Magdalena Łabowska: Jednostka nie może zmienić całego świata, ale przynajmniej jego część

- We wszystkie działania, w które się angażuję, wkładam serce i nie zrażam się, gdy coś od razu nie wyjdzie - mówi dr inż. Magdalena Łabowska, współzałożycielka Innspace team, adiunkt na Politechnice Wrocławskiej i Wrocławianka Roku 2022.

Publikacja: 02.09.2023 19:22

Magdalena Łabowska: "Od dziecka zastanawiałam się, co można byłoby zrobić, aby ludzie przeżyli w tak

Magdalena Łabowska: "Od dziecka zastanawiałam się, co można byłoby zrobić, aby ludzie przeżyli w tak surowym środowisku, jakim jest przestrzeń kosmiczna".

Foto: Archiwum prywatne

Zawodowo stąpa pani mocno po ziemi, zajmując się pracą nad nośnikami leków, ale też „szybuje” pani w przestrzeni kosmicznej, poszukując skutecznych sposobów na zapewnienie bezpieczeństwa przyszłym kosmonautom. Który z tych obszarów jest pani bliższy i dlaczego?

Magdalena Łabowska: Od najmłodszych lat pasjonowałam się zerkaniem na nocne, rozgwieżdżone niebo, uczyłam się nazw konstelacji, potrafiłam wymienić nazwy najważniejszych księżyców w Układzie Słonecznym. Czytałam z wypiekami na policzkach o sekwencji zmian, które gwiazdy przechodzą podczas całego swojego życia. W pewnym momencie zaczęłam dociekać, jak to jest, że wszechświat jest tak olbrzymi, a człowiek żyje tylko na Ziemi. Zastanawiałam się, co można byłoby zrobić, aby ludzie przeżyli w tak surowym środowisku, jakim jest przestrzeń kosmiczna. Jak udało się wysłać podczas misji Apollo 11 człowieka na księżyc? Z drugiej strony, zadawanie sobie tylu pytań jako dziecko, silnie pchało mnie w stronę bycia naukowcem. Ścieżka, która doprowadziła mnie do nauki w obecnej postaci, również była okraszona wieloma różnymi zainteresowaniami: rozbieraniem przedmiotów na czynniki pierwsze, czyli tzw. inżynierią wsteczną, motoryzacją, automatyką, robotyką, a także twórczością artystyczną – muzyką, malarstwem i fotografią. W końcu, w okresie studiów mogłam rozwinąć skrzydła w stowarzyszeniu Innspace, gdzie do tej pory zajmujemy się tworzeniem kosmicznych projektów. Ale zdecydowanie kluczowym elementem całej układanki byli przede wszystkim ludzie, których spotykałam na swojej drodze życiowej. Są pełni pasji, zarażają optymizmem i zaangażowaniem w to, co robią. Nauczyli mnie, aby czerpać radość ze wszystkiego, czym zajmuję się aktualnie. Zwłaszcza, gdy przedmiotem mojego zainteresowania jest coś, co może w przyszłości pomóc wielu ludziom. Dlatego wybór między tymi dwiema dziedzinami jest bardzo trudny, bo każda z nich jest bliska mojemu sercu. Szczególnie, że wzajemnie się przenikają - badania nad nośnikami leków mogą być pomocne zarówno tu na Ziemi, jak i w przestrzeni kosmicznej, podczas krótkich i długich misji.

Opracowywane przez panią substancje aktywne w postaci hydrożeli mają szansę zrewolucjonizować świat farmacji i przynieść ulgę wielu cierpiącym pacjentom. Co zainspirowało panią do zajęcia się tak niszową, ale jakże istotną dziedziną bioinżynierii?

Zwyciężyła moja ciekawość świata i nieustannie nurtujące mnie pytanie: „co się stanie, gdy…?”. I tak, podczas rutynowego dnia w laboratorium, badając właściwości materiałowe hydrożeli, spotkałam się ze zdolnościami reagowania tych materiałów na zmienne warunki środowiskowe, takie jak temperatura, pH, czy też stężenie substancji chemicznych. Od razu w głowie narodziło mi się mnóstwo pomysłów na wykorzystanie tego zjawiska w życiu codziennym. Dodatkowo - biodegradowalność, biokompatybilność oraz brak toksyczności hydrożeli sprawia, że materiał ten jest idealny w zastosowaniach bioinżynieryjnych m.in. do wytwarzania biosensorów, farmaceutyków, opatrunków, a także pod hodowle komórek np. nowotworowych, na których później testowane są leki. Myśl o tym, że materiał, nad którym obecnie pracuję może w przyszłości pomóc wielu osobom, zmotywowała mnie dodatkowo do podjęcia działań w tym zakresie. Główną inspiracją do podjęcia się tego zagadnienia był również mój promotor prof. Jerzy Detyna, który jako pierwszy zaszczepił we mnie zamiłowanie do tematyki biomedycznej i zawsze mnie wspierał w moich szalonych naukowych pomysłach.

Droga do ogłoszenia pełni sukcesu nowej technologii jest długa, gdyż tak naprawdę weryfikuje go dopiero skuteczność. Każdy naukowiec przystępujący do pracy nad poszukiwanym remedium ma jednak określoną wizję efektu, jaki chciałby uzyskać. Jaki jest pani „wymarzony” hydrożelowy nośnik leków?

Chociaż nie istnieje uniwersalny lek na całe zło tego świata, to jednak wierzę, że wykorzystywany przeze mnie materiał może współgrać z większością substancji aktywnych, które są problematyczne podczas przyjmowania ich w konwencjonalny sposób. To znaczy, gdy przyjmujemy farmaceutyk doustnie, większość substancji aktywnych może się rozproszyć po organizmie, powodując niewykorzystanie całego potencjału „jednej tabletki” lub zdegradować w nieodpowiednim miejscu pod wpływem otaczającego środowiska, np. niewłaściwego pH lub obecności enzymów trawiennych. Wykorzystywany przeze mnie materiał – hydrożel - traktuję jako powłokę ochronną substancji aktywnej przed środowiskiem układu pokarmowego do momentu dotarcia w pożądane miejsce. Dlatego nazywamy to nośnikiem leku, ponieważ taki układ zajmuje się transportem wybranej substancji w miejsce docelowe i uwolnienie jej pod wpływem określonych parametrów. Mój wymarzony hydrożelowy nośnik mógłby pomóc na przykład osobom cierpiącym na cukrzycę. Większość pacjentów jest zmuszona przyjmować insulinę iniekcyjnie ze względu na jej degradację w kwaśnym środowisku żołądka. A jeśli istniałoby inne rozwiązanie, które wyeliminuje igły? Ponadto, hydrożelowe nośniki leków nie tylko mogą być wykorzystywane w postaci tabletki. Inną formą terapii są hydrożelowe opatrunki. Mogą przynieść ulgę w cierpieniu osobom z poparzeniami, ranami trudno gojącymi się lub nawet przyspieszyć gojenie ran ponowotworowych. Zadaniem takiego opatrunku, oprócz łagodzenia bólu dzięki swojej żelowej konsystencji, jest dostarczanie substancji aktywnej w wybrane miejsce w kontrolowany sposób. Razem z zespołem prof. Jerzego Detyny opracowujemy na Politechnice Wrocławskiej również inne metody wykorzystywania hydrożelu, które mają potencjał pomocy wielu jednostkom.

Kiedy opuszcza pani laboratorium, wykłada na Katedrze Mechaniki, Inżynierii Materiałowej i Biomedycznej Politechniki Wrocławskiej, aby swoją szeroką wiedzą dzielić się ze studentami. Czy wśród licznych słuchaczy łatwo odnajduje pani „pokrewne dusze”, czyli ludzi równie mocno zafascynowanych przedmiotowymi dziedzinami nauki? 

Część dydaktyczna mojej pracy sprawia mi ogromną satysfakcję, ponieważ mam kontakt z wieloma kreatywnymi osobami o dużych ambicjach. I chociaż prowadzę zajęcia o zupełnie odmiennej tematyce – programowanie w języku C (informatyka), mechanika, to odnajduję wśród studentów prawdziwe perełki, znajduję z nimi wspólny język. Cieszę się, że większość z tych młodych osób nie zatraciła się w życiowych schematach, ograniczeniach i mają otwarte głowy pełne nietuzinkowych pomysłów, które staram się razem z nimi rozwijać. Dodatkowo, spotykam się również ze studentami w laboratorium w ramach prac dyplomowych, aby prowadzić badania np. na hydrożelach. I chociaż eksperymenty potrafią być czasami żmudne i czasochłonne, to efekty pracy budzą w każdym ambitnego entuzjastę. Działalność na tak rozległym obszarze sprawia, że tematy, którymi zajmuję się ze studentami często są interdyscyplinarne. Dzięki temu wychodzi się poza utarte schematy, a tworzone projekty są unikalne.

Nadany pani tytuł Wrocławianki Roku 2022 w kategorii specjalnej: "Teraz młodość – siła młodości", jest najlepszym dowodem, że pani świat nie składa się tylko z nauki, ale również z pracy społecznej. Co to wyróżnienie dla pani oznacza?

Wszystkie działania, w które się angażuję wkładam serce i nie zrażam się, gdy coś od razu nie wyjdzie. Gdy jednak widzę nawet najmniejsze pozytywne rezultaty, jest to dla mnie znak, że idę w dobrym kierunku. Czasami jednak brakuje w ciągu doby kilku godzin, aby można było zrobić jeszcze ciut więcej. Tytuł Wrocławianki Roku 2022 jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i motywacją do kontynuowania podróży. To doświadczenie umocniło moją wiarę w siebie, moje możliwości oraz uświadomiło potęgę pracy zespołowej i interdyscyplinarności. Jestem dumna z możliwości wstąpienia w zaszczytne grono kobiet świecących przykładem i szansy bycia inspiracją dla innych do angażowania się w inicjatywy społeczne. Jednostka nie może zmienić całego świata, ale przynajmniej jego część. Gdy takich jednostek zbierze się więcej, osiągniemy rezultaty o wiele potężniejsze.

Jak wyglądają pani dalsze plany zawodowe?

Przede mną wiele wyzwań, nowych projektów naukowych, a także szans na eksplorację zupełnie nowych tematów. W zanadrzu mam jeszcze wiele pytań, na które wciąż poszukuję odpowiedzi. W planach mam również kontynuację mojej aktywności w stowarzyszeniu Innspace, gdzie wraz z zespołem będziemy rozwijać nieziemskie projekty związane np. z bazami kosmicznymi, jednocześnie szerząc astronomiczną wiedzę wśród osób młodszych i starszych. W obszarze edukacji akademickiej będę dążyć do doskonalenia innowacyjnych metod nauczania, tym samym umożliwiając lepsze przygotowanie młodego pokolenia do wyzwań, które niesie ze sobą rozwijający się świat. Otwiera się przede mną ekscytująca droga pełna nowych możliwości i nowych doświadczeń. Wstępuję na nią przepełniona wielkim optymizmem.

Zawodowo stąpa pani mocno po ziemi, zajmując się pracą nad nośnikami leków, ale też „szybuje” pani w przestrzeni kosmicznej, poszukując skutecznych sposobów na zapewnienie bezpieczeństwa przyszłym kosmonautom. Który z tych obszarów jest pani bliższy i dlaczego?

Magdalena Łabowska: Od najmłodszych lat pasjonowałam się zerkaniem na nocne, rozgwieżdżone niebo, uczyłam się nazw konstelacji, potrafiłam wymienić nazwy najważniejszych księżyców w Układzie Słonecznym. Czytałam z wypiekami na policzkach o sekwencji zmian, które gwiazdy przechodzą podczas całego swojego życia. W pewnym momencie zaczęłam dociekać, jak to jest, że wszechświat jest tak olbrzymi, a człowiek żyje tylko na Ziemi. Zastanawiałam się, co można byłoby zrobić, aby ludzie przeżyli w tak surowym środowisku, jakim jest przestrzeń kosmiczna. Jak udało się wysłać podczas misji Apollo 11 człowieka na księżyc? Z drugiej strony, zadawanie sobie tylu pytań jako dziecko, silnie pchało mnie w stronę bycia naukowcem. Ścieżka, która doprowadziła mnie do nauki w obecnej postaci, również była okraszona wieloma różnymi zainteresowaniami: rozbieraniem przedmiotów na czynniki pierwsze, czyli tzw. inżynierią wsteczną, motoryzacją, automatyką, robotyką, a także twórczością artystyczną – muzyką, malarstwem i fotografią. W końcu, w okresie studiów mogłam rozwinąć skrzydła w stowarzyszeniu Innspace, gdzie do tej pory zajmujemy się tworzeniem kosmicznych projektów. Ale zdecydowanie kluczowym elementem całej układanki byli przede wszystkim ludzie, których spotykałam na swojej drodze życiowej. Są pełni pasji, zarażają optymizmem i zaangażowaniem w to, co robią. Nauczyli mnie, aby czerpać radość ze wszystkiego, czym zajmuję się aktualnie. Zwłaszcza, gdy przedmiotem mojego zainteresowania jest coś, co może w przyszłości pomóc wielu ludziom. Dlatego wybór między tymi dwiema dziedzinami jest bardzo trudny, bo każda z nich jest bliska mojemu sercu. Szczególnie, że wzajemnie się przenikają - badania nad nośnikami leków mogą być pomocne zarówno tu na Ziemi, jak i w przestrzeni kosmicznej, podczas krótkich i długich misji.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Angelika Andrzejewska-Romanowska. Badaczka, która poskramia "skaczące geny"
Nauka
Europejski Dzień Mózgu. Czyj mózg jest większy: kobiecy czy męski?
Nauka
Kiedy nasz mózg najszybciej nauczy się języka obcego?
Nauka
Po kim dziedziczymy urodę? Genetyczka wyjaśnia skomplikowany mechanizm
Nauka
Miliard dolarów dla studentów medycyny. Hojny dar byłej wykładowczyni
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?