Reklama

Olga Bończyk o swoich niesłyszących rodzicach: Oni dokonali cudu

Moi rodzice podjęli się desperackiej próby udowodnienia, że w świecie, w którym panuje wyłącznie cisza, da się wychować dwoje muzyków. Jestem im bardzo wdzięczna za to, że nie odebrali nam tej szansy, że pozwolili mnie i mojemu bratu rozwijać nasze talenty - mówi Olga Bończyk, aktorka i wokalistka.

Publikacja: 27.09.2025 17:00

Olga Bończyk, aktorka i wokalistka

Olga Bończyk, aktorka i wokalistka

Foto: podcasty.rp.pl

Gościem najnowszego odcinka podcastu „Powiedz to kobiecie” jest aktorka i wokalistka Olga Bończyk. Przed obchodzonym 28 września Międzynarodowym Dniem Głuchych artystka wraca wspomnieniami do rodzinnego domu.

Reklama
Reklama

– Moja mama była osobą, która straciła słuch w dorosłym wieku. Była głucha, ale świetnie mówiła. Mówiła tak, że właściwie osoby, które funkcjonowały w jej otoczeniu, mogły nawet czasem nie zorientować się, że ona nie słyszy. Fantastycznie nauczyła się rozumieć z ruchu warg, więc jeśli tylko widziała czyjeś usta, kiedy ktoś do niej mówił, to w zasadzie kompletnie można było się nie zorientować, że ona jest osobą niesłyszącą. Natomiast tata nie mówił, więc był osobą głuchoniemą i rzeczywiście z nim trzeba było się porozumiewać albo pisząc, albo bardzo wyraźnie mówiąc, żeby zrozumiał z ruchu warg. Natomiast jego samego dość trudno było zrozumieć, mimo że starał się mówić wyraźnie. Ja go rozumiałam – mówi Olga i dodaje, że jako dziecko nie zdawała sobie nawet sprawy, że jej rodzice są osobami z niepełnosprawnością.

– Kiedy rodzimy w danym środowisku, to przyjmujemy rzeczywistość taką, jaka jest. Ja dopiero w szkole się dowiedziałam, że mam innych rodziców i że moja rodzina jest gorsza. Niestety, to dość mocno zaważyło na moim poczuciu własnej wartości. Do dzisiaj jestem w terapii, ale to jest zupełnie inny temat. Chcę bardzo mocno podkreślić, że nie obwiniam o nic moich rodziców, ponieważ oni zrobili wszystko, żebyśmy z bratem mieli najlepsze życie, najlepszą rodzinę, żebyśmy żyli naprawdę w optymalnych warunkach. Natomiast ta rzeczywistość, w której w domu są deficyty, jest obciążająca, niezależnie od tego, ile rodzice włożą wysiłku, żeby te obciążenia zniwelować. Zrozumiałam to po obejrzeniu filmu „Porozumiewamy się bez słów”. Pamiętam, że poszłam do kina na przedpremierowy pokaz i płakałam przez cały film. Wyszłam opuchnięta od płaczu, ponieważ tak naprawdę zobaczyłam swoje życie na ekranie i poczułam, że doznałam ogromnej krzywdy – opowiada Olga Bończyk.

Czytaj więcej

Bożena Batycka: Straciłam wiarę w sądy
Reklama
Reklama

Olga jest singielką. Uważa, że przeszłość wpływa na jej sposób budowania relacji z ludźmi.

– Może jestem zbyt wrażliwa, zbyt empatyczna, zbyt łatwowierna, może zbyt wiele mam cech, które się nie przydają w dzisiejszym świecie, ale to wyniosłam od moich rodziców. Gdybyś mnie dzisiaj zapytała, czy chciałabym urodzić się w innej rodzinie, to powiedziałabym, że nie. Chciałabym jeszcze raz przejść tę samą drogę. Rozumiem już natomiast, dlaczego moje życie co chwilę się wykoleja, bo nic nie działa tak, jak powinno działać, bo zawsze ja byłam opiekunem i wszystkie schematy przenoszę na obecne relacje, a wtedy to nie działa. U mnie nie było równowagi, ja zawsze byłam dawcą, typem ratownika, osobą, która ciągle patrzy, komu pomóc. Komu? Nie umiem brać. Nie umiem prosić o pomoc. Jestem Zosią Samosią, która wszystkiego musi dopilnować, wszystko musi skontrolować, o wszystko musi zadbać. Ale uczę się odpuszczać – mówi aktorka.

Na koniec rozmowy Olga Bończyk podkreśla, że osoby niesłyszące marzą o przełamywaniu barier.

– Z głuchymi można się bardzo łatwo porozumieć, bo dzisiaj są różne komunikatory. Nie krzyczmy do osoby głuchej, to kompletnie nie ma sensu. Możemy coś napisać SMS-em, sposobów jest wiele. Ale najważniejsze jest łamanie barier. To jest to, czego oczekują osoby niesłyszące – kończy.

Gościem najnowszego odcinka podcastu „Powiedz to kobiecie” jest aktorka i wokalistka Olga Bończyk. Przed obchodzonym 28 września Międzynarodowym Dniem Głuchych artystka wraca wspomnieniami do rodzinnego domu.

– Moja mama była osobą, która straciła słuch w dorosłym wieku. Była głucha, ale świetnie mówiła. Mówiła tak, że właściwie osoby, które funkcjonowały w jej otoczeniu, mogły nawet czasem nie zorientować się, że ona nie słyszy. Fantastycznie nauczyła się rozumieć z ruchu warg, więc jeśli tylko widziała czyjeś usta, kiedy ktoś do niej mówił, to w zasadzie kompletnie można było się nie zorientować, że ona jest osobą niesłyszącą. Natomiast tata nie mówił, więc był osobą głuchoniemą i rzeczywiście z nim trzeba było się porozumiewać albo pisząc, albo bardzo wyraźnie mówiąc, żeby zrozumiał z ruchu warg. Natomiast jego samego dość trudno było zrozumieć, mimo że starał się mówić wyraźnie. Ja go rozumiałam – mówi Olga i dodaje, że jako dziecko nie zdawała sobie nawet sprawy, że jej rodzice są osobami z niepełnosprawnością.

/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Wywiad
Które nowotwory bolą najbardziej? Specjalistka medycyny paliatywnej odpowiada
Wywiad
Zaczyna się nowa era w produkcji leków. „AI zmniejsza liczbę ślepych uliczek"
Wywiad
Katarzyna Zielińska o produkowaniu spektakli teatralnych: To moje uzależnienie
PODCAST „POWIEDZ TO KOBIECIE”
Bożena Batycka: Straciłam wiarę w sądy
Wywiad
Prof. Szuster-Ciesielska: Dezinformacja potrafi być groźna jak wirus i kosztować życie
Reklama
Reklama