Jesteś otwarta, bezpośrednia, trochę „amerykańska”. Porzucenie życia w Stanach, gdzie studiowałaś - to nie był błąd?
Jestem „wysokoenergetyczna”, ale czy „amerykańska”? Uważam, że absolutnie nie wyklucza to polskości. Byłam wychowana w kulcie zachodu; ciągle słyszałam: „najlepiej stąd wyjeżdżaj to tam jest lepiej , inaczej”. Pojechałam. Szybko jednak okazało się, że amerykańskie „keep smiling” jako sposób na życie, nie jest dla mnie. Bolało. Dosłownie. Drętwiały mi od tego policzki. Polacy są wychowani w duchu: powiedz mi o swoich słabościach, ja powiem ci o moich i od tej chwili będziemy mogli sobie zaufać. W Stanach jest inaczej. Na swoim przykładzie aż za dobrze doświadczyłam tego, że można tam świetnie porozmawiać o różnych rodzajach spaghetti, ale przez pół roku nikt nie zapytał mnie o to, co naprawdę czuję i jak naprawdę się mam. To było jak ślizganie się po obcej powierzchni ze sztucznie przyklejonym uśmiechem. W pewnej chwili, w środku krainy amerykańskiego snu, gdy było już bardzo dołująco, żeby ratować psychikę ustawiłam sobie na tapecie laptopa warszawskie zdjęcie Kolumny Zygmunta. I już wiedziałam, co robić. Myślę, że gdybym nie spróbowała i nie przekonała się, że to nie do końca jest dla mnie, mogłabym do dziś się nad tym zastanawiać. Mieć poczucie niewykorzystanego potencjału. A tak – już wiem.
Niewykorzystany potencjał jest ci bliski?
Cały czas! Ciągle chcę więcej, wyżej, dalej. Uważam, że mogę wszystko i nie chcę wybierać. Wierzę, że moja intuicja zna drogę. Siła wyższa jest dla mnie równocześnie siłą odśrodkową. Nigdy nie daje mi więcej niż w danym momencie potrafię ugryźć. Jeśli w moim życiu dzieje się coś nie po mojej myśli, traktuję to jako lekcję do odrobienia i znak, że płynie z tego jakaś nauka. Nawet jeśli jeszcze jej nie rozumiem. Nie zawsze tak było. Kiedyś wierzyłam, że jestem najwyższym bytem na tym świecie i mam pełną kontrolę nad moim życiem. Uważałam, że tylko moje decyzje warunkują to, co się wydarzy. Ale dziś jest inaczej. Przestałam budować fundamenty, które z założenia są nienaruszalne. Jeśli wierzyć psychologii jako nauce, każda dobra teoria musi być powtarzalna . Mój umysł nawet gdyby znalazł się w raju powiedziałby: „ tak, ale”...
Twoje „ale” dla aktorstwa to?
Znienawidzone przeze mnie zdanie: „bo tak się tego nie robi”. Pytam wtedy: „A dlaczego?” Dezorganizacja – to też bardzo mi przeszkadza. To, że jestem tylko odtwórczynią. Rozumiem, że producent, reżyser ma pierwsze i ostatnie słowo, ale trudno mi było kiedyś wejść w schemat “pan mówi, pies słucha”. To brzmi pysznie, ale mówię to w dużym uproszczeniu, bo każdy w tej pracy ma swoją robotę do zrobienia. Aktor jest od grania. Ale coraz częściej i coraz mocniej kusi mnie, by w przyszłości spróbować swoich sił w pionie producenckim, reżyserskim. Na razie cieszę się, że mam w czym i co grać. Doceniam fakt, że zdobywam kolejne doświadczenia i wciąż się uczę. Ale – jestem czujna i bacznie wszystko obserwuję. Z cudzych błędów można zresztą stworzyć niezły poradnik „jak czegoś nie robić”.