W Odysei Homer opisywał Penelopę jako wierną żonę, żyjącą wspomnieniem o Odyseuszu i nadzieją na jego powrót. „Próba Łuku” to też próba Marty - „współczesnej Penelopy”- do zaakceptowania prawdy, ale także siebie samej. Było trudno?
Ta rola była dla mnie jedynym z najtrudniejszych wyzwań aktorskich. Nie mogłam tej postaci tylko zagrać: schować się za nią . Film jest mieszanką dokumentu i filmu fabularnego, więc starałam się poruszać pomiędzy dwiema formami filmowymi, jako Marieta Marta czy Marta Penelopa. Co dziś tak naprawdę znaczy czekanie na Odyseusza? Czy gdy przyjdzie przebrany w łachmany i pokona wszystkich zalotników, bo tylko on będzie umiał odpowiednio nagiąć łuk – nadal będzie sobą, czy już kimś innym?
To pytania, które czekają na odpowiedzi.
W „Próbie Łuku” wierzenia i mity zapętlają się z „tu i teraz”, ale także z tym, co zdarzyło się kiedyś. Film ma w sobie mieszankę różnych narracji. Zaczyna się jak dokument, ale potem przenika w fabułę, łącząc się z rekonstrukcją wydarzeń, by w końcu zderzyć bohaterkę z jej prawdziwymi odczuciami. Pierwotnie była to nowela, w której małżeństwo wyjeżdża na grecką wyspę, gdzie mężczyzna znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Opis ludzi i ich emocji, tak bardzo przekłamanych przez traumy, sprawia, że moja postać sama przed sobą nie przyznaje się do tego, co się wydarzyło.
75 minut filmu to aż trzy czasy: w jaki sposób prowadziła pani przez nie swoją bohaterkę?