Jeśli osób sceptycznie podchodzących do nowości technologicznych nadal jest sporo, czy są sposoby na przekazanie im odpowiedniej wiedzy w tym zakresie? Czy organizuje się dla nich szkolenia, podejmuje inicjatywy w celu zaznajomienia ich z tą tematyką?
Najlepszą inicjatywą jest otwarcie się na komunikację ze studentami. Wystarczy poprosić o pokazanie i wyjaśnienie, jak używają nowoczesnych technologii, czy efekty pracy danego narzędzia będą zadowalające i czy rzeczywiście ono może nam się przydać w dalszej pracy. Należy korzystać z potencjału młodych ludzi, bo ten jest niezastąpiony oraz doświadczeń kolegów, zarówno w kraju, jak i za granicą. Szkoleń pojawia się bardzo dużo. Nadal jednak uważam, że świetnie sprawdza się mieszanka pokoleniowa: ja przekażę ci moje doświadczenie, a ty naucz mnie, jakie pytania zadawać przysłowiowemu czatowi GPT. Wytłumacz mi, jak to działa, jaka jest twoja technika pracy. W środowisku akademickim sprawdza się to bardzo dobrze. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że bez trudu potrafię zorientować się, że dana praca powstała przy użyciu sztucznej inteligencji, ale gdy omawiam jej treść ze studentem, proszę, by opowiedział mi o tym, co napisał. Jeśli widzę, że autor pracy jest kreatywny i potrafi uzasadnić to, co zostało napisane, to nie mam podstaw, by taką pracę odrzucić. Gorzej, jeśli student po prostu wrzucił zapytanie do czatu GPT, a następnie skopiował zawartość bez zapoznania się z nią.
Czy automatyzacja powtarzalnych zadań, takich jak sporządzanie standardowych umów czy analiza dokumentów procesowych, może okazać się zagrożeniem dla osób obecnie wspierających prace kancelarii prawnych: asystentów, aplikantów czy personelu biurowego?
Moim zdaniem ta praca zostanie i ci ludzie będą potrzebni. Zmieni się tylko charakter wykonywanej przez nich pracy. Uważam, że to świetnie mieć w zespole sekretarkę, która przy użyciu narzędzi AI potrafi sprawnie skonstruować przemówienie, zawartość maila czy ogłoszenie potrzebnego w trybie pilnym. Do tego jeszcze zweryfikuje i w razie potrzeby dopracuje niezbędne szczegóły. Tak samo jest z aplikantami: wsparcie ze strony AI nie oznacza, że narzędzie coś wyprodukuje i aplikant zostaje pozbawiony zajęcia. Zadaniem aplikanta jest zweryfikować to, krytycznie ocenić, dodać niezbędne informacje. Pozostaje też kwestia porównania danych: takiej analizy sztuczna inteligencja dokona bez trudu, ale potem zadaniem prawnika czy aplikanta jest wyciągnąć odpowiednie wnioski i podjąć na tej podstawie niezbędne działania. To my jako ludzie musimy być konstruktywni i wytoczyć argumenty, które pozwolą nam wyróżnić się na tle przeciwników. Przecież konkurenci mogą otrzymać te same dane i naszą przewagą musi stać się właśnie umiejętność wyciągnięcia celnych wniosków i postawienia tej przysłowiowej kropki nad i. Ja bym nie obawiała się utraty pracy, a jedynie zasygnalizowała zmianę charakteru tej pracy. Warto mieć na uwadze jeszcze jeden istotny aspekt związany z użyciem AI. Zwróćmy uwagę na zmiany demograficzne w kraju. Może się okazać, że sztuczna inteligencja będzie ratowała nasz rynek pracy. Dla osób wchodzących w dojrzały wiek potrzebne będzie wsparcie ze strony młodych umysłów, których, jak się okaże, nie będzie zbyt wielu. AI może zatem nie być przekleństwem, a wręcz przeciwnie: pozwoli nam zachować ciągłość niektórych procesów. Co więcej: zmienia się też profil klienta w kancelariach.
Czy może pani to wyjaśnić na przykładzie?
Zmieniają się oczekiwania klientów wobec prawników. Ważne staje się ludzkie podejście do potrzeb klienta, komunikowanie istotnych dla niego treści w sposób przystępny i zrozumiały. A przecież na uniwersytetach nie ma zajęć, które miałyby przyszłych prawników nauczyć takiej umiejętności. Prawnik ma za zadanie wysłuchać swojego klienta, skomunikować się z klientem w sposób zrozumiały dla niego i jednocześnie zadbać o dobrostan swój i Klienta. Nie dotyczy to jedynie spraw z zakresu prawa rodzinnego, ale też na przykład upadłości konsumenckich, gdy ludzie tracą swój majątek i znajdują się w dramatycznej sytuacji. Czasami sztuczna inteligencja pomoże wyłapać ważne aspekty prawne i przyspieszyć niektóre działania, dzięki czemu prawnik ma więcej czasu właśnie na rozmowę z klientem. Co więcej, jeśli wykonujemy pewne rzeczy po raz dziesiąty, to dlaczego mielibyśmy nie skorzystać z pomocy AI, aby te powtarzalne zadania sobie ułatwić. Pamiętam mój staż w Birmingham, w dużej kancelarii. Tam zetknęłam się z programami do wspomagania pracy prawników. Otrzymywałam tym sposobem wstępną wersję dokumentu i moim zadaniem było uzupełnić pismo na potrzeby danego klienta. Już wtedy rozumiałam, że jeśli jakieś powtarzalne czynności mają być wykonywane po raz kolejny przez człowieka, który może przy tym zapomnieć, że u dołu strony powinna znaleźć się ważna klauzula, to można powierzyć te czynności właśnie narzędziom. Jeśli pewne zadania wykonujemy manualnie, łatwo popełnić błąd. Czyli w moim odczuciu zmieni się raczej charakter pracy osób wykonujących zawody prawnicze i zatrudnionych w kancelariach prawnych, niż pojawi się ryzyko pozbawienia ich zajęcia. W cenie znów znajdzie się kreatywność, którą ponownie zacznie się postrzegać jako wartościową umiejętność, podobnie jak zdolność do krytycznego myślenia i analizy. Sądzę też, że sztuczna inteligencja spowoduje powrót do płacenia za doświadczenie. Człowiek i jego doświadczenie znów okażą się największym dobrem, jakie ma firma. Sztuczną inteligencję już mają wszyscy, ale wrócimy do czasów, gdy prawnikom płacono właśnie za kreatywność oraz ilość wiedzy, jaką posiadają. Tym samym w mojej ocenie historia zatoczyła koło. Doświadczenie i kreatywność znów zyskają na wartości.
Czy takie cechy mogą okazać się też pożądane u wykładowców akademickich zajmujących się edukacją przyszłych prawników?
Jak najbardziej! Jeśli potrafimy w krótkim czasie przedstawić dany temat w sposób skondensowany i atrakcyjny, to nie ma potrzeby poruszania tego wątku przez 90 minut wykładu. Ten czas można przeznaczyć na dyskusje i ćwiczenia praktyczne. Coraz mniej studentów korzysta z analogowych narzędzi, takich jak notesy czy ręczne zapiski. Nie widzę problemu w tym, że ktoś przez całe zajęcia coś sobie rysuje lub zerka do komputera, o ile nadal wie, o czym mówimy, reaguje na pytania, uczestniczy w dyskusji. Jeśli dzięki dostępności narzędzi technologicznych czy szkicowaniu na kartce jest mu łatwiej się skupić, nie mam z tym problemu. Dla mnie nie jest ważne, czy student zrobił notatki w komputerze, ręcznie czy wcale. Istotne jest to, czy on zna dany temat. A to, jaką obrał ścieżkę do tego celu, jest dla mnie kwestią drugorzędną. Ja mogę jedynie zapytać, jaką pan/pani wybrał/a metodę uczenia. Interesuje mnie, skąd u studenta taka kreatywność, czy może grał w szachy lub miał zainteresowanie, które wzmocniły tę cechę. Natomiast już samo spojrzenie na to, jak uczelnie i sztuczne inteligencje funkcjonowały przed i po pandemii, daje ciekawy wynik: nie tylko studenci odnajdują się w nowej rzeczywistości, ale i uczelnie otwierają się na takie możliwości, organizując zajęcia online. Różnica jest kolosalna i ta rzeczywistość nadal będzie się zmieniać. Uczelnie odnotowują oszczędności związane z brakiem eksploatacji pomieszczeń, a kursanci – z brakiem konieczności dojazdów na zajęcia. Jeśli nauczyciel akademicki jest otwarty na nowości i ciekawe metody uczenia prezentowane przez przyszłych prawników, to odbywa się to z korzyścią dla każdej ze stron.