Maria Deskur: Społeczeństwo, które czyta, jest bardziej stabilne emocjonalnie i psychicznie

Naszym celem jest stawianie coraz głośniej postulatu, aby poziom czytelnictwa w Polsce sięgnął 70 procent – mówi Maria Deskur, prezes Fundacji Powszechnego Czytania.

Publikacja: 23.04.2024 10:20

Maria Deskur: Nikt nikogo nie uczy o fundamentalnie głębokim wpływie czytania na rozwój

Maria Deskur: Nikt nikogo nie uczy o fundamentalnie głębokim wpływie czytania na rozwój

Foto: Archiwum prywatne

Czy istnieje pani zdaniem taka książka, która może odmienić życie każdego czytelnika?

Jedna? Chyba nie odważyłabym się wskazać jednej konkretnej książki; dla różnych ludzi będą to różne lektury.

A książka, która miała największy wpływ na pani życie?

Trudno byłoby mi wskazać jedną taką pozycję z dzieciństwa czy nastoletniości. Pamiętam fascynację „Złym” Leopolda Tyrmanda, którego czytałam jako licealistka. Pamiętam zaskoczenie Sławomirem Mrożkiem. Wdzięczna jestem poloniście, który był nadzwyczajny w szkole podstawowej, a dzięki któremu odkryłam w „Panu Tadeuszu" mnóstwo bogactwa, którego sama bym nie dostrzegła. Pamiętam też zaczytywanie się książkami związanymi z II wojną światową. Jak teraz o tym myślę, to przecież była ciężka literatura, ale mając naście lat wszystko przyjmuje się lżej.

Uważa pani, że literatura może być narzędziem zmiany społecznej?

Literatura – a jeszcze bardziej czytanie – jest potężnym narzędziem transformacji społecznej. Dzięki czytaniu możemy promować integrację społeczną, postawy obywatelskie, wyrównywać szanse oraz budować społeczeństwo, w którym każde dziecko ma możliwość pełnego rozwoju swojego potencjału. Czytanie i dyskusje wokół książek stanowią istotny element budowania więzi społecznych.

Jakie są konsekwencje społeczne ignorowania czytelnictwa?

Ponosimy duże koszty społeczne, a konsekwencje tego można precyzyjnie oszacować. Badania przeprowadzone przez Brytyjczyków pokazały, ile miliardów funtów brytyjskie społeczeństwo płaci z powodu tego, że brytyjscy licealiści nie kończą liceów z wystarczającymi kompetencjami czytelniczymi. To są wydatki związane z opieką społeczną, pomocą w znalezieniu pracy, bo nieczytający gorzej odnajdują się na rynku pracy, ale też na koszty związane na przykład z więziennictwem. Dane wskazują, że wśród osób, które trafiają do więzienia w Wielkiej Brytanii – a podejrzewam, że w Polsce może być podobnie – dużo więcej jest tych, którzy nie czytają książek. Dlatego w tej chwili w Wielkiej Brytanii podejmowane są m. in. duże akcje pro czytelnicze także w zakładach karnych, żeby reagować na miejsca, w których ludzie są najbardziej wykluczeni przez brak czytania i żeby ich dzięki czytaniu społecznie integrować.

Co było impulsem do założenia Fundacji Powszechnego Czytania?

Założenie fundacji poprzedziła obserwacja, że czytelnictwo w Polsce utrzymuje się na niskim poziomie, wszyscy boleją, ale brak na ten temat mocno sformułowanej odpowiedzi. Analiza danych pokazała, że w innych krajach aż 70 procent populacji regularnie czyta książki, podczas gdy w Polsce jest to tylko ok 40 procent. Na tej podstawie doszliśmy do wniosku, że należy podjąć działania, aby tę sytuację spróbować zmienić. Zamiast skarżyć się na problem, postanowiliśmy podejść do niego konstruktywnie. W ten sposób narodził się pomysł, by założyć fundację i zacząć działać w tym kierunku.

Czytaj więcej

Joanna Chmielewska - wychowała trzy generacje silnych Polek

Jeśli o statystykach mowa, to trudno uwierzyć, że w Polsce tylko 5 proc. dorosłych czyta 7 książek rocznie.

Faktycznie, liczba regularnych czytelników jest znacznie mniejsza niż mogłoby się wydawać. Jednakże warto zauważyć, że ostatni raport wskazuje na pewien optymizm. Z danych za rok 2023 wynika, że 43 procent badanych zadeklarowało czytanie przynajmniej jednej książki w ciągu ostatnich 12 miesięcy, czemu towarzyszyły entuzjastyczne komentarze, bo chociaż to nadal nie jest imponujący wynik, to wzrost o 9 punktów procentowych jest zauważalny i buduje pewną nadzieję. Z drugiej strony trzeba widzieć punkty odniesienia. We Francji czytelnictwo od wielu lat jest na poziomie 70 procent, a Francuzi martwią się, że nie wzrasta. Zdecydowanie mamy nad czym pracować.

W którym z krajów Europy czytelnictwo jest najwyższe?

Najwyższe wskaźniki czytelnictwa obserwuje się w krajach skandynawskich. Skandynawowie często osiągają poziom 80 czy nawet w niektórych latach 90 procent. Dla nich czytanie jest często standardem, a wysokie wyniki są traktowane jako naturalna część kultury czytelniczej.

To jakie są przyczyny tak niskiego czytelnictwa w Polsce?

Przyczyn jest wiele, ale jedną z nich jest historia naszego kraju, choćby tak odległa jak zabory, to nadal ich wpływ na naszą kulturę czytelniczą wciąż jest zauważalny. Tradycje czytelnicze są przekazywane w rodzinach, a w czasach zaborów, gdy walczyliśmy o tożsamość, w Skandynawii kościół protestancki wprowadził obowiązek czytania Biblii w szkółkach niedzielnych i tam już rozwijała się ta edukacja. W latach dwudziestych analfabetyzm w Polsce wynosił ponad 30 procent, podczas gdy we Francji tylko 5 procent. II wojna światowa także miała na to ogromny wpływ. Zniszczenie 70 procent polskich bibliotek oraz fakt, że przez 5 lat ludzie walczyli o przetrwanie, a nie o kulturę czytania, sprawiły, że wyszliśmy z tego okresu z ogromnymi stratami. Kolejny element: na przełomie lat 80. i 90. w Stanach Zjednoczonych dowiedziono, jak ważne dla rozwoju dzieci, dla rozwoju ich mózgów i w ogóle dla ich psychofizycznego rozwoju jest czytanie. Zachłyśnięto się wówczas wynikami tych badań; to był temat, który przebił się do mediów świat zaczął nim żyć, tak jak dziś żyje tematem zmiany klimatu czy równości płci. I my dzisiaj jesteśmy na bieżąco z tymi tematami aktualnymi, ale na przełomie lat 80 i 90 zajmowaliśmy się czymś zupełnie innym. Nie chcę powiedzieć, że przespaliśmy ten temat, ale na pewno na pierwsze strony gazet w Polsce nie trafiły wtedy te informacje. A na pierwszą stronę amerykańskiego „The Times” trafiła informacja że czytanie jest sposobem na rozwój mózgu. Największe amerykańskie, brytyjskie czy skandynawskie organizacje pozarządowe, czy rozwiązania rządowe we Francji, dziś mają już po 30-35 lat: były tworzone właśnie w tamtym czasie. U nas Fundacja Cała Polska Czyta Dzieciom jest organizacją, która w tym roku obchodzi 25 lat, więc w sumie powstała wcześnie, ale nie jest to instytucja założona przez państwo z wielkim budżetem tylko dzielna organizacja pozarządowa, która próbowała nagłaśniać i nawet z sukcesem nagłaśnia ten temat, ale nigdy ani ona, ani żadna inna organizacja pozarządowa czy rządowa w Polsce, nie została dofinansowana na skalę wystarczającą do wygenerowania zmiany. Na zachodzie jest inna skala tych działań. Żeby nie być gołosłownym - w Wielkiej Brytanii National Literacy Trust – jedna z największych organizacji pozarządowych, zatrudnia w samym Londynie, w biurze centralnym ze 150 osób, a oprócz tego posiada mnóstwo biur regionalnych, w których też pracuje sporo ludzi. Druga brytyjska organizacja czyli Book Trust ma w Londynie niecałe 100 pracowników, ale pracują oni ze wszystkimi samorządami brytyjskimi i w każdym regionie mają swojego koordynatora i jedynym tematem, którym się zajmują jest dostarczanie książek do rodzin z małymi dziećmi. Do tego dochodzą instytucje centralne. W Polsce do dziś brakuje choć jednej tak dużej organizacji zajmującej się wyłącznie czytelnictwem.

Mamy Fundację Powszechnego Czytania, której pani jest prezesem, a która powstała stosunkowo niedawno, bo w 2018 roku. Jakie są największe bariery w promocji czytelnictwa w Polsce i jak je pokonywaliście? Z jakimi wyzwaniami musiała się Fundacja mierzyć i mierzy się do dzisiaj?

Bariera, którą uważam za poważną w upowszechnianiu czytania to zbyt mało rozpowszechniona świadomość o bardzo różnorodnym i fundamentalnie głębokim wpływie czytania na nasz rozwój. Tej świadomości po prostu nie ma, nikt tego nigdzie nie uczy. Właśnie wróciłam z jednego z miast wojewódzkich, gdzie pracowaliśmy ze wspaniałymi doświadczonymi bibliotekarkami, dla których różne elementy wiedzy o wpływie czytania były nowością. Wszyscy byliśmy poruszeni i zbudowani tym spotkaniem. Jako fundacja dowiedzieliśmy się dużo o różnych skomplikowanych sytuacjach lokalnych. Zatem robimy bardzo wiele, aby wiedzę o wpływie czytania na rozwój rozpowszechniać wśród różnego poziomu grup liderskich czy osób decyzyjnych. Takiej wiedzy nie mają też rodzice, a to bardzo ważne, aby mogli z książką obcować, używać jej w zabawach z dzieckiem od samego początku. Nie ma wokół tego systemowej edukacji młodych rodziców.

Drugi element, który postrzegam jako barierę, to silosowość pracy państwa na każdym poziomie: różne dziedziny są przypisane do różnych ministerstw, co w przypadku tematu interdyscyplinarnego utrudnia podejmowanie kompleksowych działań. Mamy dane na to, że czytanie jest kluczowym czynnikiem rozwoju gospodarczego, naukowego i społecznego, ale odpowiedzialność za nie jest przypisana Ministerstwu Kultury. Czytanie ma niewątpliwy wpływ na zdrowie, relacje rodzinne czy innowacyjność, a zatem powinno być w zainteresowaniu Ministerstw Zdrowia, Polityki Społecznej, Rozwoju, Edukacji czy jeszcze innych resortów. Nasza fundacja działa na rzecz przekraczania tych podziałów, stawiając czytanie jako równie ważny temat, jak kwestie klimatyczne. Podobnie jak dbamy o klimat, tak samo powinniśmy dbać o czytelnictwo we wszystkich obszarach życia publicznego, od polityki do biznesu.

U nas nie ma kogoś takiego, koordynatora, który by spajał wszystkie te resorty.

Nie ma i nie jestem akurat pewna czy rozwiązaniem jest jedna osoba. Jednakże zrobiliśmy pewien postęp – w Sejmie kilka tygodni temu powstała podkomisja do spraw czytelnictwa i praw autorskich. W przyszłym tygodniu odbędzie się jej trzecie posiedzenie, rozmowy dotychczasowe są bardzo konstruktywne i mamy wielką nadzieję, że wspólnymi siłami uda się pewne zmiany na poziomie świadomości przeprowadzić. Istnieje też pozytywny przykład Zabrza, w którym czytelnictwo zostało wpisane do strategii rozwoju miasta. To pierwsze miasto, które podjęło takie działania, i pracuje nad zmianą mentalności poprzez szkolenia dla urzędników i promocję czytelnictwa we wszystkich działach urzędu i siłami tych działów. Naszym celem jest rozpowszechnienie takich inicjatyw w innych miastach.

Mówi się że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale jakby się zmieniła Polska, gdyby tych miast pojawiło się więcej, albo gdyby każdy dorosły czytał co najmniej jedną książkę rocznie? Za daleko się zagalopowałam w marzeniach?

Nie, absolutnie nie! To jest świetna wizja i nie uważam żeby była niemożliwa. Społeczeństwo, które czyta, jest bardziej rozwinięte poznawczo ale także bardziej stabilne emocjonalnie i psychicznie. Czytanie może pomóc w redukcji kryzysów psychicznych, z którymi obecnie zmaga się polska młodzież. Czytające społeczności są bardziej empatyczne, lepiej siebie rozumieją, więc czytanie byłoby narzędziem do zmniejszania ideologicznych rozziewów, które widzimy, tego panującego rozłamu narracji. Dzięki czytaniu zaczynamy dostrzegać niuanse, widzimy świat, który nie jest czarno-biały, nie dajemy się też wpychać w narracje ekstremalne i w plemienne wojny, o których dzisiaj dużo się mówi. Ponadto, czytanie może przyczynić się do wzrostu innowacyjności, przedsiębiorczości oraz PKB Polski poprzez lepsze przygotowanie ludzi do rynku pracy. Bez poważnych badań nie da się określić ani skali tych zmian w złotówkach ani dokładnego czasu, jaki byłby potrzebny na ich osiągnięcie, ale istnieją badania potwierdzające taki pozytywny wpływ czytania na społeczeństwo.

Czytaj więcej

Żywa Biblioteka - projekt, który ma pomóc zrozumieć wykluczonych

W Japonii już lekarze wypisują pacjentom recepty na pójście do lasu. Fundacja Powszechnego Czytania ma pomysł, aby w Polsce lekarze wypisywali recepty na książki. Jak wygląda jego realizacja?

Zmierzamy właśnie tym kierunku. Przez ostatnie dwa weekendy uczestniczyliśmy w dwóch konferencjach na ten temat. Jedną sami zorganizowaliśmy, a na drugiej – w firmie Polpharma byliśmy gośćmi. Coraz więcej organizacji interesuje się tym pomysłem; mamy też już pierwszych lekarzy w Polsce, którzy polecają książkę na receptę u siebie w gabinetach przy każdej wizycie. Pracujemy nad tym, żeby tych lekarzy było coraz więcej i żeby takie działanie na stałe weszło do praktyki pediatrycznej.

Jaka jest pani recepta na uratowanie czytelnictwa w Polsce?

Chyba właśnie taka: zacznijmy od niezbędnego budowania świadomości, jak wiele korzyści niesie czytanie. Następnie należy zacząć wspierać rodziców i opiekunów, dziadków i babcie w promowaniu czytelnictwa od najmłodszych lat (zanim dziecko pójdzie do żłobka czy przedszkola!). Kolejny element to wyjście poza zaklęty krąg ludzi kultury bo mówienie do przekonanych nie generuje wielu zmian. A zatem: wychodzimy poza zwyczajowe kręgi; budujemy szansę na powiększenie grona adwokatów zmiany. Oprócz wspomnianych lekarzy, np. w tym roku będziemy uczestniczyć w konferencji EFNI Konfederacji Lewiatan, gdzie będziemy prowadzić dwa panele na temat czytelnictwa. Naszym celem jest dotarcie do ludzi biznesu, ponieważ uważamy, że mają oni ogromny potencjał do propagowania czytelnictwa wśród pracowników i ich rodzin, co z kolei może przynieść korzyści w różnych dziedzinach rozwoju osobistego i zawodowego. Ważnym elementem, o którym nie wspomniałam jest też wzmocnienie czytelnictwa mężczyzn, którzy aktualnie czytają dużo mniej niż kobiety.

Jakie książki powinny znaleźć się na liście lektur obowiązkowych dla każdego Polaka?

Uważam, że książka nie powinna być traktowana jako obowiązek, lecz powinna być frajdą. To trochę jakbyśmy mówili, jaki sport powinien uprawiać każdy Polak. Oczywiście, to nie jest idealne porównanie, ponieważ książka jest nośnikiem kodów kulturowych i tożsamości narodowej, europejskiej czy regionalnej. Możemy się zastanawiać, jakie książki powinien przeczytać Ślązak, Warmiak czy Kaszub. Pewnie istnieją takie propozycje, ale osobiście nie lubię narzucania komuś, co musi czytać. Kluczowym wydaje mi się to, abyśmy czytali w sposób, który sprawia nam radość i który pozwala nam się rozwijać, osiągając maksymalny potencjał i realizując się jako ludzie. Po drodze zawsze znajdziemy różne wartościowe książki. Czy jak ktoś nie przeczytał „Pana Tadeusza” to jest Polakiem? Tak, jest Polakiem. Czy jak przeczyta będzie więcej rozumiał z naszej tożsamości i kodów? Będzie.

Można też powiedzieć, że wciąż dużo przed nim.

Tak, ma jeszcze przed sobą świetne czytelnicze doświadczenia, jeśli kiedyś po „Pana Tadeusza” sięgnie.

23 kwietnia obchodzimy Światowy Dzień Książki - jak pani będzie go świętować i jakie w związku z tym ma nadzieję i życzenia?

Będę obchodzić to święto pracowicie. Tego dnia rano wygłoszę wykład dla pracowników dużej firmy farmaceutycznej na temat czytania. Będę mówić o korzyściach płynących z czytania. Następnie wezmę udział w podkomisji sejmowej do spraw czytelnictwa. Naszym celem jest stawianie coraz głośniej postulatu, aby poziom czytelnictwa w Polsce sięgnął 70 procent. Może nie stanie się to za pięć lat, ale kiedy zakończymy naszą pracę za 30 lub 40 lat. Nie widzimy powodu, dla którego Polska pod tym względem miałaby odstawać od rozwiniętych krajów Europy Zachodniej.

Czy istnieje pani zdaniem taka książka, która może odmienić życie każdego czytelnika?

Jedna? Chyba nie odważyłabym się wskazać jednej konkretnej książki; dla różnych ludzi będą to różne lektury.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wywiad
Iza Kuna: Romans może trwać i 30 lat
Wywiad
Dr n. med. Justyna Dąbrowska-Bień: Mężczyźni nie chcą przekazywać swojej wiedzy kobietom chirurgom
Wywiad
Karolina Pilarczyk: Panowie mają problem z przegrywaniem z kobietą w motosportach
Wywiad
Losy kobiety zesłanej na Syberię w książce "Ludzie z kości" Pauli Lichtarowicz
Wywiad
Jak rozmawiać z dziećmi o raku? Psychoonkolog o sytuacji księżnej Kate
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił