Szczerze mówiąc to nie był świadomy wybór. Dowiedziałam się, że Polski Balet Narodowy organizuje audycje na stanowisko solistki i postanowiłam wziąć w nich udział. Nie wiedziałam nic o zespole, nigdy wcześniej nie byłam w Warszawie. Ale od pierwszego przyjazdu bardzo mi się to miasto spodobało, ludzie też byli bardzo mili. Na pierwszej lekcji z zespołem zobaczyłam też, że jego poziom jest wysoki.
Warszawski zespół ma bardzo różny repertuar. Pani to odpowiada?
Bardzo. Dziś tancerka nie powinna zamykać się wyłącznie w klasycznym świecie. Chcę próbować różnych stylów. Klasyka jest piękna, bardzo trudna i ma swoje granice. W innym rodzaju tańca możemy ją przekraczać, a choreografowie często wymagają od nas samodzielności, byśmy dawali coś od siebie. Dużo tańczę w baletach naszego dyrektora Krzysztofa Pastora i on też wymaga, by ruch był bardziej wyrazisty, by więcej nim wyrażać, wyjść poza ograniczenia narzucone prze klasykę. Każdy może ponadto inaczej zatańczyć ten sam układ, bo każdy ma inną ekspresję. Kiedy zaczynałam pracę w Warszawie, takie myślenie choreografa było dla mnie czymś nowym.
Były też w Warszawie role w „Mayerlingu” czy w „Damie kameliowej”, które należało nie tylko ładnie zatańczyć, ale pokazać charakter postaci.
Uwielbiam takie wyzwania, kiedy jest dramat, historia między ludźmi. Wtedy można wyrazić więcej i odkryć w sobie coś nowego. Bardzo lubię budować na scenie postać i to w taki sposób, żeby jej historia była ciekawa i zrozumiała dla publiczności. Nie ma sensu tańczyć wtedy, gdy widz pozostaje obojętny. Staram się szukać inspiracji w filmach, w książkach, żeby lepiej zrozumieć postać, w którą mam się wcielić.