Już od początku października w internecie daje się zauważyć wzmożoną dyskusję rodziców szukających odpowiedzi na pytanie, dlaczego Dzień Edukacji Narodowej – 14 X – jest dniem wolnym od lekcji i wyrażających swoje negatywne odczucia związane z tym faktem. Co i raz pojawiają się opinie, że system stawia rodziców pod ścianą, że dezorganizuje im życie, że obarcza dodatkowym ciężarem i że przecież tak nie może być, żeby dziecku przepadały lekcje z byle powodu, a rodzicom wpadał do grafiku dodatkowy dzień z córką lub synem – nieuwzględniony w perfekcyjnie i dużo wcześniej opracowanym planie na przetrwanie roku szkolnego.
Przyczyny frustracji rodziców w Dniu Nauczyciela
Prawie nikt z tych najgłośniej skarżących się na trudną sytuację spowodowaną wolnym dniem w szkole nie pamięta, że w każdej placówce w tym dniu organizowane są tzw. zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. W praktyce właściwie niczym nie różnią się one od tych, które każdego dnia oferowane są uczniom spędzającym czas w świetlicy. Dzieci bawią się w grupach, oglądają telewizję, czytają, przy sprzyjającej pogodzie spędzają czas na świeżym powietrzu. Kiedy przy okazji ożywionej dyskusji towarzyszącej organizacji czasu uczniów w Dniu Edukacji Narodowej pojawiają się zarzuty, że oferta szkoły zaplanowana na ten dzień jest nie dość atrakcyjna, zastanawiam się, dlaczego tylko wtedy podnosi się ten temat? Dlaczego na co dzień rodzice nie analizują tak dogłębnie aktywności proponowanych ich dzieciom w świetlicy – a wielu odbiera je z placówek w ostatniej chwili przed zamknięciem? Ciekawe, że wtedy nikogo nie tylko to nie bulwersuje, ale nawet nie zajmuje – a przynajmniej nie na tyle, żeby pisać o tym i dawać upust swoim emocjom w sieci.
Czytaj więcej
Do tego, że istnieją miejsca, w których dzieci ma nie być, warto podejść ze zrozumieniem. To właśnie jest tolerancja.
Jednym z argumentów najczęściej podnoszonych przez ludzi biorących udział we wspomnianej ożywionej dyskusji jest ten dotyczący specyfiki pracy, która nie pozwala na swobodną organizację czasu i zajmowanie się dzieckiem w takim dniu jak 14 października. Fakt: z tym trudno polemizować. Na pewno są setki ludzi, którzy nie będą mogli wziąć urlopu tylko dlatego, że ich dzieci w Dniu Edukacji Narodowej nie idą do szkoły. Równie wielu rodziców nie będzie w stanie zabrać ze sobą malucha do pracy – o tym dyskutujący internauci również wspominają. Biorąc jednak pod uwagę osobiste doświadczenia – mój syn jest tegorocznym pierwszoklasistą i dziś w jego szkole odbywało się ślubowanie uczniów – stwierdzam, że kłopoty związane z organizacją czasu wolnego od pracy chyba nie są tak poważne, jak się je przedstawia w internecie. Liczebność gości biorących udział we wspomnianej uroczystości była imponująca. Całe rodziny – dosłownie: całe! – towarzyszyły pierwszakom pasowanym dziś na ucznia w szkole, w której miałam okazję być. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że dużo liczniejszą grupę stanowiły dzieci, które przyszły na wydarzenie, o którym mowa, z obojgiem rodziców niż te, z którymi było tylko jedno z nich. Dało się! Co więcej: żaden – dosłownie: żaden! – z kilkudziesięciorga świeżo pasowanych na uczniów maluchów nie został w szkole na dyżur opiekuńczo-wychowawczy. Jak to możliwe…? Przecież w wirtualnym świecie tak głośno wybrzmiewa rozpacz i wściekłość rodziców „uziemionych po całości” koniecznością zorganizowania opieki dla dzieci na 14 października – a przy okazji i kilka innych dni w roku, w których w szkołach nie ma lekcji, a dorośli muszą wtedy iść do pracy… Czyżby to „efekt internetu” dawał o sobie znać…? Wiadomo: nie ma lepszej przestrzeni do narzekania i krytykowania niż dająca pozory anonimowości sieć.
Czytaj więcej
Początek roku szkolnego to czas, w którym wielu rodziców podejmuje decyzje i zobowiązania dotyczące rozwoju i edukacji ich dzieci. Przy tej okazji często pojawiają się pytania, do jakiego stopnia dorośli powinni się angażować w naukę dziecka. Oto, jakie rady w tym zakresie ma pedagog.