Reklama
Rozwiń
Reklama

Agnieszka Maciąg inspirowała kobiety do życia na własnych, zdrowych zasadach

Piękna, mądra, skromna. 27 listopada 2025 roku, w wieku 56 lat, zmarła Agnieszka Maciąg, modelka, autorka książek o zdrowym stylu życia. Z kobiety podziwianej na światowych wybiegach, dla wielu osób stała się duchową przewodniczką. Uczyła jak lepiej jeść, odpoczywać, stawiać granice i dbać o siebie na co dzień.

Publikacja: 28.11.2025 11:06

27 listopada Robert Wolański  pożegnał żonę słowami: „Bądź wolna, bo zawsze kochałaś wolność. Będę z

27 listopada Robert Wolański pożegnał żonę słowami: „Bądź wolna, bo zawsze kochałaś wolność. Będę zawsze widzieć Twoje oczy pełne miłości. Twoja radość i pełnia życia będą żyć we mnie zawsze”.

Foto: PAP

Piękna, mądra, skromna. 27 listopada 2025 r., w wieku 56 lat, zmarła Agnieszka Maciąg, modelka, autorka licznych książek o zdrowym stylu życia. Z kobiety podziwianej na światowych wybiegach, dla wielu osób stała się duchową przewodniczką. Uczyła jak lepiej jeść, odpoczywać, stawiać granice i dbać o siebie na co dzień.

Dzisiaj zgasło Słońce – napisał w mediach społecznościowych Robert Wolański, mąż Agnieszki Maciąg, informując o jej odejściu. Przez dekady rozświetlała wybiegi w Nowym Jorku i Mediolanie, telewizyjne studia i sale warsztatowe, a w ostatnich latach przede wszystkim życie tysięcy kobiet, szukających sensu i własnej drogi. Na facebookowych profilach Agnieszki natychmiast pojawiły się setki wpisów osób, które nazwały ją „Aniołem”, „oazą miłości i dobroci”, „świetlistą przewodniczką”: „Agnieszko, świetlisty Aniele, tyle nam kobietom dałaś ciepła, miłości, nadziei na lepsze jutro. Prowadziłaś nas swoimi książkami, myślami, słowami, mantrami w inną, lepszą przyszłość. Zawsze zostaniesz w sercu, Aniele, niosłaś Światło”.

Śmierć Agnieszki Maciąg poruszyła Martynę Wojciechowską, która w swoich mediach społecznościowych pożegnała ją przede wszystkim jako człowieka:„Agnieszko. Tyle dobra po sobie zostawiłaś, dla tak wielu byłaś pięknym światłem i inspiracją. Będzie Cię tu bardzo brakowało. Ciebie i Twojego ciepła, które zawsze roztaczałaś w miejscu, w którym się pojawiałaś. Agnieszkę Maciąg poznałam, kiedy miałam niewiele ponad 18 lat i pracowałam w branży mody. Pamiętam, że patrzyłam na nią z zachwytem i bardzo chciałam być taka jak Ona. Zjawiskowo piękna i wspaniała jako człowiek. Mądra, wrażliwa i pełna wdzięku. Kiedy wchodziła do pomieszczenia, to wszyscy patrzyli tylko na Nią i Jej słuchali. Anioł. A potem skupiła się na pisaniu książek, warsztatach, mądrym dbaniu o ciało i zdrowie psychiczne. Tak wiele kobiet zawdzięcza Jej zmianę w swoim życiu. Cudowna kobieta, mama dwójki dzieci, z Robertem Wolańskim tworzyli niezwykłą parę. Oboje skupieni na tym, co tak ważne – na tu i teraz” – napisała Martyna Wojciechowska. W swoim pożegnaniu przywołała też słowa Agnieszki, które dziś brzmią jak jej testament: „Jeśli chcesz doświadczyć dobra, to zamiast skupiać się na problemach i przeszkodach, możesz skupić się na rozwiązaniach i docenić dobro, które jest ci już dane. Oddech. Sprawne ręce i nogi. Wygodne łóżko. Dach nad głową”.

Czytaj więcej

Nie żyje Agnieszka Maciąg. „Na wszystko jest odpowiedni czas. Zaufaj”

Dziewczyna z Białegostoku, która ruszyła w świat

Agnieszka Maciąg urodziła się 9 maja 1969 r. w Białymstoku. Wychowała się w domu, w którym, jak wspominała na łamach „Wysokich Obcasów Extra”, z jednej strony było dużo śmiechu, śpiewu i artystycznych talentów rodziców – inżynierów, z drugiej był to dom wartości: uczciwość, wierność sobie, nieuleganie naciskom. Rodzice nigdy nie zapisali się do partii; stracili szanse na awans, ale zyskali coś więcej – wewnętrzny spokój. To była lekcja, którą niosła przez swoje życie, że dla pieniędzy nie zdradza się swoich wartości. Jako nastolatka trafiła do Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu. Szybko dała się poznać jako dziewczyna wrażliwa, utalentowana, która ma jeszcze to coś, co określa się słowem „charyzma”. To przyjaciółka mamy, pani Helena, podsunęła jej pomysł, by spróbowała sił w modelingu i namówiła ją na udział w castingu. Agnieszka wspominała, że na przesłuchanie do Warszawy przyjechały tysiące dziewczyn z całej Polski. Sprawiły na niej wrażenie pewnych siebie, wszystkie w markowych ciuchach. Chciała uciekać. Została i wygrała. Wyjechała do Nowego Jorku. Potem był Paryż, Mediolan, Berlin. Pracowała z największymi nazwiskami świata mody: Karl Lagerfeld, Nino Cerruti, Paco Rabanne, Laura Biagiotti, Pierre Cardin.

Reklama
Reklama

Była jedną z tych polskich modelek przełomu lat 80. i 90., na których punkcie – jak to dziś przypominają media – oszalała cała Polska. W odróżnieniu od wielu swoich koleżanek – modelek, odmawiała rozbieranych sesji. Chciała być ceniona za osobowość i wrażliwość, a nie za długie nogi i duży dekolt. Mamą została, gdy miała 23 lata, na świat przyszedł jej syn Michał. To był czas, kiedy wiele modelek kończyło kariery, a ona właśnie wtedy rozkwitała. W jej życiu pojawiły się kolejne propozycje: teledyski, kontrakty, telewizja. Była prezenterką, prowadziła programy, nagrała płytę, grała w filmach, pracowała jako dyrektor kreatywna znanych marek odzieżowych. Zrobiła w show-biznesie właściwie wszystko, co można było zrobić. Ludzie ją kochali. A jednak, jak zwierzyła się 5 lat temu w rozmowie z dziennikarzem Michałem Misiorkiem, że wewnątrz czuła się nieszczęśliwa. Jej tata chorował na raka, małżeństwo przechodziło kryzys, ona sama też chorowała. Czuła się zmęczona, wypalona, bez radości życia. – Byłam chora na wszystko, co możliwe. Nie chciało mi się w ogóle żyć. (…) Dotknęłam dna. W pewnym momencie padłam na kolana i poprosiłam Boga o pomoc. Mimo że przeczytałam mnóstwo książek, studiowałam i wydawało mi się, że jestem taka mądra, to kompletnie nie wiedziałam, jak mam sobie pomóc. Błagałam, by Bóg mnie poprowadził – mówiła w wywiadzie. To był moment, który później nazwała przemianą.

Od top modelki do przewodniczki duchowej

W wywiadach nieraz podkreślała, że od pewnego momentu zaczęła traktować życie jak pasjonującą podróż, nawet wtedy, gdy przeżywała trudności. Zmieniła odżywianie, zrezygnowała z alkoholu, zaczęła praktykować jogę, sięgnęła po ajurwedę i naturoterapię. Mówiła, że jej organizm przez lata był zatruwany stresem i złą dietą, a ona sama była „wrogiem własnego ciała”. Osobiste doświadczenia skierowały ją do pisania książek, jak „Smak życia” czy „Smak wiecznej młodości”, potem coraz bardziej duchowe, jak: „Pełnia życia”, „Przemiana”, „Słowa mocy”, „Dobrostan”, „Astrologia poznania siebie”. Była chyba jedną z pierwszych rozpoznawalnych autorek piszących o świadomym życiu, dobrostanie, duchowości, kobiecości. Ale, jak opowiadała dziennikarzowi Michałowi Misiorkowi, wcale nie czuła się guru ani autorytetem. Chciała być przyjaciółką czytelniczek, dzielić się doświadczeniem, inspirować do tego, że szczęścia można się nauczyć.

Miałam to szczęście również poznać Agnieszkę osobiście, przy okazji promocji jednej z jej książek. Zrobiła na mnie wrażenie kobiety eterycznej i delikatnej, która jednak emanowała swoją własną mocą. Wydawała się być absolutnie spełniona. Słuchając jej, miałam poczucie, że ona naprawdę jest na swoim miejscu. Opowiadała, że od dłuższego czasu żyje w zgodzie z naturą, że zdrowo się odżywia, nie pije alkoholu, ćwiczy jogę. Z przekonaniem mówiła, że możemy żyć ponad sto lat i pozostawać sprawnymi fizycznie i intelektualnie, jeśli tylko przestaniemy się krzywdzić, krzywdzić własne ciało, jeśli zmienimy nawyki. Wierzyła, że wszystko w życiu jest po coś, bo w jej życiu doświadczenia układały się w większy sens. Przekonywała, że my sami decydujemy o tym, jak to nasze życie ma wyglądać. Bez wątpienia, ona w życiu stanęła po swojej stronie.

Czytaj więcej

Agnieszka Maciąg od 17 lat nie bierze antybiotyków. Oto jej naturalne sposoby na walkę z infekcjami

W centrum jej drogi zawsze była rodzina. Od prawie trzech dekad tworzyła z Robertem Wolańskim niezwykłą parę – fotograf i modelka; świadomie zdecydowali, że ich dom będzie miejscem spokoju. Ona sama o tej relacji pisała z ogromnym szacunkiem i czułością. W pandemii wspólnie organizowali streamingi ze śpiewania mantr, na które wchodziło tysiące osób. Ludzie jej ufali – nie była kolejną celebrytką, która robiła pieniądze na udawanej duchowości. Była w tym całą sobą.

27 listopada jej mąż żegnał ją słowami: „Bądź wolna, bo zawsze kochałaś wolność. Będę zawsze widzieć Twoje oczy pełne miłości. Twoja radość i pełnia życia będą żyć we mnie zawsze”.

Reklama
Reklama

Dorota Wróblewska, producentka modowa, która współpracowała z Agnieszką przy programach telewizyjnych, napisała: „Odeszła po cichu, na swoich warunkach, bez rozgłosu i bez publicznych zwierzeń. Pozostał żal. I zrozumienie, dlaczego tak cicho”. Wróblewska wspomina ją jako osobę uważną, kulturalną, zawsze profesjonalną, ale też wycofaną wobec mechanizmów show-biznesu. I, rzec można, to właśnie ten wybór ciszy był w ostatnich latach jej znakiem rozpoznawczym.

Gdy w marcu 2025 r. poinformowała w zamkniętej grupie, że nowotwór wrócił, przestała pojawiać się publicznie. Skupiła się na domu, najbliższych i własnej duchowej drodze. Pięć lat temu, w rozmowie z dziennikarzem Michałem Misiorkiem, powiedziała: „Moją misją nie jest to, żeby być wielką, cudowną i podziwianą. W ogóle mi na tym nie zależy. Nie chcę, żeby ktoś o mnie pamiętał, gdy umrę. Dla mnie ważne jest to, żeby ludzie zdali sobie sprawę z tego, że można żyć inaczej, żeby uwolnili się od bólu i byli szczęśliwi. To moje jedyne marzenie”.

Paradoks polega na tym, że właśnie dlatego będzie pamiętana. Przez kobiety, które za jej sprawą odstawiły kieliszek z winem, zaczęły ćwiczyć jogę, nauczyły się szanować własne granice. Przez te, które dzięki jej książkom wróciły do siebie, do ciała, do serca i własnej mądrości. Przez mężczyzn, których uczyła, że siła idzie w parze z wrażliwością, a nie z twardością za wszelką cenę. Zostają książki, jej blog, nagrania i fotografie. Ale przede wszystkim zostanie coś, co było dla niej najważniejsze: zmiana w życiu innych ludzi. Tych, którzy dziś, czytając wiadomość o jej śmierci, zamykają na chwilę oczy, biorą głęboki oddech i próbują, tak jak uczyła, skupić się na wdzięczności za to, co jest im dane.

Piękna, mądra, skromna. 27 listopada 2025 r., w wieku 56 lat, zmarła Agnieszka Maciąg, modelka, autorka licznych książek o zdrowym stylu życia. Z kobiety podziwianej na światowych wybiegach, dla wielu osób stała się duchową przewodniczką. Uczyła jak lepiej jeść, odpoczywać, stawiać granice i dbać o siebie na co dzień.

Dzisiaj zgasło Słońce – napisał w mediach społecznościowych Robert Wolański, mąż Agnieszki Maciąg, informując o jej odejściu. Przez dekady rozświetlała wybiegi w Nowym Jorku i Mediolanie, telewizyjne studia i sale warsztatowe, a w ostatnich latach przede wszystkim życie tysięcy kobiet, szukających sensu i własnej drogi. Na facebookowych profilach Agnieszki natychmiast pojawiły się setki wpisów osób, które nazwały ją „Aniołem”, „oazą miłości i dobroci”, „świetlistą przewodniczką”: „Agnieszko, świetlisty Aniele, tyle nam kobietom dałaś ciepła, miłości, nadziei na lepsze jutro. Prowadziłaś nas swoimi książkami, myślami, słowami, mantrami w inną, lepszą przyszłość. Zawsze zostaniesz w sercu, Aniele, niosłaś Światło”.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Jej historia
Rama Duwaji, przyszła pierwsza dama Nowego Jorku, o swoich planach: Nie będę milczeć
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Jej historia
Warsztat samochodowy oferujący usługi fryzjerów i makijażystów. Będzie ich więcej?
Jej historia
Nie żyje aktorka Diane Keaton. „Stałam się mistrzynią w ukrywaniu się”
Jej historia
Ojciec, Roman Polański, nie dał jej pieniędzy na film. Poradził, żeby nakręciła go iPhonem
Jej historia
Jane Goodall do końca miała po brzegi wypełniony kalendarz. Oto, co jeszcze planowała
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama