Urodzonej w Południowej Afryce w 1943 roku artystce Mmakgabo Helen Sebidi, na początku lat 90. zaproponowano wystawę jej dzieł w Szwecji. Pracowała nieustannie, aby skompletować obrazy na tę okazję. Wynikiem jej wielomiesięcznego wysiłku były 32 obrazy, starannie spakowane i przewiezione z Afryki do szwedzkiego miasta Nyköping, gdzie miały zostać zaprezentowane w ramach wystawy „Ntlo E Etsamayang (The Walking House)”. Do wydarzenia nie doszło, a artystka w tajemniczych okolicznościach została pozbawiona swoich dzieł. Kto odnalazł je po ponad trzech dekadach i jak autorka zareagowała na ich odzyskanie?
Sztuka w parku
Gdy mama kilkuletniej Mmakgabo Helen Sebidi wyruszyła za pracą do Johannesburga, jej córeczka została pod opieką babci. Dziewczynka obserwowała technikę malarską seniorki, tworząc u jej boku swoje pierwsze, zaskakująco dojrzałe jak na swój wiek, dzieła.
Malarstwo zeszło jednak na dalszy plan, gdy jako nastolatka Sebidi musiała rozpocząć swoją pierwszą pracę w charakterze pomocy domowej i krawcowej, przekazując wszystkie zarobione pieniądze babci. Dopiero w wieku prawie trzydziestu lat postanowiła wrócić do ulubionego zajęcia z dzieciństwa, zapisując się na kurs malarstwa i rzeźby. Za sprawą organizacji „Johannesburg Art Foundation” najzdolniejsi uczestnicy kursu mieli możliwość wystawiania swoich dzieł w lokalnym parku, w ramach akcji „Art in the park”. Inicjatywa miała wspomóc osoby pozbawione możliwości podjęcia studiów artystycznych z przyczyn finansowych, w zaprezentowaniu ich dzieł szerszej publiczności.
Czytaj więcej
Odnaleziony w Wiedniu obraz autorstwa Gustava Klimta pt. Portret panny Lieser przez niemal 100 lat uważano za dzieło zaginione. W kwietniu trafi na sprzedaż zorganizowaną przez wiedeński dom aukcyjny im Kinsky. Jaką cenę może osiągnąć i co wiadomo na temat jego dotychczasowych losów?
Zaproszenie do Szwecji
Prace Helen Sebidi wyróżniały się na tle innych. – Była zdecydowanie najzdolniejszą artystką wśród osób wystawiających swoje dzieła w ramach programu Johannesburg Art Foundation – przyznaje Mark Read, prezes reprezentującej malarkę Everard Read Group of Galleries. – Nigdy nie potrzebowała wskazówek. Doskonale wiedziała, jaki kierunek artystyczny chce obrać i jakiej tematyce mają być poświęcone jej obrazy – dodaje.