Reklama

Które nowotwory bolą najbardziej? Specjalistka medycyny paliatywnej odpowiada

Wrzesień to miesiąc świadomości bólu. Doktor Magdalena Kira, lekarz specjalista chorób wewnętrznych oraz medycyny paliatywnej mówi, jakie choroby wiążą się z najgorszym bólem i jakie prawa oraz możliwości mają pacjenci w kwestii jego leczenia.

Publikacja: 26.09.2025 11:16

Magdalena Kira: W chorobach nowotworowych są takie przypadki, w których nie jestem w stanie zapewnić

Magdalena Kira: W chorobach nowotworowych są takie przypadki, w których nie jestem w stanie zapewnić pacjentowi redukcji bólu do zera.

Foto: Adobe Stock

Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że nie ma człowieka, który choć raz w życiu nie mierzyłby się z bólem utrudniającym normalne funkcjonowanie. Czy dziś przeciętny Polak wie o bólu wystarczająco dużo i czy umiemy o nim rozmawiać?

Magdalena Kira: Na oba pytania odpowiedź brzmi: nie. Przede wszystkim Polacy lubią leczyć się sami i nie inaczej działają, jeśli chodzi o ból. Bardzo często zdarza się, że człowiek nawet latami mierzy się z różnymi dolegliwościami tego typu i przyjmuje dużo za duże ilości leków przeciwbólowych dostępnych bez recepty, zamiast skonsultować problem ze specjalistą. W prywatnych rozmowach niby chętnie dzielimy się opowieściami o kłopotach ze zdrowiem, ale z tego nie wynika nic konstruktywnego. Szerzenie świadomości na temat możliwości i potrzeby leczenia bólu jest bardzo potrzebne.

O bólu, którego leczeniem zajmuje się pani doktor, często myśli się i mówi, że to ból towarzyszący umieraniu. To w jakiś sposób czyni go wyjątkowym w powszechnym mniemaniu. Czy faktycznie taki on jest, jeśli spojrzeć na niego z perspektywy medycznej?

Zupełnie inaczej patrzę na ból, z którym mierzą się pacjenci objęci leczeniem paliatywnym – nie jako o czymś wyjątkowym, bo bardzo silne bóle mogą towarzyszyć nie tylko chorobom nowotworowym. Przede wszystkim: ten ból (i żaden inny) nie jest ich „obowiązkowym doświadczeniem”. Przeciwnie: każdy człowiek ma prawo nie cierpieć i dziś są dostępne różnorodne środki, które to umożliwiają. O tym warto mówić. Skala bólu, którą się posługujemy – NRS – liczy dziesięć stopni. Zero oznacza brak bólu, a dziesięć ból nie do zniesienia. W chorobach nowotworowych są takie przypadki, w których nie jestem w stanie zapewnić pacjentowi redukcji bólu do zera. Wtedy celem jest osiągnięcie stanu, w którym chory definiuje swoje odczucia na poziomie stopni dwa lub trzy. Mogłoby się wydawać, że nie da się tego zdefiniować jako sukcesu w leczeniu – bo przecież człowiek wciąż nie ma pełnego komfortu. Ale prawda jest zupełnie inna: to bardzo duży sukces. Pacjent może w miarę normalnie funkcjonować. Powracając jednak do kwestii wyjątkowości w temacie, który poruszamy, mam poczucie, że ogólnie medycyna paliatywna jest w jakiś sposób wyjątkowa. To medycyna, w której szczególną rolę odgrywa bliskość – nie tylko z chorym, ale i z tymi, którzy są obok niego.

Wspomniała pani, że choroby nowotworowe najczęściej wiążą się z bardzo silnymi bólami. Które z nich są w tym względzie najokrutniejsze?

Odczuwanie bólu ogólnie jest kwestią subiektywną, ale ogólnie można powiedzieć, że najbardziej boli nowotwór trzustki, nowotwory przerzutowe – do kości i mięśni, a także wszystkie te, które mają komponent neuropatii. Niestety, jest ich bardzo wiele – około 80-90 proc. wszystkich.

Czytaj więcej

Ta czynność obniża odczuwanie bólu. Naukowcy uzyskali nowy dowód
Reklama
Reklama

Czy podejście do leczenia bólu zmienia się jakoś w ostatnim czasie?

Tak – zarówno jeśli chodzi o pacjentów, jak i lekarzy. Ci pierwsi pogłębiają świadomość w zakresie możliwości radzenia sobie z problemem i praw, jakie mają w tym obszarze. Podkreślam jeszcze raz: każdy pacjent ma prawo skorzystać ze wszystkich dostępnych środków pozwalających na uśmierzenie cierpienia. Lekarze z kolei coraz mniej – na szczęście – boją się leków opioidowych. Jeszcze piętnaście lat temu z dużą rezerwą podchodziło się do morfiny. Dziś już tak nie jest i to bardzo dobrze. Sytuację chorych poprawiają też opioidy krótko i szybko działające. Zestaw środków, z których można korzystać, jest coraz bogatszy. Ważne tylko, żeby lekarze mieli stosowną wiedzę i właściwie prowadzili leczenie. Niestety, mimo że w Polsce leczenie bólu może się odbywać na takim samym poziomie jak na świecie – nie ma problemu z dostępem do nowości w tym zakresie – wciąż jest za mało poradni leczenia bólu, medycyny paliatywnej i wykwalifikowanych specjalistów. To wszystko razem wzięte oraz niedostatki w budowaniu świadomości społecznej sprawiają, że wielu potrzebujących trafia na właściwą ścieżkę leczenia za późno i zdecydowanie za długo cierpi.

Jaką drogę kształcenia musi przebyć lekarz, aby stać się specjalistką medycyny paliatywnej i mieć pożądane kwalifikacje w zakresie leczenia bólu, których wagę pani doktor podkreśla?

Są różne drogi, którymi można dojść do bycia specjalistą medycyny paliatywnej. Jeśli ma się już inną specjalizację, tę można „dorobić” w systemie dwuletnim. Tak na przykład było w moim przypadku. Najpierw byłam specjalistką chorób wewnętrznych. Druga możliwość to tradycyjna rezydentura, po której następuje pięcioletnie kształcenie specjalizacyjne. Osobiście uważam jednak, że z tego pierwszego modelu działania płyną jednak ważne korzyści. Warto mieć nie tylko określoną wiedzę, ale i pewne doświadczenie życiowe, decydując się na bycie lekarzem medycyny paliatywnej.

Z profilu edukacyjnego, który pani doktor prowadzi na Instagramie, wiem, że sama cierpi pani na przewlekłą chorobę, której skutkiem są ograniczenia ruchowe, problemy ze wzrokiem, bóle. Czy ten fakt wpłynął na pani decyzję o wyborze dodatkowej specjalizacji?

Nie. Swoją diagnozę – NMOSD, czyli choroby autoimmunologicznej, która atakuje nerwy wzrokowe i rdzeń kręgowy, prowadząc do zapalenia i uszkodzenia osłonki mielinowej w ośrodkowym układzie nerwowym – usłyszałam mniej więcej pół roku temu. Lekarzem jestem od 15 lat. O tym, że chcę się zająć leczeniem paliatywnym, zadecydowałam w czasie pandemii. Ciężko przeszłam zakażenie koronawirusem. Wróżono mi nawet niepełnosprawność. Musiałam zmienić styl życia. Wcześniej byłam typowym „lekarzem szpitalnym”. Często dyżurowałam. Pracowałam w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. W związku z ograniczeniami, które miałam, nie było to możliwe. Z perspektywy czasu wiem, że dokonałam właściwego wyboru. Teraz już nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego. Obecnie pracuję tylko w hospicjum i wiem, że to moje miejsce.

Czytaj więcej

Walczysz z bólem pleców? Według naukowców działają tylko te metody leczenia

Czy ma pani w pamięci jakieś słowa pacjenta, które wydają się szczególnie ważne w myśleniu o bólu i warto je przekazać światu?

Tak naprawdę historia każdego pacjenta jest dla nas lekarzy bardzo cenną lekcją. Od każdego z nich można się wiele nauczyć – o bólu i o życiu. W tej chwili przychodzi mi jednak na myśl mężczyzna, który trafił do mnie właśnie ze wspominanym już nowotworem trzustki. Ból ze splotu trzewnego dosłownie nie dawał mu żyć, a konkretnie: spać. Pacjent nie mógł odpocząć już tak długo, że kiedy się spotkaliśmy, powiedział, że jest mu w zasadzie wszystko jedno, jeśli chodzi o dobór środków, byle tylko spełniło się jego marzenie i mógł przespać choć jedną noc. Cierpiał tygodniami. Udało mu się pomóc. Ból nie zniknął całkowicie, ale zelżał na tyle, że człowiek mógł funkcjonować. Większość z nas nie ma pojęcia, jaką wartością jest możliwość doświadczania snu. Kontakt z tym pacjentem również mnie o tym przypomniał…

Wielu pacjentów, którzy otrzymują diagnozę ciężkiej choroby, boi się nie tylko samego odejścia, ale właśnie, a może nawet przede wszystkim, bólu. Czy można zrobić coś, aby złagodzić ten dojmujący strach?

Tak jak we wszystkich innych obszarach życia, tak i tu boimy się przede wszystkim tego, co nieznane i o czym mało wiemy. W tym, czemu towarzyszy strach, najważniejsze jest to, co dzieje się w głowie. Im więcej pacjent się dowie o możliwościach działania, które ma, o tym, gdzie może szukać pomocy, tym będzie mu łatwiej. W tym wypadku siła tkwi również w akceptacji. Każdy powinien o tym wiedzieć i pamiętać.

Reklama
Reklama

Magdalena Kira

Lekarz medycyny, specjalista chorób wewnętrznych oraz medycyny paliatywnej, z 15-letnim doświadczeniem. Wierzy, że hospicjum to nie tylko miejsce odchodzenia, ale przede wszystkim przestrzeń troski, wsparcia i godności. Jej misją jest przełamywanie tabu wokół hospicjum i edukacja – dlatego tworzę darmowe materiały i dzieli się wiedzą w mediach społecznościowych.

Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że nie ma człowieka, który choć raz w życiu nie mierzyłby się z bólem utrudniającym normalne funkcjonowanie. Czy dziś przeciętny Polak wie o bólu wystarczająco dużo i czy umiemy o nim rozmawiać?

Magdalena Kira: Na oba pytania odpowiedź brzmi: nie. Przede wszystkim Polacy lubią leczyć się sami i nie inaczej działają, jeśli chodzi o ból. Bardzo często zdarza się, że człowiek nawet latami mierzy się z różnymi dolegliwościami tego typu i przyjmuje dużo za duże ilości leków przeciwbólowych dostępnych bez recepty, zamiast skonsultować problem ze specjalistą. W prywatnych rozmowach niby chętnie dzielimy się opowieściami o kłopotach ze zdrowiem, ale z tego nie wynika nic konstruktywnego. Szerzenie świadomości na temat możliwości i potrzeby leczenia bólu jest bardzo potrzebne.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Wywiad
Zaczyna się nowa era w produkcji leków. „AI zmniejsza liczbę ślepych uliczek"
Wywiad
Katarzyna Zielińska o produkowaniu spektakli teatralnych: To moje uzależnienie
PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Bożena Batycka: Straciłam wiarę w sądy
Wywiad
Prof. Szuster-Ciesielska: Dezinformacja potrafi być groźna jak wirus i kosztować życie
Wywiad
„Najłatwiej manipuluje się spolaryzowanym społeczeństwem”. Tak działa dezinformacja
Reklama
Reklama