Będę adwokatem diabła i zapytam: co właściwie takiego złego jest w chęci bycia perfekcyjną i dążeniu do rozwoju? Tak można by przecież rozumieć poczucie „bycia niewystarczającą” w kobiecym wydaniu.
Sylwia Petryna: Dążenie do rozwoju samo w sobie nie jest złe – przeciwnie, to motor napędowy zmiany i samodoskonalenia. Problem pojawia się wtedy, gdy rozwój nie wynika z wewnętrznej potrzeby, lecz z poczucia „muszę, bo inaczej nie będę dość dobra”. Perfekcjonizm bywa pułapką, bo zamiast cieszyć się procesem, skupiamy się na ciągłym poprawianiu siebie – często w sposób, który nigdy nie daje satysfakcji. W kontekście kobiecego poczucia „niewystarczalności” oznacza to życie pod presją powinności, „gorsetów” i społecznych oczekiwań, które są niemożliwe do spełnienia w 100 procentach.