Reporterka „The New York Times” zapisała się na odbywające się we wczesnych godzinach porannych zajęcia sportowe organizowane na terenie muzeum i odkryła Luwr na nowo. – Bez gigantycznych kolejek, napierających tłumów ani statywów do robienia selfie. Cały Luwr tylko dla nas – wyznaje Catherine Porter. Jakie jeszcze zajęcia organizowane są w jednym z największych muzeów na świecie i które inne instytucje kulturalne w Paryżu zdecydowały się na udział w tej akcji?
Irytacja, wycieńczenie i wreszcie radość
Oprócz rozciągania na matach w trakcie jogi, w jednej z ponad 400 przestronnych sal paryskiego muzeum można wziąć udział w zajęciach tanecznych oraz treningach przypominających popularną tabatę lub cross-fit. – Przez lata towarzyszyło mi wiele emocji w związku z wizytami w Luwrze: irytacja, wycieńczenie, ale i zachwyt. Tym razem jednak czułam prawdziwą radość – wyznaje Catherine Porter, która oprócz uczestnictwa w zajęciach jogi, zdecydowała się też na wzięcie udziału w warsztatach tanecznych, w trakcie których, wedle instrukcji prowadzącego, kołysała się w rytm między innymi przebojów Michaela Jacksona, podziwiając jednocześnie otaczające ją zewsząd dzieła sztuki. – To właśnie wtedy zakochałam się w Luwrze – wyznaje na łamach artykułu swojego autorstwa zamieszczonego w „The New York Times”.
Zajęcia potrwają do końca maja, natomiast szczęśliwcy, którym udało się nabyć bilety na to oryginalne wydarzenie, wykazali się refleksem, nabywając wejściówki w ciągu godziny od pojawienia się oferty na stronie muzeum. Koszt jednego biletu to 38 EUR. Aby wziąć udział w zajęciach, należy stawić się we wskazanym przez organizatorów miejscu godzinę przed otwarciem muzeum. Każdego ranka 60 osób podzielonych na dwie grupy ma możliwość nie tylko odbycia treningu w wyjątkowej scenerii, ale i podziwiania miejsca, które zwykle wypełnione jest tłumami zwiedzających. – Francuzi kochają sztukę i wizyty w galeriach, jednak nie są wielkimi fanami Luwru – zauważa Catherine Porter. – Powód jest prosty: miejsce to odwiedza rocznie około 9 milionów osób, a możliwość obejrzenia słynnej Mona Lisy można porównać do doświadczenia przemierzenia miasta metrem w godzinach porannych. Każdego dnia przy obrazie tłoczy się około 30.000 osób. Po co narażać się na takie niedogodności, mając do dyspozycji ponad 100 mniej obleganych muzeów i galerii w Paryżu? – dodaje reporterka.
Czytaj więcej
Treningi taneczne wymagają sporej wytrzymałości i umiejętności zapamiętywania choreografii. Mogą też wiązać się kontuzjami. Z kolei joga kojarzy się z wyciszeniem i być może zbyt łagodnym tempem, które nie każdemu odpowiada. Połączeniem zalet obu tych dyscyplin jest Dayo = Dance + Yoga. Na czym polega ten nowy trend i kto powinien go wypróbować?
Zapomnij o Mona Lisie
Do współpracy przy zorganizowaniu treningów tanecznych, władze muzeum zaprosiły choreografa Mehdi Kerkouche. Otrzymał on wprawdzie wolną rękę w kwestii zaaranżowania sesji, natomiast postawiono mu też jeden warunek. – Zapomnij o Mona Lisie, jest tyle innych pięknych dzieł do obejrzenia – relacjonuje dyrektor muzeum Luc Bouniol-Laffont. Tym samym choreograf tak zaaranżował przebieg zajęć, by dać uczestnikom możliwość nacieszenia wzroku dziełami sztuki zgromadzonymi w czterech różnych pomieszczeniach, zlokalizowanych blisko siebie. – W przeciwnym razie stracilibyśmy sporo czasu na przemieszczenie się – wyjaśnia. Poprosił współprowadzących – trzech tancerzy i jednego instruktora zajęć fitness – o zorganizowanie 15-minutowych sesji na terenie każdego z pomieszczeń, dostosowując charakter zajęć do pierwotnego przeznaczenia wybranych sal.