działają prawidłowo, nie zamykają się w odpowiednim momencie, krew cofa się, zaczyna zalegać w naczyniach, rozwija się nadciśnienie żylne. Ponieważ żyły są wiotkie, zaczynają się poszerzać, skręcać i z czasem przestają pełnić swoją rolę. – Wprawdzie układ żylny jest tak skonstruowany, że rolę tych niewydolnych naczyń przejmują inne, sprawne, dzięki czemu mimo wszystko krew pompowana jest do góry – tłumaczy dr Adam Zieliński. – Z czasem jednak i te żyły mogą zostać przeciążone i ulegają stopniowej destrukcji - wyjaśnia.

Specjalista wskazuje, że u pewnej grupy osób choroba może być dziedziczna. Jednak do jej rozwoju może przyczynić się również siedzący tryb życia, niedostatek aktywności fizycznej, a także otyłość, uznana za jedną z chorób cywilizacyjnych.

Obalajmy mity – apelują lekarze

Panuje przekonanie, że PNŻ to choroba ludzi starszych. – Rzeczywiście, jej prawdopodobieństwo i nasilenie rośnie wraz z wiekiem, miewamy jednak pacjentów bardzo młodych, nawet nastolatków, u których już występują objawy kliniczne niewydolności żylnej – mówi dr Adam Zieliński.

Choć wśród pacjentów przeważają kobiety, nie znaczy to, że problem nie dotyczy mężczyzn. Oni także chorują, a ponieważ rzadziej zwracają uwagę na wygląd swoich nóg, często nie dostrzegają znaków ostrzegawczych i trafiają do lekarza w momencie, gdy choroba jest już w zaawansowanym stanie.

- Innym mitem jest przekonanie, że PNŻ to niegroźna przypadłość – dodaje lekarz. – Z ankiety przeprowadzonej przez Polskie Towarzystwo Flebologiczne wynika, że ponad 50 proc. pacjentów uważa, że wystarczającym sposobem leczenia jest… unoszenie kończyn w górę. Niektórzy stosują dostępne bez recepty maści, żele, kremy, inni łykają suplementy. Chcę więc stanowczo podkreślić, że żadna z tych metod w najmniejszym nawet stopniu nie zlikwiduje choroby ani nie spowolni jej postępów. Stosowane zewnętrznie środki, np. chłodzące, mogą przynieść chwilową ulgę, jednak jedynym sposobem na zatrzymanie choroby jest leczenie specjalistyczne – czy to przy pomocy środków farmakologicznych, kompresjoterapii czy zabiegów chirurgicznych.

Czytaj więcej

Popularny słodzik może sprzyjać chorobom sercowo-naczyniowym. Wyniki badania

Nie bójmy się leczenia

Nawet osoby z zaawansowanym stopniem choroby żylnej i cierpiące na dokuczliwe objawy, miewają opory przed skorzystaniem ze specjalistycznej pomocy. Odkładają leczenie na później – ze strachu przed operacją. W niektórych przypadkach rzeczywiście potrzebne jest leczenie zabiegowe (jak podają statystyki, jest konieczne u ok. 40 proc. chorych). - Do niedawna wykonywało się głównie zabieg chirurgiczny, tzw. stripping, polegający na usunięciu niewydolnej żyły. To najbardziej inwazyjna z metod, jednak jeśli wykonuje się ją zgodnie z najnowszymi wytycznymi, może odbywać się bez bólu i nie wymagać długiej rekonwalescencji – uspokaja chirurg. – Są też dostępne metody znacznie łagodniejsze, a równie skuteczne: skleroterapia, ablacja termiczna czyli np. zamykanie żył za pomocą lasera lub fal radiowych. To zabiegi wewnątrznaczyniowe, po których bardzo szybko wraca się do normalnej aktywności – już po godzinie można na własnych nogach wyjść z gabinetu. Takie procedury rekomenduje Europejskie Towarzystwo Chirurgii Naczyniowej.

Niestety, w Polsce refundowane są tylko zabiegi chirurgiczne. Za pozostałe pacjenci muszą płacić w ramach prywatnej opieki medycznej.

Na wszystkich etapach leczenia można stosować farmakoterapię – leki nazywane fleboaktywnymi lub wenoaktywnymi pomagają łagodzić objawy choroby, pełnią jednak tylko rolę wspomagającą.

- Dużą rolę w leczeniu chorób żył odgrywa kompresjoterapia, czyli noszenie odpowiednio dobranych pończoch lub podkolanówek uciskowych – mówi dr Zieliński. – Pamiętajmy, że wyroby te muszą zostać dobrane przez specjalistę, indywidualnie dla każdego pacjenta, na podstawie dokładnych pomiarów. Przypadkowe, źle dobrane, zrobią więcej krzywdy niż pożytku - przestrzega.

Ruch to… zdrowie nóg!

Aktywność fizyczna jest dobrym sposobem na poprawienie przepływu krwi żyłach. – Pomaga nawet regularne chodzenie na spacery – mówi dr Adam Zieliński. – Gdy chodzimy – ale w odpowiedni sposób, stawiając kroki z pięty, uruchamiamy wewnętrzną „pompę”, krew zaciągana jest do góry, a zastawki żylne pracują sprawniej – dodaje.

Na zdrowie nóg korzystnie wpływa także jazda na rowerze, pływanie, nordic walking, bieganie (o ile nie ma do niego przeciwwskazań). Szkodzi długotrwałe siedzenie lub stanie bez ruchu. A także chodzenie na obcasach, ponieważ powoduje ono napinanie mięśni w sposób, który utrudnia swobodny przepływ krwi.

Przewlekła niewydolność żylna (PNŻ) może dotyczyć nawet 60 proc. dorosłych osób - czytamy w artykule opracowanym przez członków Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego i opublikowanym w Przeglądzie Dermatologicznym („Przewlekła niewydolność żylna – epidemiologia, klasyfikacja i obraz kliniczny. Rekomendacje diagnostyczno-terapeutyczne Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego”). Ponieważ jednak pierwsze objawy zwykle nie wywołują niepokoju, duża grupa chorych osób nie zgłasza się z ich powodu do lekarza. Nie ma świadomości, że cierpi na poważne, postępujące schorzenie, które może znacznie obniżyć jakość życia, a z upływem czasu prowadzić do nasilonych i trudnych do wyleczenia dolegliwości, jak żylaki, przebarwienia, zapalenia skóry, utrwalony obrzęk, owrzodzenia, zakrzepica.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Popularny słodzik może sprzyjać chorobom sercowo-naczyniowym. Wyniki badania
Zdrowie
Gra na skrzypcach podczas usuwania guza mózgu? Neurochirurg o zabiegach „awake”
Zdrowie
Badanie pokazało, że weekendowe nadrabianie zaległości w śnie jest ważne dla zdrowia
Zdrowie
Odkryto nowy ważny powód, dla którego ciężarne powinny jeść ryby. Chodzi o autyzm
Zdrowie
Jakich chorób będzie więcej po powodzi? Dr n. med. Grażyna Cholewińska wyjaśnia