Reklamowanie niezdrowych produktów takich jak alkohol, napoje dosładzane syropem glukozowym czy fast food budzi kontrowersje. Z jednej bowiem strony wolność gospodarcza przemawia za prawem przedsiębiorców do korzystania z promocji (będącej w założeniu także istotnym źródłem informacji o produktach), a ochrona konsumentów opowiada się za ich prawem do podejmowania indywidualnych decyzji zakupowych bazujących na rzetelnej wiedzy i ponoszenia odpowiedzialności za swoje wybory żywieniowe (także te niemądre). Z drugiej zaś, reklamy nie są także obojętne dla systemu opieki zdrowotnej. Wiele mówi się o tym, że niewątpliwie pośrednio wpływają na rozwój chorób społecznych, takich jak choćby otyłość, próchnica, cukrzyca czy choroby serca, także u dzieci.
Skoro o dzieciach mowa: najmłodsi odbiorcy są wdzięcznym celem reklamodawców. Wprawdzie nie dysponują własnymi finansami, ale doskonale zarządzają środkami rodziców niemających czasu lub odpowiedniej wiedzy, którą mogliby przekazać dzieciom i czuwać na bieżąco nad ich zdrowymi wyborami żywieniowymi. Warto także zwrócić uwagę i na to, że zwykle treść reklam pokazuje (w najlepszym wypadku) półprawdy i często wprowadza odbiorców w błąd. Nie od dziś wiadomo, że produkty „light” lub „fit” niekoniecznie sprzyjają redukcji wagi, a „stuprocentowe” soki nierzadko nie stały obok owoców, z których rzekomo zostały zrobione. Ofiarami nierzetelnego, wybiórczego lub wręcz kłamliwego przekazu padają zarówno dorośli, jak i dzieci, a odpowiedzialności za negatywny wpływ na zdrowie publiczne nie ponosi w istocie nikt – ani producenci, ani gwiazdy kampanii reklamowych. Co jednak ciekawe, choć w kontekście wytworów kultury masowej lubimy mówić o uczciwości i etyce, trudno nie odnieść wrażenia, że adresatami największej krytyki z tytułu udziału w reklamie tego lub innego towaru są przedstawiciele młodego pokolenia.
Czytaj więcej
Na polskich drogach ginie rocznie około 5000 osób. - Warto pamiętać, że prowadzenie auto to nie tylko wygoda, ale nade wszystko odpowiedzialność i z tego powodu czynniki rozpraszające uwagę należy eliminować - mówi mec. Joanna Parafianowicz.
Przymykamy oko na powszechnie obecne reklamy alkoholu na profilach wielu znanych nazwisk. Nie mamy kłopotu z dojrzałymi aktorami reklamującymi fastfood, ale podnosimy raban, gdy robią to idole czy idolki młodzieży. Pojawiają się wówczas głosy obejmujące cały wachlarz zarzutów. Od (skądinąd słusznych) argumentów, że proponowane do sprzedaży zestawy nie zawierają zdrowych elementów, przez negatywny wpływ reklamy na najmłodszych i wykorzystywanie znanych nazwisk jedynie po to, by zwiększyć obroty, po absurdalnie wysokie stawki za współpracę. Z czego wynika taka dysproporcja w podejściu do zagadnienia, nie wiem, ale niewykluczone, że chodzi o pieniądze. Wielu z nas po prostu trudno się pogodzić z tym, że dzisiejsza młodzież ma już innych idoli niż my i to oni, a nie starsze pokolenie, odcinają kupony od popularności.
Czytaj więcej
W każdej sferze życia wypada zachować choćby minimum zdrowego rozsądku. Nade wszystko zaś warto myśleć, bo choć czynność ta zdaje się nie być doceniana, ma przed sobą przyszłość.