Niewielka część została w gastronomii. Większość zmieniła branżę.
Jest szansa, że więcej podobnych lokali wegańskich, prowadzonych przez spółdzielnie socjalne powstanie w Warszawie lub w innych miastach?
Wiem, że w Białymstoku była podobna restauracja. Ale jeśli chodzi o lokale ściśle wegańskie – to mało ich jest. Ale w szeroko pojętej gastronomii są lokale, które działają w ramach spółdzielni socjalnych, w porozumieniu z gminą. Prowadzą stołówki w DPS-ach. Ale typowo wegańskich lokali prowadzonych przez spółdzielnie socjalne więcej nie ma lub ja nie wiem o ich istnieniu.
Pani zdaniem takich firm działających w ramach spółdzielni socjalnych powinno być więcej? Powinny być bardziej masowe w Polsce?
Myślę, że tak, ale to jest bardzo życzeniowe myślenie. Może gdyby były jakieś dodatkowe benefity czy profity z tego rodzaju działalności, byłoby to możliwe?
Szczerze mówiąc, w obecnych czasach, jeżeli chodzi o zakładanie spółdzielni, czy otwieranie jakiegokolwiek przybytku gastronomicznego – raczej bym nie polecała.
Dlaczego?
Rynek bardzo się zmienił. Na co dzień widać, że ludzie mniej korzystają z tego rodzaju usług, bo mamy wysoką inflację. Widzę, że osoby, które były naszymi stałymi klientami i przychodziły do bistro trzy razy w tygodniu - teraz przychodzą zaledwie trzy razy w miesiącu. I same nam mówią, że nie mogą częściej, bo im nie wystarcza, bo mają zbyt mało pieniędzy.
Mam nadzieję, że mimo tego spółdzielnia jest w miarę dobrej sytuacji finansowej i nie myśli o zamknięciu bistro?
Absolutnie nie. Po tylu latach w branży, po tylu latach u siebie, wiadomo co trzeba robić. Zdarza się jednak, że gdy człowiek ma wszystkiego dosyć, mówi: "dajcie mi wszyscy spokój, idę do korpo klepać tabelki".
Jednak gdy następuje wizualizacja takiej sytuacji, to od razu się odechciewa i wraca się pokornie do tego co jest.
Czy dobrze rozumiem, że miewała pani pomysły pracy w korporacji, ale ostatecznie nigdy to nie nastąpiło?
Tak. Miewałam takie pomysły w dniach, gdy za dużo osób pisało, że nie przyjdzie do pracy, jak zalało bistro, albo spaliła się nam elektryka.
Wiadomo, że zdarza się czasem taka kumulacja sytuacji losowych w krótkim okresie. Wtedy zaczyna brakować sił, by wszystko ogarnąć i zwyczajnie ma się dosyć.
Myślę, że w czasach tak silnego przebodźcowania, każdy z nas może mieć delikatne wypalenie zawodowe, niezależnie od tego gdzie na co dzień pracuje.