„Noc. Ten magiczny czas, kiedy miasto rozświetla się i ożywa odgłosem obcasów stukających po bruku. W sercu wieczornych emocji, Rouge Allure Velvet nadaje tempa tej nocy bez ograniczeń” – tak snuje się marketingowa opowieść o ośmiu odcieniach szminki – od czerwieni, przez róż, oranż, po fuksję i brąz. Wszystkie podkreślają delikatną i zmysłową urodę Margot Robbie, która od premiery „Barbie” zyskuje coraz większe rzesze fanów. Nie wszyscy jednak wiedzą, że nie tylko jest odpowiedzialna za tytułową rolę, ale za całą produkcję tego hitu, który w 17 dni po wejściu do kin zarobił miliard dolarów.
„Jako dziecko byłem bardzo dramatyczna (…)"
Jako dziecko nie była specjalną fanką lalki Barbie. Nie przypomina sobie, żeby miała choć jedną, ale jej kuzynka miała ich dużo, więc bawiły się nimi u niej w domu. „Smażyły” też placki z błota, bawiły się ciężarówkami, budowały forty i różne kryjówki. Wychowała się w Queensland w Australii. Urodziła się 2 lutego 1990 roku jako trzecia z czwórki rodzeństwa. Jej ojciec miał plantację trzciny cukrowej, a matka była fizjoterapeutką. Kiedy Margot skończyła pięć lat, ojciec odszedł od rodziny i od tamtej pory utrzymywała z nim sporadyczny kontakt. Często wyjeżdżali z matką i rodzeństwem na farmę do dziadków. Tam odbywały się przedstawienia dla rodziny organizowane przez przyszłą gwiazdę. Do ich oglądania nie tylko zmuszała domowników, ale również kazała im płacić za bilety wstępu. Żartuje, że już jako dziecko była bardzo przedsiębiorcza.
Rozpierała ją energia, więc matka zdecydowała, że pójdzie do szkoły cyrkowej, gdzie trenowała ewolucje na trapezie. W szkole średniej uczyła się aktorstwa. Jako nastolatka była bardzo pracowita. Dorabiała jednocześnie jako barmanka, sprzedawczyni w Subway’u (kilka lat później wystąpiła w reklamie tej sieci) i sprzątała domy. Szybko przeniosła się do Melbourne, żeby spełnić swoje marzenie o byciu aktorką. Wystąpiła w kilku serialach i podjęła decyzję o przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych. Zadebiutowała tam w telewizji w 2011 roku i wtedy zainteresowała się produkcją. W przerwach zadawała reżyserowi wiele pytań, więc pewnego razu podarował jej książkę o kinematografii. Ma ją do dzisiaj i ciągle stanowi ona jej źródło inspiracji.
Od tego czasu zagrała komiksową dziewczynę Jockera, Harley Quinn, kontrowersyjną łyżwiarkę figurową Tonyę Harding, czy zamordowaną aktorkę Sharon Tate u Quentina Tarantino. Po roli w „Wilku z Wall Street” u boku Leonardo DiCaprio jej kariera nabrała rozpędu, a dzięki „Barbie” stała się rozpoznawalna na całym świecie.
Zapytana przez dziennikarkę magazynu „L’Officiel”, co oznacza dla niej bycie w branży od 20 lat, odpowiedziała: „Oznacza to, że zbudowałaś karierę nie tylko na wyglądzie. Oznacza to, że udowodniłaś, że masz talent, zdrowy rozsądek, dobry instynkt, że ciężko pracujesz... i że masz grubą skórę!”.