Milczenie nie zawsze jest złotem, a głód informacji z oficjalnego źródła stanowi pożywkę dla teorii spiskowych i plotek, które od czas wycofania się księżnej Kate z życia publicznego mnożą się w mediach. Czy królewscy PR-owcy nie potrafią poradzić sobie z zarządzaniem kryzysowym, czy też prowadzą z nami dobrze przemyślaną grę?
Co wiemy na pewno o problemach księżnej Kate?
Pewne jest, że Kate przeszła operację jamy brzusznej i że zdiagnozowano u niej raka. Nie wiemy, jaka to była konkretnie operacja, ani jaką odmianę nowotworu wykryto u księżnej.
17 stycznia Pałac Kensington ogłosił, że księżna Kate zgłosiła się do szpitala na planowaną operację jamy brzusznej. Zapowiedziano, że Catherine będzie wracać do zdrowia po operacji około "10 do 14 dni". Na początku Pałac mówił tylko, że Kate "nadal ma się dobrze" i że problem, z którym się mierzy, "nie jest nowotworowy".
W swoim oświadczeniu z 22 marca Kate wyznała, że kiedy poszła na operację, uważano, że jej stan nie był nowotworowy, ale wkrótce potem lekarze zdiagnozowali jednak problem onkologiczny. Poinformowała też, że rozpoczęła leczenie "chemioterapią zapobiegawczą".
Tak lakoniczne informacje wywołały natychmiast mnóstwo spekulacji. W rozważaniach o stanie zdrowia księżnej pojawiły się przede wszystkim liczne pytania o rodzaj nowotworu. W brytyjskim środowisku medycznym mówi się, że choroba, która z którą walczy księżna, to rak jelita grubego, rak macicy lub rak jajników.