Mój ojciec nie żyje już od 8 lat, a pamiętam, że kiedy oglądaliśmy ostatnią w jego życiu relację z festiwalu filmowego w Gdyni, patrząc na to, co się dzieje na scenie, powtarzał: Na mnie już czas, mój świat umiera. Wrażenie na nim robili artyści odbierający nagrody w dresowych spodniach, wymiętych koszulach, rozczochrani i posługujący się daleką od ideału polszczyzną. Nie wydawali się zakłopotani swoją postawą – jedynie wprawiali w zakłopotanie tych, dla których zasady dobrego tonu wciąż mają jakieś znaczenie.
Wspomnienie gdyńskiego festiwalu już dawno puściłam w niepamięć, nowych wrażeń dostarcza mi bowiem od lat każda wizyta w teatrze. Ludzie ubrani w stroje „prosto z działki”, w kolorowe bluzy z kapturami i napisami w stylu „Diet sucks”, ortalionowe kamizelki typu „byłem na rybach”, sportowe buty albo kalosze. Kobiety trafiają do świątyni sztuki z ogromnymi siatami, jakby wracały z zakupów w dyskoncie spożywczym. Fryzury to osobny temat. Nie każdy wychodzi z założenia, że włosy przed wielkim wyjściem myć warto. Niektórzy chyba nawet chcą, by po fryzurze inni mogli szybko zgadnąć, czy sypiają na boku, czy na wznak. Wciąż zadziwia mnie, że miłośnicy teatru przepychają się na swoje miejsca tyłem do siedzących w rzędzie osób, że niemal podczas każdego spektaklu komuś dzwoni telefon, że pół widowni kaszle przez co najmniej jeden akt, a są i tacy, którzy jedzą batony i kanapki – bo w domu pewnie przyzwyczaili się do oglądania telewizji w trakcie posiłku… No i rzadko kiedy wszyscy widzowie są w stanie wytrzymać końcowe brawa – najważniejsze, by nie stać w długiej kolejce do szatni i jak najszybciej wyjść. Pytam zatem: po co w ogóle przychodzić, jeśli na własnej kanapie można w tym czasie spokojnie obejrzeć niczego niewymagające od widzów programy?
Torebka jako danie główne
Ostatnio na Instagramie Kamila Kalińczak, czyli ĄĘ Pani od polskiego, zwróciła uwagę na to, że internet zalany jest zdjęciami markowych torebek fotografowanych na restauracyjnym stole. Obok jedzenia. Leżących na obrusie. „Trend” maczania kopertówki w sosie dawno już wpadł mi w oko. I faktem jest – wciąż pozostawia niesmak.
Czy te szczegóły są ważne? Są. Mówią o człowieku więcej niż służbowa wizytówka. Dają obraz jego domu, zasad, wyczucia i szeroko pojętej wrażliwości.
Tym większe było ostatnio moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam reklamę jednej z luksusowych marek, z udziałem światowej sławy gwiazd kina, w której torebka ląduje właśnie na stole, na białym obrusie. Jako danie główne całej kampanii. Czy nawet w wielkim świecie brak klasy to nic wielkiego?