Zajęcia opiekuńczo-wychowawcze w Dniu Nauczyciela da się przeżyć

Rodzice krytykują zajęcia opiekuńczo-wychowawcze organizowane w szkołach w Dniu Nauczyciela, a na co dzień niespecjalnie analizują aktywności proponowane ich dzieciom w świetlicy, mimo że wielu odbiera je z placówek w ostatniej chwili przed zamknięciem. Dlaczego?

Publikacja: 14.10.2024 17:34

W wirtualnym świecie głośno wybrzmiewa niezadowolenie rodziców zmuszonych do zorganizowania opieki d

W wirtualnym świecie głośno wybrzmiewa niezadowolenie rodziców zmuszonych do zorganizowania opieki dla dzieci w Dniu Nauczyciela..

Foto: Adobe Stock

Już od początku października w internecie daje się zauważyć wzmożoną dyskusję rodziców szukających odpowiedzi na pytanie, dlaczego Dzień Edukacji Narodowej – 14 X – jest dniem wolnym od lekcji i wyrażających swoje negatywne odczucia związane z tym faktem. Co i raz pojawiają się opinie, że system stawia rodziców pod ścianą, że dezorganizuje im życie, że obarcza dodatkowym ciężarem i że przecież tak nie może być, żeby dziecku przepadały lekcje z byle powodu, a rodzicom wpadał do grafiku dodatkowy dzień z córką lub synem – nieuwzględniony w perfekcyjnie i dużo wcześniej opracowanym planie na przetrwanie roku szkolnego.

Przyczyny frustracji rodziców w Dniu Nauczyciela

Prawie nikt z tych najgłośniej skarżących się na trudną sytuację spowodowaną wolnym dniem w szkole nie pamięta, że w każdej placówce w tym dniu organizowane są tzw. zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. W praktyce właściwie niczym nie różnią się one od tych, które każdego dnia oferowane są uczniom spędzającym czas w świetlicy. Dzieci bawią się w grupach, oglądają telewizję, czytają, przy sprzyjającej pogodzie spędzają czas na świeżym powietrzu. Kiedy przy okazji ożywionej dyskusji towarzyszącej organizacji czasu uczniów w Dniu Edukacji Narodowej pojawiają się zarzuty, że oferta szkoły zaplanowana na ten dzień jest nie dość atrakcyjna, zastanawiam się, dlaczego tylko wtedy podnosi się ten temat? Dlaczego na co dzień rodzice nie analizują tak dogłębnie aktywności proponowanych ich dzieciom w świetlicy – a wielu odbiera je z placówek w ostatniej chwili przed zamknięciem? Ciekawe, że wtedy nikogo nie tylko to nie bulwersuje, ale nawet nie zajmuje – a przynajmniej nie na tyle, żeby pisać o tym i dawać upust swoim emocjom w sieci.

Czytaj więcej

Marta Jarosz: Lokale wolne od dzieci to najlepsze, co można zrobić

Jednym z argumentów najczęściej podnoszonych przez ludzi biorących udział we wspomnianej ożywionej dyskusji jest ten dotyczący specyfiki pracy, która nie pozwala na swobodną organizację czasu i zajmowanie się dzieckiem w takim dniu jak 14 października. Fakt: z tym trudno polemizować. Na pewno są setki ludzi, którzy nie będą mogli wziąć urlopu tylko dlatego, że ich dzieci w Dniu Edukacji Narodowej nie idą do szkoły. Równie wielu rodziców nie będzie w stanie zabrać ze sobą malucha do pracy – o tym dyskutujący internauci również wspominają. Biorąc jednak pod uwagę osobiste doświadczenia – mój syn jest tegorocznym pierwszoklasistą i dziś w jego szkole odbywało się ślubowanie uczniów – stwierdzam, że kłopoty związane z organizacją czasu wolnego od pracy chyba nie są tak poważne, jak się je przedstawia w internecie. Liczebność gości biorących udział we wspomnianej uroczystości była imponująca. Całe rodziny – dosłownie: całe! – towarzyszyły pierwszakom pasowanym dziś na ucznia w szkole, w której miałam okazję być. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że dużo liczniejszą grupę stanowiły dzieci, które przyszły na wydarzenie, o którym mowa, z obojgiem rodziców niż te, z którymi było tylko jedno z nich. Dało się! Co więcej: żaden – dosłownie: żaden! – z kilkudziesięciorga świeżo pasowanych na uczniów maluchów nie został w szkole na dyżur opiekuńczo-wychowawczy. Jak to możliwe…? Przecież w wirtualnym świecie tak głośno wybrzmiewa rozpacz i wściekłość rodziców „uziemionych po całości” koniecznością zorganizowania opieki dla dzieci na 14 października – a przy okazji i kilka innych dni w roku, w których w szkołach nie ma lekcji, a dorośli muszą wtedy iść do pracy… Czyżby to „efekt internetu” dawał o sobie znać…? Wiadomo: nie ma lepszej przestrzeni do narzekania i krytykowania niż dająca pozory anonimowości sieć.

Czytaj więcej

Jak mądrze wspierać dziecko w nauce? "Rodzic nie może być środkiem zastępczym"

Zajęcia opiekuńczo-wychowawcze w szkole – to da się przeżyć

I jeszcze jedna osobista refleksja: przywołane już dwukrotnie w tym tekście zajęcia opiekuńczo-wychowawcze to nie zło. Ba!, moja córka – już doświadczona uczennica – twierdzi, że najważniejszym powodem, który zniechęcał ją do uczestniczenia w nich – była nieobecność innych dzieci. Co ważne: tę nieobecność dzieci warunkowała w większości przypadków wyłącznie decyzja rodziców – ich przekonanie, że skoro nie ma lekcji, to nie warto kazać córce czy synowi iść do szkoły.

Kilka lat temu, nieświadoma społecznej niechęci do instytucji dyżuru, wysłałam na niego swoje starsze dziecko. Nie było zachwycone tym czasem, ale przeżyło go. Jest nawet zadowolone, bo może powiedzieć młodszemu bratu, co tam się robi i jak to wygląda. On na razie nie miał okazji tego doświadczyć i nie wiem, czy będzie miał, bo – muszę przyznać – uległam modzie na nieposyłanie dzieci do szkoły w dni, w które nie ma w niej lekcji. Mam szczęście: jestem w stanie zorganizować aktywność zawodową tak, żeby się nimi zająć. Nie przyszłoby mi jednak do głowy, żeby potępiać w czambuł rzeczone dyżury. Prawda jest taka, że ten, kto faktycznie nie ma z kim zostawić dziecka, wyśle je 14 października do szkoły, a ta zapewni mu opiekę i raczej nikomu krzywda się nie stanie.

Już od początku października w internecie daje się zauważyć wzmożoną dyskusję rodziców szukających odpowiedzi na pytanie, dlaczego Dzień Edukacji Narodowej – 14 X – jest dniem wolnym od lekcji i wyrażających swoje negatywne odczucia związane z tym faktem. Co i raz pojawiają się opinie, że system stawia rodziców pod ścianą, że dezorganizuje im życie, że obarcza dodatkowym ciężarem i że przecież tak nie może być, żeby dziecku przepadały lekcje z byle powodu, a rodzicom wpadał do grafiku dodatkowy dzień z córką lub synem – nieuwzględniony w perfekcyjnie i dużo wcześniej opracowanym planie na przetrwanie roku szkolnego.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie
Joanna Parafianowicz o śmierci nękanej nastolatki: Każdy powinien spojrzeć w lustro
Opinie
Mec. Joanna Parafianowicz: Czy młodzieżowi idole powinni reklamować fastfood?
Opinie
Kto pokazuje, ten ryzykuje. Joanna Parafianowicz o kradzieżach u celebrytów
Opinie
Ukrainki na wojnie - nie chcą być tylko ofiarami konfliktu
Opinie
Maria Kalesnikawa - najbardziej znana ofiara reżimu na Białorusi. Co się z nią dzieje?