– Nigdy nie planowałam założenia schroniska dla zwierząt. Przez długi czas nie miałam też pomysłu na to, co mogłabym robić w życiu. Byłam zagubioną duszą, poszukującą własnego miejsca – wspomina refleksyjnie Jane Baker w filmie „Saved By Jane” powstałym przed trzema laty. Gdy pod koniec lat 90. zaadoptowała kucyka o imieniu Star, plan na dalsze życiowe zajęcia powoli zaczął się krystalizować. – Z biegiem lat zrozumiałam, że nie żyję dla siebie samej, lecz dla zwierząt. Chcę, aby miały możliwie jak najdłuższe i najbardziej szczęśliwe życie w spokojnym miejscu, wśród innych zwierząt i przy wsparciu przyjaznych ludzi – deklaruje we wspomnianym nagraniu.
Miłośniczka zwierząt, od lat weganka, w rodzinnym Devon ruszała z pomocą każdemu napotkanemu stworzeniu, które zostało porzucone lub ucierpiało w wypadku. Po tym, jak uratowała kilka owiec niezdolnych do samodzielnego poruszania się, mieszkańcy pobliskich miejscowości regularnie kontaktowali się z nią za pośrednictwem mediów społecznościowych, zgłaszając kolejne przypadki zwierząt potrzebujących pomocy. Żadnego z nich nie zostawiła w potrzebie. Gdy sama znalazła się w poważnym kryzysie, życzliwość ze strony osób poruszonych jej działalnością zaskoczyła ją.
Jane Baker łączy opiekę nad zwierzętami z pracą zawodową
55-letnia Jane Baker bez trudu zapamiętuje imiona wszystkich podopiecznych swojego schroniska, wśród których są owce, kozy, świnie i kury. – Nasza wspólna podróż trwa od lat, ale nie zamierzam jej przerywać, ponieważ zdrowie tych zwierząt jest dla mnie najważniejsze – deklaruje w rozmowie z BBC. To dla nich zdecydowała się na przeprowadzkę z rodzinnego Devon do Carmarthenshire w Walii po tym, jak w poprzednim miejscu zamieszkania odrzucono jej wniosek o budowę stodoły dla powiększającego się grona zwierząt, które przyjmowała pod swoją opiekę.
Walia zachwyciła ją widokami i możliwością zapewnienia właściwego miejsca pobytu dla 106 lokatorów, z którymi tutaj przybyła. – Zawsze kochałam Walię. To jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich kiedykolwiek byłam i nigdzie indziej nie spotkałam tak wspaniałych, przyjaznych i pomocnych ludzi – zapewnia w rozmowie z BBC. Jednak utrzymanie schroniska, związane z ponoszeniem miesięcznych kosztów w wysokości co najmniej 3 tys. funtów (czyli blisko 15 tys. złotych), a także całkowity brak czasu na odpoczynek i łączenie opieki nad zwierzętami z pracą zawodową w charakterze pielęgniarki, negatywnie odbiły się na zdrowiu ambitnej właścicielki schroniska.