Pamiętasz kiedy po raz pierwszy w życiu, trzymając w dłoniach aparat fotograficzny, pomyślałaś: „To jest to”?
Agata Pospieszyńska: Przez większość dzieciństwa i lata dwudzieste mojego życia bardzo intensywnie jeździłam konno- w filmach, na zawodach, trenowałam również skoki. Studiowałam zootechnikę, co było w pewnym sensie spełnieniem moich marzeń, ale szybko okazało się, że to mi nie wystarcza. Duża część mojej rodziny miała artystyczne zapędy. Wujek jest malarzem, ma galerię sztuki. Pamiętam, że Tata też zawsze malował, wprawdzie nie skończył studiów w tym kierunku, ale sztuka zawsze przewijała się przez jego życie. Od dziadka dostałam aparat fotograficzny na dwudzieste urodziny. To był stary Canon AE-1. Zaczęłam więc robić zdjęcia koniom, psom. Temu, co znałam i co było dookoła mnie. Bardzo mnie to wciągnęło. Z czasem robiłam też więcej zdjęć ludziom i w pewnym momencie podjęłam decyzję, że nie chcę już studiować zootechniki. Cóż, był to ciężki temat w rodzinie - bliscy nie byli fanami tak dużych zmian. Udało mi się jednak wymiksować z studiów, choć dzisiaj zastanawiam się, czy może nie byłoby lepiej, gdybym dokończyła chociaż tamten rok…