Jako lekarz miała pani zapewne wielokrotnie styczność z trudnymi sytuacjami związanymi z walką o zdrowie i życie ludzkie. Jaką te doświadczenia odegrały rolę w wyborze pięknej, ale niebezpiecznej pasji jaką jest wspinaczka wysokogórska?
Obie pasje rozwijały się u mnie równolegle i zupełnie od siebie niezależnie. Miłością do gór zaraziła mnie mama, kiedy byłam małym dzieckiem. Pamiętam też, że już w przedszkolu badałam misie i lalki opowiadając, że kiedyś będę lekarzem. Jako licealistka i studentka wędrowałam z kolegami po Beskidach i Tatrach, a z czasem pojawiło się pragnienie coraz większych wyzwań. Swoje pierwsze doświadczenia wspinaczkowe przeżywałam oczywiście w Tatrach. Później przyszła pora na wyższe góry, niekoniecznie bardzo trudne technicznie. Na początku Kilimandżaro — było pierwszym spotkaniem z górami naprawdę wysokimi. Okazało się jedynie początkiem wielkiej wysokogórskiej przygody. Ogromny wpływ na rozwój tej pasji miało spotkanie z himalaistą Maćkiem Berbeką, który stał się moim pierwszym przewodnikiem. Później przyszła kolej na następne szczyty – Elbrus, czterotysięczniki w Alpach, moje ukochane i według mnie niezwykłe Andy, a szczególnie zjawiskowy szczyt Alpamayo, uznawany do dzisiaj za najpiękniejszą górę świata. A potem siedmiotysięczniki w Pamirze i Himalajach Indyjskich, zaś w 2021 roku — pierwszy ośmiotysięcznik Manaslu.