Zobaczyłam informację o FriendZone w mediach społecznościowych i pierwsze, o czym pomyślałam, to: czy start-up czy inicjatywa społeczna i jak te dziewczyny chcą na tym zarabiać? Jakie są odpowiedzi na te moje pytania?
Gosia: Zdecydowanie bardziej inicjatywa społeczna niż start-up. Przede wszystkim dlatego, że FriendZone powstało z poczucia misji, a nie chęci zarobku czy „zrobienia biznesu”. Od początku kierujemy się nie tym, ile możemy zarobić, tylko co i jak najlepiej zrobić, żeby osiągnąć nasz cel – ułatwianie ludziom 30+ otwieranie się na nowe znajomości przyjacielskie – a przychody z projektu na tym etapie mają nam służyć głównie do pokrycia kosztów tej działalności.
Skąd pomysł na takie działanie i jak to wszystko się zaczęło?
Sylwia: FriendZone łączy ludzi 30- i 40-letnich, którzy są otwarci na nowe znajomości nieromantyczne. Od lat obserwowałyśmy problem społeczny, jakim jest rosnąca trudność w zawieraniu znajomości w dorosłym i dojrzałym życiu. Jednocześnie widziałyśmy, jak coraz więcej osób wokół nas takich znajomości potrzebuje. Czasem dlatego, że rozpadła się paczka ze studiów. Innym razem ktoś rozstał się z partnerem, a wszyscy pozostali znajomi to pary lub pary z dziećmi. Powodów może być wiele. Technologie, które teoretycznie mają nas zbliżać, coraz częściej oddalają. Ludzie tracą umiejętność komunikacji, interakcji i nawiązywania relacji z drugim człowiekiem. A my wierzymy, że można się temu przeciwstawić i wiemy, że może być inaczej. Nasze działania to obecnie skala mikro, zdajemy sobie z tego sprawę, ale efekty i tak niesamowicie nas cieszą. A są efekty!
Jaki jest plan biznesowy tego pomysłu? Jak chcecie się rozwijać? Co chcecie osiągnąć? Jaki czas dajecie sobie na realizację zamierzeń?
Gosia: Nie skupiamy się na stronie biznesowej, tylko społecznej projektu. Chcemy rozwijać się dwukierunkowo. Po pierwsze: dotrzeć z FriendZone do nowych lokalizacji. Na razie jesteśmy w Warszawie i Gdańsku, ale ciągle dostajemy przez Instagram prośby o organizację naszych spotkań w kolejnych miastach. Po drugie: będziemy eksplorować różne formaty. Wychodziłyśmy z tzw. domówki, czyli spotkania typowo towarzyskiego, nastawionego na rozmowy i wzajemne poznawanie się uczestników, które odbywa się w przestrzeni przypominającej mieszkania. W kwietniu zrobiłyśmy spotkanie w formie koncertu w sekretnej lokalizacji i z sekretnym artystą. W czerwcu będziemy już szły w plener – na razie nie będziemy zdradzać dalszych szczegółów, ale znowu będzie sekretnie i wyjątkowo. Obecnie 1200 osób na liście mailingowej, które czekają na kolejne spotkania, duża część tego to Warszawa, ale są też społeczności z Trójmiasta, Krakowa, Łodzi, Poznania czy Wrocławia.
Czytaj więcej
Czy w czasach dominacji fast fashion można zrobić biznes, działając na rzecz zrównoważonej produk...
Czy w to działanie trzeba było zainwestować? Czy to biznes z gatunku tzw. niewymagających wkładu?
Sylwia: Zainwestowałyśmy przede wszystkim czas potrzebny na zrozumienie problemu i opracowanie odpowiedniego rozwiązania oraz rozwój własny, bo w ramach FriendZone edukujemy również o tym, jak ważne są dorosłe przyjaźnie, jak je nawiązywać, jak utrzymywać relacje z drugim człowiekiem, jak wchodzić w małe, codzienne interakcje i dlaczego to jest ważne, itd. Masę czasu pochłania też budowanie społeczności, prowadzenie kanału na Instagramie i komunikacja z osobami zainteresowanymi wydarzeniami. Musiałyśmy też zainwestować oczywiście w takie rzeczy jak identyfikacja, narzędzia marketingowe, strona internetowa.