Psycholożka o byciu dobrą matką: Zastanówmy się, co nasze dzieci widzą, patrząc na nas

Zofia Ćwiklińska: Dobra matka stara się zrozumieć, co się w jej dziecku dzieje, ale powściąga się od dawania rad, reagowania. Tak, jakby mówiła: „widzę cię, słyszę cię, wierzę ci, choć nie zawsze wszystko rozumiem."

Publikacja: 26.05.2024 09:55

Zofia Ćwiklińska: Warto podjąć próbę odejścia od takiego spojrzenia na macierzyństwo, które jednozna

Zofia Ćwiklińska: Warto podjąć próbę odejścia od takiego spojrzenia na macierzyństwo, które jednoznaczne jest z poświęcaniem się.

Foto: Adobe Stock

Co to właściwie znaczy być dobrą matką?

Zofia Ćwiklińska: Odpowiadając na to pytanie, dobrze jest wziąć pod uwagę dwa aspekty – bycie matką dla swojego dziecka i to, jak same odnajdujemy się w tej roli. Mam na myśli to, jak się sobą w tym doświadczeniu macierzyństwa opiekujemy, co o sobie myślimy, jak odnosimy się do oczekiwań wynikających z tradycji i kultury, w której jesteśmy zanurzone, historii naszej rodziny i kobiet żyjących w niej od pokoleń.

Czy stosunek do własnej matki ma tu duże znaczenie?

Bardzo duże. I nie chodzi wyłącznie o matkę realną, ale także obraz matki idealnej, który w sobie nosimy. Zdarza się, że wpadamy w pułapkę, próbując być zupełnie inną matką niż nasza własna. Nie mamy pomysłu na to, jaką matką same chcemy być, wiemy tylko, że inną niż ta, którą mamy lub mieliśmy. Nazywa się to przeciwzależnością. A rzecz w tym, żeby uznać, że część błędów naszej matki być może popełnimy i to naprawdę nie będzie koniec świata. Ważne jest, żeby macierzyństwo nie stało się skrycie toczoną walką z naszą własną matką. Istnieje duża szansa, że z perspektywy osoby dorosłej, życzliwie spoglądając na jej historię, dostrzeżemy, że coś cennego do wzięcia od niej jednak jest.

Mówi pani o matce, której mamy wiele do zarzucenia. Ale chyba równie dużym wyzwaniem jest dorównanie wizerunkowi matki idealnej?

Tak. Zwłaszcza, że matka idealna po prostu nie istnieje. Wyobraźmy sobie, że całą naszą uwagę poświęcamy dziecku, na zmianę z ocenianiem siebie. I sobie, i dziecku warto czasem odpuścić, aby uniknąć sytuacji, w której zaczniemy traktować nasze macierzyństwo jak projekt. A w przypadku trudności – po prostu szukajmy wsparcia. Mam tu na myśli nie tylko pomoc profesjonalną, ale także partnera i innych matek, które mogą podzielić się swoimi doświadczeniami i dać nam poczucie, że jesteśmy częścią większej całości.

Psychologowie często uspokajają matki mające wyrzuty sumienia słowami: Nie musisz być matką idealną, bądź matką wystarczająco dobrą…

Tak, to bardzo uwalniające. Pamiętajmy, że macierzyństwo to część składowa rodzicielstwa. Angażujmy partnera, jest naprawdę wiele decyzji, które można podejmować wspólnie i zadań, które można podzielić. Zastanówmy się, tak szczerze, na ile same jesteśmy gotowe pożegnać status mistrzyni świata we wszystkim. Jasne, że jeśli nie doświadczyłyśmy w dzieciństwie zbyt wiele czułości, to trudniej będzie nam będzie podchodzić do siebie samych z łagodnością w trudnych momentach macierzyństwa. Bardzo lubię stwierdzenie psycholożki i badaczki Brené Brown:„Kochamy tak, jak byliśmy kochani, ale na szczęście możemy to zmienić”. Pamiętajmy o tym. Jeśli czegoś nie potrafimy albo nie jesteśmy w stanie dziecku dać, nie czujmy się winne. Nie musimy wiedzieć wszystkiego. Mówiąc o elastyczności, mam na myśli to, że dawanie rady może mieć różne oblicza. Czasem zrobię coś sama, bo mam wystarczającą ilość zasobów, a czasem odpuszczę i poproszę kogoś bliskiego o pomoc.

Ale gdybyśmy miały spisać kilka zasad, których powinna się trzymać wystarczająco dobra matka, co by to było? Co powinna i czego nie powinna nigdy robić?

Przede wszystkim dobrze, żeby pamiętała, że swoje dziecko wychowuje i wspiera w rozwoju nie po to, by na starość podało jej przysłowiową szklankę wody, ale dla świata. Po drugie, być może to zabrzmi mocno, ale uważam, że za jakość relacji dziecko - rodzic odpowiada rodzic. To od nas zależy, czy stworzymy z dzieckiem głęboką i bezpieczną więź. Na szczęście w każdej, nawet długotrwałej relacji zawsze można coś zmienić.

Myślę też, że dobra matka to taka, która jest w emocjonalnej relacji z dzieckiem, obecna i otwarta na jego osobistą narrację. Stara się zrozumieć, co się w tym dziecku dzieje i powściąga się od dawania rad, reagowania. Tak, jakby mówiła: „widzę cię, słyszę cię, wierzę ci, choć nie zawsze wszystko rozumiem”. Znacznie ważniejsze od chęci łagodzenia cierpienia jest towarzyszenie dziecku w tym, co przeżywa.

Pewne emocje potrzebują czasu - smutek musi się „wysmucić”, złość znaleźć ujście. Pozwólmy dziecku na przeżywanie ich na jego własnych zasadach. Bądźmy za to blisko, na wypadek, gdyby wyciągało do nas rękę po pomoc i sygnalizowało, że sobie z czymś nie radzi.

Czytaj więcej

Socjolożka o bezdzietności z wyboru: Ewangelizacja antynatalistów nic nie zmieni

Istotne jest również, aby matka umiała rozpoznać, gdzie kończy się troska, a zaczyna kontrola. Innymi słowy, żeby pozwalała dziecku nieznany dotąd świat eksplorować.

Ten proces zaczyna się bardzo wcześnie, właściwie już wtedy, kiedy dziecko ma około dwa lata i zaczyna się swobodnie, na własnych nogach oddalać od rodziców, a potem niezmiennie trwa to do dorosłości.

Dobrze jest też zachować spójność pomiędzy tym, co się deklaruje, a tym, co się robi. Owszem, dzieci słuchają naszych mądrości, ale znacznie częściej przyglądają się temu, jak żyjemy.

Zastanówmy się, co nasze dzieci tak naprawdę widzą patrząc na nas.

Wiele matek, niezależnie od tego, że ich dzieci są dorosłe, lubią sprawować kontrolę nad ich decyzjami i życiowymi wyborami…

Tak niestety często bywa. Dobrze jest wtedy postawić sobie pytanie: co jest we mnie, że nadal potrzebuję być z dorosłym już dzieckiem w tak bliskim kontakcie? Czego nie potrafię puścić? Co bym jeszcze chciała dla tej relacji zrobić?

Inaczej jest być matką malutkiego dziecka, inaczej - nastolatka. Jest taki moment, w którym nasze dzieci chcą, żebyśmy były oparciem i bezpieczną bazą, ale równocześnie dawały im pełną swobodę, wolność i niezależność. To naprawdę nie lada wyzwanie. Spróbujmy pomyśleć o macierzyństwie jak o tańcu. Nie da się ruszać niezmiennie w tym samym, płynnym rytmie przez całe życie. Zmienia się muzyka, tempo, czasem ze zmęczenia plączą się nogi, kopiemy się po kostkach, mylimy, potykamy, ale jeśli chcemy się dogadać i jesteśmy wystarczająco blisko - duże prawdopodobieństwo, że się uda.

Wypuszczanie dziecka z gniazda jest trudnym momentem dla wielu matek. Czy ten dyskomfort jest pochodną nieudanej relacji? A wyjście dziecka z domu bywa w pewnym sensie równoznaczne z tym, że jest już za późno, aby wiele rzeczy nadrobić, naprawić, zmienić…? Czy nie jest tak, że dobra relacja nie boi się odległości ani wejścia w nowy wymiar?

W przypadku tzw. „bezpiecznej więzi”, tak właśnie jest. Niewiele może tę bliskość zaburzyć. Jeśli jednak całe nasze dotychczasowe życie było skupione wokół dziecka, to jego oddalanie się i wyjście z domu burzy nasz porządek świata. Kiedy mamy zaś poczucie, że zrobiłyśmy swoje, dałyśmy dziecku, to co mogłyśmy - możemy budować z nim nową, partnerską relację. Dla spokojnej, dojrzałej, spełnionej kobiety to może być przecież moment radości, pojawienia się przestrzeni na nowe doświadczenia. Macierzyństwo to przecież to nie tylko czas miękkości, czułości i szczęścia, ale też lęków, frustracji i dylematów.

Czy różni się relacja matki z córką od relacji matki z synem?

Powiedziałabym, że to zależy. Z jednej strony, kiedy rodzi się córka, pewnie częściej zakładamy, że to jest istota bardziej nam znana, chcemy jej przekazać nasze mądrości, przed czymś uchronić, mamy tyle do opowiedzenia. Bycie matką chłopca wymaga więcej gotowości do zrozumienia świata, który jest nam obcy, nauczenia się zasad, jakie w nim panują. Być może mamy wtedy w sobie więcej uważności. Tak czy inaczej, niezależnie od płci dziecka zawsze pozostajemy dla niego pierwotnym modelem kobiecości.

Kiedyś wychowywało się dzieci w duchu podziału ról ze względu na płeć. Dzisiaj coraz częściej mówi się, że to błąd. Warto uczyć dziecko w miarę możliwości wszystkiego i pozwolić mu wybierać, w czym odnajduje się najlepiej?

Tak. Uważam, że ten podział jest niepotrzebny i często ograniczający. Można być przecież kobietą, która lubi robić coś, co uznawane jest za typowo męskie i odwrotnie. Postarajmy się nie wzmacniać już tych podziałów. Dajmy dzieciom wybór, zaufajmy, że mają swoją naturalną, wewnętrzną mądrość w wybieraniu tego, co lubią, czego nie lubią i co je tak naprawdę ciekawi.

A jak podchodzić do tematu stawiania granic? Dzisiaj coraz mniej się do dzieci wymaga, a mam wrażenie, że wychowywanie permisywne nie zawsze wychodzi młodym ludziom na dobre. Na czym polega mądra, dobrze pojęta dyscyplina? W jaki sposób wyznaczać granice, aby były przez dziecko respektowane?

Czytaj więcej

Marta Jarosz: Lokale wolne od dzieci to najlepsze, co można zrobić

Krzywię się trochę, kiedy słyszę słowo „dyscyplina”, podobnie jak wtedy, kiedy spotykam się z pojęciem „system kar i nagród.” Wolałabym mówić tutaj o mądrym stawianiu granic, dzięki którym dziecko może poczuć się bezpiecznie. Jasne, że dzieci będą próbowały te granice przekraczać i nas testować. To zupełnie naturalne i zdrowe rozwojowo. Im częściej tak o tym pomyślimy, tym lepiej dla naszej z nimi relacji. Wydaje mi się też, że czasem mylimy pojęcie posłuszeństwa z szacunkiem. O ile posłuszeństwo można wypracować zarówno szybciej, jak i łatwiej, to wartością w bliskiej relacji zdecydowanie będzie szacunek. Kobiety mają dzisiaj większą niż kiedyś świadomość, że pewna część przyszłego życia małego człowieka zależy od nich. Z jednej strony to dobrze, z drugiej — wzbudza lęk, a ten z kolei zwiększa potrzebę kontrolowania wszystkiego, co nasze dziecko w życiu robi. To duże emocjonalne obciążenie. Jeśli w naszych ustach pojawia się zdanie: „Nie będziesz korzystał z telefonu, jeśli nie odrobisz lekcji” to znaczy, że znalazłyśmy się w sytuacji bezradności i warto się jej bliżej przyjrzeć.

Kiedyś matki być może wyznaczały granice dzieciom, ale nie umiały wyznaczać granic samym sobie, ich macierzyństwo, w pewnym sensie naznaczone tradycją i religią, było często pełne poświęcenia. Czy matka, która dba nie tylko o dziecko, ale także o siebie, o własne przyjemności, to matka egoistka?

Cieszę się, że pani o to pyta. Często wraz z pojawieniem się na świecie dziecka na pewien czas usypiamy jakiś kawałek siebie. Skupiamy się na dobru i bezpieczeństwie małego człowieka, który na tym etapie swojego życia jest od nas w pełni zależny. Dobrze, żebyśmy stopniowo dbały o powrót do tego, co dotychczas sprawiało nam przyjemność albo budowały obraz siebie na nowo. Bywa, że odczuwania przyjemności trzeba się z powrotem nauczyć. Warto podjąć próbę odejścia od takiego spojrzenia na macierzyństwo, które jednoznaczne jest z poświęcaniem się. Zauważmy, jak często mówimy np.: „Przez trzy lata poświęciłam się wychowaniu dziecka”. A przecież czas spędzony w domu, z dzieckiem, może być naszą decyzją, wyborem. Pamiętajmy, że słowa mają dużą moc, a w pojęciu poświęcenia często kryje się oczekiwanie zadośćuczynienia, nagrody czy pochwały.

A czy dobra matka to taka, która odrabia z dzieckiem lekcje?

Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, bo przecież mamy różne dzieci. Pewne jest, że pójście do szkoły jest dla dziecka całkowicie nowym doświadczeniem i jedno się w nim odnajdzie szybciej, a inne będzie potrzebowało więcej czasu i naszego wsparcia. Warto zorientować się, jakie są jego realne możliwości. Jeśli dziecko na początku edukacji potrzebuje pewnego „ramowania”, to mu pomagamy, ale jeśli radzi sobie samo — to mu nie przeszkadzajmy. Przychodzi też moment, w którym dobrze jest tę kontrolę odpuścić, pozwolić dziecku na doświadczenie tego, co stanie się, kiedy nie odrobi jakiegoś zadania, zapomni spakować zeszyt, nie przygotuje się do kartkówki czy dostanie słabą ocenę. Tylko w ten sposób nauczy się brać odpowiedzialność za swoje działania i wybory.

Czy matka może przyjaźnić się ze swoim dzieckiem? Niejeden psycholog twierdzi, że matka - przyjaciółka to błąd.

Zgadzam się z tym. Wprawdzie dużo zależy od naszej osobistej definicji przyjaźni, ale na pewno dobrze jest rozróżniać to, co dzielimy z bliskimi dorosłymi osobami, a co z naszymi dziećmi. O ile powiedzenie „mam teraz trudności, mogę być bardziej niecierpliwa, ale pracuję nad rozwiązaniem problemów” będzie w porządku, o tyle dzielenie się intymnymi szczegółami ze swojego życia - zdecydowanie nie. A już na pewno nie powierzajmy dzieciom niczego w wielkim sekrecie. Utrzymywanie tajemnicy jest ogromnym wysiłkiem. Mówi się, że dziecko, które wzrasta w rodzinie, w której musi być silniejsze od własnego rodzica, staje się sierotą.

Mocne słowo...

Pamiętajmy, że granica między byciem dorosłym, a dzieckiem powinna być naprawdę bardzo wyraźna. Choćby nie wiem co, woda nie płynie pod górę. Inne rzeczy mówimy córce, inne przyjaciółce. Dotyczy to nawet dzieci, które są już dorosłe. Wspaniale jest oczywiście móc się z własnym dzieckiem kumplować. Ale byłabym tu dość ostrożna. Jest jeszcze jedna ważna rzecz: dzieci noszą w sobie cechy obojga rodziców. Niezwykle ważne, żeby matka akceptowała w dziecku tę część, która jest podobna do ojca, nawet wtedy, kiedy pozostaje z nim w konflikcie i aktualnie go nienawidzi. To, co możemy dla naszych dzieci zrobić, to w dojrzały sposób brać odpowiedzialność za wybory, których dokonałyśmy w przeszłości.

Zofia Ćwiklińska

Psycholożka, psychoterapeutka, psychodietetyczka i coach zdrowia, w swojej pracy wspiera kobiety w budowaniu równowagi i odporności psychicznej. Ukończyła kurs psychoterapii w Polskim Instytucie Ericksonowskim. Od wielu lat pomaga zarówno dorosłym jak i młodzieży w budowaniu zdrowych, satysfakcjonujących relacji. Oprócz terapii prowadzi zajęcia profilaktyczne i Trening Umiejętności Społecznych dla młodzieży. Mama dwóch dorosłych córek.

Co to właściwie znaczy być dobrą matką?

Zofia Ćwiklińska: Odpowiadając na to pytanie, dobrze jest wziąć pod uwagę dwa aspekty – bycie matką dla swojego dziecka i to, jak same odnajdujemy się w tej roli. Mam na myśli to, jak się sobą w tym doświadczeniu macierzyństwa opiekujemy, co o sobie myślimy, jak odnosimy się do oczekiwań wynikających z tradycji i kultury, w której jesteśmy zanurzone, historii naszej rodziny i kobiet żyjących w niej od pokoleń.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Psychologia
Tryb chomika. Na czym polega niebezpieczny dla mózgu stan psychiczny?
Psychologia
Teoria spalonego tosta: jak czerpać korzyści z napotkanych trudności?
Psychologia
Breadcrumbing, czyli okruchy związku. Co to za manipulacja i jak się z niej uwolnić?
Psychologia
Czy poślubiłam/em właściwą osobę? Słowa terapeutki Esther Perel dają do myślenia
Materiał Promocyjny
Jaki jest proces tworzenia banku cyfrowego i jakie czynniki są kluczowe dla jego sukcesu?
Psychologia
Fizycznie zdrowa 28-letnia Holenderka dokona eutanazji. Psycholożka krytycznie o decyzji lekarzy
Psychologia
Shannen Doherty opowiedziała, jak przygotowuje się do śmierci. "Ma do tego pełne prawo"