Czy ma Pani poczucie misji?
Misji nie, ale odpowiedzialności za słowo. Jeżeli tyle osób chce poświęcić czas, by wysłuchać tego, co mam do powiedzenia, muszę odpowiedzialnie dobierać treści. Stąd też rzadko wrzucam reklamy, a częściej zabieram głos w tematach ważnych społecznie. Szkoda mi platformy o takim zasięgu na mówienie tylko o kremach.
A dlaczego nie chce pani być na Twitterze?
Bo tam obcy sobie ludzie kłócą się o rzeczy bez znaczenia, prześcigając się w tym, kto komu dogryzie bardziej. To nie mój klimat.
Czy uważa pani, że zrobiła biznes na języku?
Zarabiam na szkoleniach z autoprezentacji i komunikacji. Moja pasja do języka przyniosła mi popularność, a ja tę popularność dobrze wykorzystałam. Ale też o nią nie zabiegałam. Firmy same zaczęły się do mnie zgłaszać, nigdy nie wysyłałam nikomu ofert. Muszę przyznać, że nie do końca dobrze radzę sobie z rozpoznawalnością. Pracując na dwóch dużych antenach przez 15 lat nigdy nikt mnie nie rozpoznał, a teraz zdarza się to nagminnie. I mimo że spotkania z moimi odbiorcami są przesympatyczne, to mnie krępują.
Co jest najgorszym językowym faux pas?
Nie uważam, że cokolwiek w dzisiejszych czasach może być językowym faux pas. Pamiętajmy, że poprawność językowa nie jest zero-jedynkowa; musimy się na jej punkcie wyluzować, nabrać dystansu. Znajomość wzorcowych norm nie ma sensu, jeśli ma służyć wykluczaniu innych, ośmieszaniu, wyszydzaniu, zawstydzaniu. Poprawność językowa ma rację bytu wtedy, kiedy idzie pod rękę z kulturą języka i szacunkiem dla drugiej strony. Dlatego mnie w ogóle nie denerwują błędy językowe, które popełniają inni. Mam tylko jedno słowo, którego nie znoszę: „dedykowany”.
Które zjawiska językowe uważa pani za istotne?
Cieszę się, że o języku mówi się coraz więcej. Rozmawiamy o feminatywach, o języku włączającym, o niebinarności w języku, o tym, jak kogoś nie urazić słowami. Dyskusje te powodują, że jesteśmy coraz bardziej otwarci na innych, na różnorodność, również w słowie, i empatyczni. A to jest dobre i mądre. Różnimy się również coraz bardziej międzypokoleniowo i jeśli nie zdobędziemy się na otwartość, także w kontekście języka, to przestaniemy się komunikować. Już teraz zauważam, że nam, jako społeczeństwu, zanikają zdolności komunikacyjne.
Dlaczego tak się dzieje?
Żyjemy w czasach, w których wszyscy chcą mówić dużo i głośno, nawet jeżeli nie mają nic do powiedzenia,. Media społecznościowe spowodowały, że wszyscy mówią. Tylko że w skutecznej komunikacji nie o to chodzi. Skuteczna komunikacja polega na dotarciu z przekazem do odbiorcy. A to oznacza podjęcie wysiłku, by zrozumieć, jakie są jego możliwości komunikacyjne. Niestety, wracamy do pisma obrazkowego, coraz rzadziej dzwonimy, nie chcemy rozmawiać. Najdziwniejsze zjawisko we współczesnej komunikacji to wiadomości głosowe – nie chce nam się pisać, więc nagrywamy wiadomość, ale już nie chcemy słuchać odpowiedzi… Jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie.
A dlaczego komunikację mailową uważa pani za pole minowe?
Bo nigdy nie wiadomo, na kogo trafimy, kogo jaki błąd może urazić. A w mailach pojawiają się różne błędy. Na szkoleniach często tłumaczę, że od popełnienia błędu ortograficznego, interpunkcyjnego, stylistycznego jeszcze nikt nie umarł. Nie mam na to żadnych dowodów, ale wydaje mi się, że może tak być. A ludzie, mam wrażenie, kiedy zobaczą w mailu błąd, od razu oceniają nadawcę zero-jedynkowo. Często słyszę: ”No nie, jak ktoś zaczyna maila od Witam, to odpisuję Żegnam i dalej nie czytam”. No to brawo, bo ja miesiąc temu odpisałam na maila, który zaczynał się od Witam i podpisałam dzięki temu bardzo lukratywny kontrakt.