Marlene Flowers wzięła udział w swoich pierwszych zawodach kulturystycznych w 2021 r., w wieku 64 lat. Opalona, naoliwiona i ubrana w bikini właścicielka warsztatu samochodowego z Pittsburgha w Pensylwanii stanęła na środku sceny, oświetlona światłami reflektorów, by prężyć muskuły w towarzystwie ludzi o połowę młodszych od siebie.
Po zakończeniu prezentacji sylwetki wykonała jednominutową procedurę pozowania do piosenki przewodniej z „Flashdance”, jednego ze swoich ulubionych filmów. „Początkowo byłam przerażona, ale nagle zdałam sobie sprawę, że wszyscy bardzo mi kibicują i wspierają” – mówiła w jednym z wywiadów. „Każdy z występujących chciał odnieść sukces, ja wyszłam z trofeum”.
"Skoro on może to robić, to ja też"
W dzieciństwie Flowers miała problemy z relacją z ciałem. Z jednej strony miała naturalne predyspozycje do pływania stylem dowolnym, z drugiej – nie akceptowała swojego wyglądu. Była skrępowana i nieśmiała. W dorosłym życiu dwukrotnie wychodziła za mąż i się rozwodziła. "To wszystko wpłynęło na moją samoocenę i skończyło się tym, że przez wiele lat cierpiałam na zaburzenia odżywiania" – mówi. "Było coraz gorzej, aż w wieku 58 lat trafiłem do szpitala z powodu problemów związanych z utratą wagi. To był dla mnie sygnał, to było moje przebudzenie" - wspomina.
Kiedy nabrała sił i została wypisana ze szpitala, najmłodszy z jej dwóch synów, Ryan, zachęcił ją, aby zaczęła dbać o swoje ciało, by zaczęła ćwiczyć, a przede wszystkim traktować jedzenie jako sposób na utrzymanie formy. Podsunął mamie kilka filmów z ćwiczeniami, które można wykonywać w domu, a gdy Marle zauważyła, że instruktor na jednym z nich jest starszy od niej, postanowiła spróbować. "Pomyślałam, że skoro on może to robić, to ja też. Z czasem zaczęłam nabierać siły, a oglądanie tych filmików zaczęło mi sprawiać przyjemność " – mówi Flowers. "Czułam się pewniej w swoim ciele, ale wciąż była to moja prywatna sprawa. Publiczny trening to był dla mnie zbyt ekstremalny pomysł".