Stina Seger: Moje zapachy są efektem historii, które widzę w trakcie medytacji

“Kobiety są ważne” – podkreśla właścicielka marki perfumeryjnej Bibbi Parfum. Każdy stworzony przez nią zapach to "tłumaczenie" osobistych duchowych doświadczeń.

Publikacja: 02.01.2024 16:21

Stina Seger: Zapachy Bibbi są złożone, każdy może interpretować je w sposób indywidualny.

Stina Seger: Zapachy Bibbi są złożone, każdy może interpretować je w sposób indywidualny.

Foto: Archiwum prywatne

Rozpoczynałaś karierę jako graficzka. Jak to się stało, że ostatecznie zostałaś kreatorką perfum?

Stina Seger: Zapachy zawsze mnie intrygowały. Odkąd pamiętam, zmysł powonienia był niezwykle istotnym elementem mojego życia. I niekoniecznie chodzi mi o zapachy perfum, ale chociażby o zapachy domów. Powonienie to mój najsilniejszy zmysł, a zapach to pierwsze, co odnotowuję, gdy poznaję nowe miejsca czy osoby. Ale moją karierę rozpoczynałam jako graficzka, przez prawie 10 lat miałam własną agencję graficzną w Szwecji. Tworzyłam też czasopismo poświęcone sztuce i ogrodnictwu — wszystko co robiłam oscylowało wokół tematów związanych grafiką i sztuką. W pewnym momencie jednak postanowiłam opuścić firmę i rozpocząć pracę jako grafik freelancer. Na krótko zatrzymałam się w Kopenhadze i tam poznałam Jana (Jan Vilhelm Ahlgren, założyciel firmy Vilhelm Parfumerie – przyp. red.). I szczerze mówiąc, doświadczyłam miłości od pierwszego wejrzenia!

 To był niezwykle ważny moment w moim życiu. Dopiero co kupiłam nowe mieszkanie, nie zdążyłam się jeszcze do niego wprowadzić, więc mieszkałam chwilowo u mamy. Jan przyjechał z Nowego Jorku, ale głównie przebywał w Paryżu. Poznaliśmy się w Kopenhadze i jako że trudno było podjąć decyzję, gdzie zamieszkać, Jan zaproponował, żebym pojechała z nim na rok do Paryża. Zgodziłam się i już tu zostałam.

Pochodzę ze Szwecji i szybko zorientowałam się, że nie jest to kraj skupiony na przemyśle perfumeryjnym. Być może teraz powoli się to zmienia, ale gdy byłam młodsza, w ogóle nie brałam pod uwagę, że mogłabym pracować jako kreatorka perfum. Kiedy więc poznałam Jana, otworzył się przede mną całkiem nowy świat. Szybko zaczęłam pracować z nim jako graficzka. Mamy na koncie wiele wspólnych osiągnięć kreatywnych. To wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu, że mogę założyć własną markę i stworzyć firmę perfumeryjną. I rzeczywiście podjęłam ten krok.

Jan był przy tym niezwykle wspierający. Zaopiekował się naszym dzieckiem. Dał mi przestrzeń do rozwinięcia mojej działalności. Kiedy córka zaczęła chodzić do przedszkola, naturalnym krokiem było włączenie Jana w moją działalność jako współwłaściciela. Wykonaliśmy wspólnie wiele projektów. Jan bardzo mnie wspiera pod względem zawodowym, ale i prywatnie. To bardzo istotne, aby mieć takiego partnera, zwłaszcza przy małych dzieciach.

Jesteś dyrektorem kreatywnym Bibbi Parfum, natomiast „nosem” w firmie jest ktoś inny?

Tak, współpracuję z Jérôme'em Epinettem. Jest niesamowitym perfumiarzem, mistrzem w swoim fachu. Doskonale rozumie moją markę i wie, co chcę osiągnąć, jaki kierunek obrać. Jérôme czyta w moich myślach. Lubię też jego wyczucie stylu i styl pracy. Jest niezwykle kreatywny i potrafi stworzyć bardzo złożone, wielowarstwowe zapachy, które trafiają w gust wielu osób. Jestem niezwykle wdzięczna, że mogę współpraccować z tak uzdolnionym artystą.

Czy uczestniczysz także w procesie projektowania butelki?

Jestem autorką projektu butelki. Jan również uczestniczył w tym procesie. Wszystkie elementy graficzne i sam projekt są naszego autorstwa. Marka Bibbi stanowi mistyczną kombinację: pewnego rodzaju flirt z przyszłością, ale jednocześnie też i ze światem duchowym. Sama butelka ma w sobie coś ze stylu vintage, który bardzo lubię. Zależało mi, aby połączyć go z tajemniczym głębokim niebieskim kolorem. Butelka jest stabilna, wygodnie się ją trzyma; nie jest delikatna ani krucha. Chciałam, aby wyróżniała się na tle wielu innych modeli dostępnych na rynku, które są do siebie bardzo podobne. To naprawdę spore wyzwanie stworzyć coś, co nie przypomina kształtem innych, dostępnych już na rynku flakonów.

Dlaczego głęboki niebieski kolor jest tak istotny dla twojej marki?

To jest kolor, który widzę w moich medytacjach – wtedy wszystko ma ten piękny filtr. Tak właśnie wygląda świat Bibbi, będący swojego rodzaju podróżą. Stworzyłam mój kolor w laboratorium, więc nie można go znaleźć nigdzie indziej. Jest przeznaczony wyłącznie dla marki Bibbi Parfum.

Rzeczywiście, jest niezwykle oryginalny. Wspomniałaś też, że każdy zapach opowiada osobną historię. Już same nazwy perfum są intrygujące. Czy mogłabyś opowiedzieć swoją ulubioną historię związaną z zapachem twoich perfum?

Tak, chciałabym najpierw nakreślić tło tych opowieści. Od ponad 20 lat jestem wielką fanką medytacji — wtedy mój umysł podróżuje w inne wymiary, w równoległy świat. Można to porównać do snu na jawie lub do hipnozy. Będąc w stanie medytacji, doświadczam niesamowitych spotkań i jestem świadkiem wspaniałych historii. To one tworzą tło do zapachów Bibbi. Stają się dla nich inspiracją.

Moja ulubiona historia to ta, na bazie której stworzyłam zapach Radio Child. Jest to powstała w mojej wyobraźni opowieść o wybitnie uzdolnionym dziecku mieszkającym w Wiedniu w XVIII wieku. Nikt nie wiedział, czy to chłopiec, czy dziewczynka, natomiast pewne było to, że dziecko miało niezwykły talent muzyczny i pięknie grało na pianinie. Pobierało nauki u samego Beethovena. Podczas jednej z takich lekcji Beethoven oddalił się na kilka minut, aby nalać sobie kieliszek wina. Kiedy wrócił, dziecka już nie było. Po prostu zniknęło! Każdego roku, w rocznicę zniknięcia wybitnego dziecka, we wszystkich stacjach radiowych w Wiedniu odgrywana jest Sonata nr 14 — dla uczczenia pamięci wybitnego małego muzyka.

Zainspirowany tą historią zapach, Radio Child, kojarzy się z młodością, ma w sobie coś z dziecięcej ciekawości. Jednocześnie jest lekko metaliczny, tak jakby nadawał na swoich własnych radiowych falach.

Zapachy stanowią niejako dodatek do tych wszystkich wspaniałych historii, które widzę w trakcie medytacji. Same podróże medytacyjne są niezwykle przyjemnym doznaniem: nieco tajemniczym, jednak zawsze bardzo miłym. Nie ma w nich niczego dziwnego, przerażającego ani niezrozumiałego. Wszystko, co widzę w tym mistycznym świecie medytacji, próbuję następnie przełożyć na konkretny zapach.

Czytaj więcej

Jak odnaleźć szczęście? Postawić na SZPON, który buduje mięśnie siły psychicznej

Niebawem wprowadzasz kolejne produkty na polski rynek. Czy masz jakieś oczekiwania co do klientów w Polsce?

Nasze produkty można obecnie kupić wyłącznie w sieci perfumerii Galilu. Jeśli chodzi o klientów – i nie mam tutaj na myśli jedynie polskiego rynku, ale wszystkich odbiorców marki Bibbi – chciałabym, aby moje perfumy były dostępne dla każdego. Jest to nowa, intrygująca marka i pragnę zainteresować nią jak najwięcej osób, zaprosić je do mojego świata. Być może, w dłuższej perspektywie, zainspiruję kogoś do rozpoczęcia przygody z medytacją. Byłoby to wspaniałe, natomiast na pewno nie jest warunkiem koniecznym, by zrozumieć tę markę i świat zapachów, który tworzę.

Czy rozważasz wprowadzenie nowych produktów do swojej oferty?

Tak, w październiku 2024 planujemy wprowadzenie świec zapachowych nie bazujących na perfumach Bibbi, jednak bardzo dobrze współgrających z marką. Następnym krokiem będzie wprowadzenie linii kosmetyków do ciała. Jednak nastąpi to najwcześniej w 2025 roku. Mamy mnóstwo nowych pomysłów, ale na tym etapie nie mogę jeszcze o nich nic mówić. Wszystko przed nami!

Który zapach z kolekcji Bibbi Perfum sprzedaje się najlepiej?

23 października wprowadziliśmy na rynek nowy zapach, który jest już dostępny w Polsce, Holandii i w najbliższym czasie pojawi się także we Włoszech i Hiszpanii. Z naszych danych wynika, że sporą sympatią cieszą się Santal Beauty, Ghost of Tom oraz Boy of June. Te trzy zapachy są najbardziej popularne wśród odbiorców, natomiast otrzymujemy też bardzo pozytywne opinie na temat innych perfum: The Other Room czy Pistachio Game.

Do kogo są adresowane twoje produkty? Jak postrzegasz swoich odbiorców?

Marka Bibbi jest dla każdego. Chcę zaprosić do niej jak najwięcej osób, prezentując im moją wizję postrzegania rzeczywistości. Zapachy Bibbi są złożone, mają wiele warstw i każdy może interpretować je w sposób indywidualny. Mam nadzieję, że koneserzy docenią moją markę, już teraz otrzymuję od nich mnóstwo pozytywnych opinii. Z danych wynika, że ok. 80% klientów stnowią kobiety. Obserwuję też pewien interesujący trend: moja marka postrzegana jest poniekąd w kontekście mody. Bardzo mnie to cieszy. Bibbi to projekt mojego życia: moje serce, moja dusza i, mogę to powiedzieć otwarcie, moje trzecie dziecko (Bibbi ma dwie córki – przyp. red.).

Czy jest jakiś zapach, do którego masz szczególny sentyment?

Tak, doskonale pamiętam mój ulubiony kocyk z dzieciństwa, którego zapach dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Niestety kocyk zaginął podczas wycieczki do zoo i pamiętam, że bardzo mocno to przeżyłam. Dla mnie jako małego dziecka świat się wtedy zawalił. Innym ważnym zapachem, który wspominam do dziś, był wiciokrzew w ogrodzie w domu rodzinnym. Godzinami siedziałam i wręcz chłonęłam ten niesamowity zapach. Są to prawdopodobnie najbardziej wyraźne doznania zapachowe z dzieciństwa, ale nie zamierzam przenosić ich do tworzonych przeze mnie perfum czy kolejnych kosmetyków — to prywatne, piękne wspomnienia.

Jakie masz plany na nadchodzące miesiące?

W minionym tygodniu odwiedziłam służbowo Amsterdam i Londyn, a wcześniej Rotterdam i Hagę. Można powiedzieć, że mam za sobą tournée po Holandii (śmiech). Na razie nie zamierzam już więcej podróżować, ponieważ obiecałam moim córkom, że zostanę z nimi w domu w najbliższym czasie. Jedynym wyjątkiem będzie podróż do Lizbony z moją córką: tylko ja i ona, żadnych spraw zawodowych. 

Po świętach mam zaplanowane spotkania w Sztokholmie, związane z kilkoma nowymi projektami w ramach marki Bibbi. Jestem tym bardzo podekscytowana, ale na razie nie mogę zdradzić nic więcej. Zapewniam jednak, że będą to fascynujące przedsięwzięcia. Wiosną przyszłego roku wprowadzamy nowy zapach i z tej okazji prawdopodobnie odwiedzimy ponownie Polskę, na co już bardzo się cieszę.

Czy polubiłaś Polskę? Miałaś okazję już nas odwiedzić, prawda?

Tak, do tej pory odwiedziłam Polskę już trzy razy i bardzo lubię wasz kraj. Pochodzę ze Szwecji i dostrzegam wiele podobieństw między tymi dwoma państwami, jak chociażby klimat. W Polsce czuję się jak w domu.

Czytaj więcej

Najtrudniejszy do stworzenia zapach: odchodzącego mężczyzny. Marie-Lise Jonak o tajnikach swojej pracy

Sporo czasu spędzasz w podróży, masz też dużo zobowiązań zawodowych. Czy nadal znajdujesz czas na medytację?

Tak, oczywiście. To dla mnie ogromnie ważne, aby znaleźć choć odrobinę czasu dla siebie, niezależnie od tego jak bardzo jestem w danym momencie pochłonięta innymi obowiązkami. To może być nawet 5-minutowa praktyka jogi lub krótka medytacja o poranku. Nie zawsze mam możliwość odbyć złożone, 1-2-godzinne medytacje, o których wspominałam wcześniej. Do tego potrzeba czasu i przestrzeni. Natomiast na krótkie medytacje mogę sobie pozwolić nawet w ciągu wypełnionego spotkaniami i obowiązkami dnia: ostatnio podczas przemieszczania się samochodem w Londynie miałam możliwość na kilka minut przymknąć oczy i nieco się odłączyć od świata zewnętrznego. Takie momenty są dla mnie bardzo ważne. Gdy pominę choćby jeden dzień, od razu czuję, że nie mam odpowiedniego połączenia ze sobą, ze swoim ciałem. Uważam, że każdy powinien przywiązywać do tego wagę. Zwłaszcza teraz, gdy jesteśmy niemal bez przerwy dostępni pod telefonem, należy ten sprzęt po prostu czasem wyłączyć i skupić się na sobie. Gdyby każdy mógł medytować, świat byłby lepszym miejscem. Ostatnio zaopatrzyłam się w kalendarz adwentowy poświęcony jodze. Jak się okazuje, 10 minut dziennie wystarczy, aby lepiej się poczuć i nawiązać kontakt z własnym ciałem. Ja sama odkryłam tę potrzebę stosunkowo niedawno; nie rozumiałam tego w pełni, gdy byłam młodsza. Polecam!

Rozpoczynałaś karierę jako graficzka. Jak to się stało, że ostatecznie zostałaś kreatorką perfum?

Stina Seger: Zapachy zawsze mnie intrygowały. Odkąd pamiętam, zmysł powonienia był niezwykle istotnym elementem mojego życia. I niekoniecznie chodzi mi o zapachy perfum, ale chociażby o zapachy domów. Powonienie to mój najsilniejszy zmysł, a zapach to pierwsze, co odnotowuję, gdy poznaję nowe miejsca czy osoby. Ale moją karierę rozpoczynałam jako graficzka, przez prawie 10 lat miałam własną agencję graficzną w Szwecji. Tworzyłam też czasopismo poświęcone sztuce i ogrodnictwu — wszystko co robiłam oscylowało wokół tematów związanych grafiką i sztuką. W pewnym momencie jednak postanowiłam opuścić firmę i rozpocząć pracę jako grafik freelancer. Na krótko zatrzymałam się w Kopenhadze i tam poznałam Jana (Jan Vilhelm Ahlgren, założyciel firmy Vilhelm Parfumerie – przyp. red.). I szczerze mówiąc, doświadczyłam miłości od pierwszego wejrzenia!

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Dorota Chmielewska: Czesi nie rozumieją polskiej religijności, trochę się z niej naśmiewają
Wywiad
Aktorka Zofia Jastrzębska o pracy i życiu osobistym: Autentyczność jest wolnością
Wywiad
Luna: Nie czuję, że na Eurowizji poniosłam porażkę
Wywiad
Małgorzata Foremniak: Nie warto poświęcić siebie dla drugiego człowieka
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Wywiad
Pisarka Małgorzata Oliwia Sobczak stworzyła "Kolory zła: Czerwień". Mówi, że to terapia