Wśród nietypowych tradycji jest i ta, że wyścig zaczyna się w chwili, gdy jego dyrektor zapali papierosa. Proces rejestracji owiany jest tajemnicą, a organizatorzy dbają o to, by żadne dane na temat terminu maratonu nie były podawane do wiadomości publicznej. W wyścigu może wziąć udział 35 uczestników, a osoby pojawiające się na starcie po raz pierwszy, mają obowiązek dostarczyć tablicę rejestracyjną kraju lub regionu, z którego pochodzą. Od zawodników mających już doświadczenia z poprzednich biegów oczekuje się natomiast dodatkowych „fantów” na starcie, na przykład białej lub flanelowej koszuli czy pary skarpetek albo symbolicznej dodatkowej opłaty.
Zabrakło głosu
– Miałam mocne przeczucie, że tym razem zakończę wyścig – wyznała 40-letnia Jasmin Paris po zakończonym wyścigu w wiadomości tekstowej dla BBC. Poproszona o wywiad, była zmuszona odmówić, ponieważ po dotarciu na metę miała kłopot z odzyskaniem głosu. – Ostatnie momenty wyścigu pozwoliły mi na nowo zdefiniować swoje możliwości – dodała w cytowanej wiadomości. W poprzednich latach – kolejno w 2022 i 2023 roku – udało jej się dotrzeć odpowiednio do trzeciego i czwartego okrążenia.
Swoimi obserwacjami z jej tegorocznej walki podzielił się z BBC towarzyszący jej fotograf, David Miller. – Jasmin nie poddawała się ani na moment. Nie było w jej biegu miejsca na jakąkolwiek pomyłkę, ponieważ wówczas nie ukończyłaby wyścigu. Dotknęła bramki końcowej i po prostu padła na ziemię z wycieńczenia. To najpiękniejszy moment, jakiego dotychczas byłem świadkiem – wyznaje. – Oczywiście koncentrowałem się na wykonywaniu zdjęć, jednak na moim obiektywie pojawiła się niejedna łza, ponieważ sam moment zakończenia wyścigu był naprawdę bardzo emocjonujący. – dodaje.
Przerwa w pisaniu doktoratu
Jasmin Paris, mama dwójki dzieci, z zawodu weterynarz, ma już na swoim koncie niejedno spektakularne osiągnięcie sportowe. W 2019 pokonała ponad 400-kilometrową trasę Montane Spine Race, pobijając dotychczasowy rekord o 12 godzin. W międzyczasie spała niecałe trzy godziny, a na mecie czekała na nią 14-miesięczna wówczas córeczka, nadal karmiona piersią. – Nigdy nie sądziłam, że ukończę ten wyścig, ponieważ słyszałam od innych zawodników, że jest on prawdziwą torturą – mówiła wówczas. Wprawdzie brak snu i skrajne wyczerpanie sprawiły, że na ostatnim odcinku miała halucynacje, jednak dobiegła do mety, by po powrocie dokończyć pisanie doktoratu.
O ile poprzedni wyścig opisywała jako najtrudniejszy w swojej dotychczasowej karierze biegacza, o tyle Barkley Marathon, nazywany powszechnie maratonem, który „zjada własne dzieci”, nie tylko jej nie pokonał, ale i pozwolił uwierzyć we własne możliwości. Wprawdzie katorżniczy wysiłek pozbawił Jasmin Paris głosu i sprawił, że na wpół przytomna, z poranionymi nogami padła na ziemię, jednak trzecie podejście do wyścigu zakończyło się zasłużonym sukcesem. Oby zawodniczka była w stanie niebawem osobiście podzielić się wrażeniami z biegu.