Downshifting: świadome spowolnienie tempa pracy. Komu potrzebna taka strategia?

Czy niższe stanowisko i związane z nim mniejsze zarobki mogą okazać się bardziej zbawienne dla życia rodzinnego niż awans i nadmiar obowiązków? Jakie korzyści niesie ze sobą zjawisko zwane downshifting? Ekspertka wyjaśnia.

Publikacja: 26.08.2024 09:46

Downshifting - ten pochodzący z języka angielskiego termin dosłownie oznacza „zmniejszenie prędkości

Downshifting - ten pochodzący z języka angielskiego termin dosłownie oznacza „zmniejszenie prędkości jazdy poprzez redukcję biegu na niższy”.

Foto: Adobe Stock

Autorka bestsellerowych poradników „Czuła przewodniczka” oraz „Przędza”, Natalia de Barbaro, świadomie organizuje własną pracę tak, by w trakcie jednego miesiąca przeprowadzić dziesięć szkoleń. Wie, że jeśli poświęci więcej czasu na warsztaty i spotkania z kobietami, odbije się to negatywnie na jej samopoczuciu oraz relacji z innymi osobami. – Za każdym razem wchodzę w ten proces całą sobą (…), co sprawia, że każde dwa dni szkolenia są dla mnie dużym wysiłkiem energetycznym. Przeczuwając prostą prawdę, że moje zasoby są wyczerpywalne, ustanowiłam sobie limit – 10 dni szkolenia w miesiącu, nie więcej. Zrobiłam to dlatego, że za każdym razem, gdy przekraczałam tę liczbę dni, stawałam się smutna i wściekła; płakałam ze zmęczenia na dworcach i lotniskach – wyznaje na kartach „Czułej przewodniczki”.

Dbałość o własny komfort psychiczny oraz o zdrowe relacje ze współpracownikami czy też osobami z najbliższego otoczenia, niejednokrotnie wiąże się z rezygnacją z części obowiązków zawodowych, których nadmiar wywołuje zmęczenie, frustrację i brak czasu na pielęgnowanie więzi rodzinnych. Jakie inne korzyści wynikają z świadomej reorganizacji życia zawodowego, odmówienia przyjęcia awansu czy dobrowolnej degradacji na niższe stanowisko? Zjawisko downshifting opisuje dr Barbara Pawełko-Czajka, doktor nauk prawnych, wykładowczyni akademicka.

Czytaj więcej

Slow productivity. Na czym polega modna strategia "leniwego" zarządzania czasem?

Odzyskanie równowagi

Jak zauważa rozmówczyni, downshifting nie jest zjawiskiem nowym. Zrodzony w latach 90. XX wieku stanowił reakcję na ciągle rosnące wymagania zawodowe i związany z nimi stres. – Był on pochodną intensywnego tempa życia i pogoni za sukcesem zawodowym, przeciążenia pracą i wypaleniem zawodowym, które prowadziły do pogorszenia stanu zdrowia oraz problemów psychicznych. W tych okolicznościach wielu pracowników podjęło świadomą rezygnację z pełnego napięcia życia korporacyjnego i wybrało bardziej zrównoważone podejście zamiany stresujących obowiązków na większą ilość czasu. Downshifting w odniesieniu do pracy zawodowej definiuje się jako zjawisko polegające na ograniczeniu godzin spędzanych w pracy, w celu odzyskania równowagi między pracą a życiem prywatnym (work–life balance). W tym przypadku mamy do czynienia ze zmianą podejścia z „mieć” na „być” i większe skupienie się na wartościach takich jak rodzina, bliscy, relacje z innymi – wyjaśnia dr Barbara Pawełko-Czajka.

Powody podjęcia takich działań są zależne od czynników indywidualnych i podyktowane potrzebami oraz doświadczeniami danej osoby. – Poczucie wypalenia zawodowego czy potrzeba równowagi pomiędzy pracą a życiem osobistym z czasem prowadzą do uświadomienia sobie potrzeby wyhamowania i większego skupienia się nad np. rodziną, przyjaciółmi czy samorealizacją. Chęć zmiany i obranie kierunku downshiftingu może być podyktowana osobistymi doświadczeniami, takimi jak rozwód, utrata pracy, choroba, czy śmierć bliskich osób. A niestety dzisiejszy świat wymusza na pracownikach potrzebę ciągłego rozwoju, osiągania sukcesu i koncentrowania się na obowiązkach zawodowych, często kosztem życia osobistego czy rodzinnego – dodaje ekspertka.

Czytaj więcej

Siedzący tryb życia gorszy od nałogów? Eksperci alarmują

Redukcja biegu na niższy

Pochodzący z języka angielskiego termin dosłownie oznacza „zmniejszenie prędkości jazdy poprzez redukcję biegu na niższy”. – Chęć zdobywania kolejnych szczebli kariery oraz osiągania wyższych zarobków związana często z nadmiernym stresem i zaniedbywaniem życia rodzinnego zostaje zastąpiona potrzebą utrzymania równowagi między pracą a czasem wolnym. Downshifting to świadomy wybór polegający na przykład na redukcji zatrudnienia, zmianie stanowiska na mniej eksponowane czy mniej stresujące, co zazwyczaj wiąże się z niższymi dochodami, ale pozwala na większy spokój i równowagę życiową – wyjaśnia dr Barbara Pawełko-Czajka.

Wśród korzyści wynikających z takiego podejścia, ekspertka wymienia nie tylko odzyskanie czasu na rozwijanie własnych pasji czy pielęgnowanie więzi rodzinnych, ale i zredukowanie stresu związanego z nadmiarem obowiązków oraz ciężarem odpowiedzialności na wysokim stanowisku. – Świadome ograniczenie godzin pracy albo wybór mniej wymagającego stanowiska daje możliwość poświęcenia większej ilości czasu na rodzinę, przyjaciół i rozwijanie pasji, co prowadzi do bardziej zrównoważonego i satysfakcjonującego stylu życia, które często jest zaniedbywane w przypadku prowadzenia intensywnego życia zawodowego. Daje to również okazję do poznawania i nabywania nowych umiejętności, rozwijania swojego potencjału w różnych sferach życia – dodaje doktor nauk prawnych.

Czytaj więcej

Idąc na urlop, w autoresponderze lepiej nie pisać o ograniczonym kontakcie. Dlaczego?

Decyzja o przyjęciu awansu

Wprawdzie przyjęcie propozycji awansu wiąże się z niewątpliwą gratyfikacją finansową oraz prestiżem w strukturze danej organizacji, to jednak nieuchronną konsekwencją otrzymania takiego wyróżnienia jest konieczność zaangażowania się w pracę w znacznie większym zakresie niż dotychczas. Przejęcie odpowiedzialności za działania zespołu, koncentracja na realizacji skomplikowanych projektów oraz osiąganiu wyśrubowanych wyników finansowych sprawiają, że niejednokrotnie uwaga poświęcona zobowiązaniom zawodowym odbywa się kosztem innych sfer życia. – Pracownik świadomy swoich priorytetów, zanim podejmie decyzję o przyjęciu awansu, powinien rozważyć również wyzwania, które mogą znacząco wpłynąć na jego życie rodzinne i prywatne. Warto wtedy dokładnie zastanowić się, jak i czy nowa rola wpłynie na osobiste priorytety i relacje, oraz czy możliwe będzie utrzymanie zdrowej równowagi między pracą a życiem prywatnym – zastrzega dr Barbara Pawełko-Czajka.

Wzrastające koszty życia, a także pragnienie zapewnienia rodzinie możliwie jak najlepszych warunków funkcjonowania sprawiają, że przy niewystarczających zarobkach w danej organizacji rozważane są możliwości podjęcia pracy dodatkowej. Próby łączenia zajęć na kilku etatach z dbałością o serdeczne relacje rodzinne, w dłuższej perspektywie prowadzą do wyczerpania, a spowolnienie tempa wydaje się właściwym sposobem na przywrócenie równowagi w życiu. – Narastające problemy psychiczne, wypalenie zawodowe, chroniczny stres, depresja i lęki, związane z tempem życia i nadmierną presją zawodową przyczyniają się do wystąpienia wątpliwości co do celu i korzyści takiego życia. Odrzucenie pogoni za karierą i skupienie się na wartościach takich jak rodzina, pasje oraz dbanie o siebie, może stanowić skuteczną profilaktykę przeciw tym schorzeniom. Poprzez świadome spowolnienie tempa, przewartościowanie priorytetów i skupienie się na relacjach z najbliższymi oraz indywidualnych pasjach, osoby wybierające tę drogę zyskują nie tylko lepsze zdrowie psychiczne, ale także głębszą satysfakcję z życia – zauważa rozmówczyni.

Ustalony przez Natalię de Barbaro miesięczny limit dni przeznaczonych na szkolenia być może nie dla każdego jest możliwy do osiągnięcia. Warto jednak, mając na uwadze specyfikę własnej pracy, zastanowić się nad koniecznością podejmowania kolejnych zobowiązań zawodowych, jeśli ich realizacja wiąże się z zaniedbywaniem innych, równie istotnych sfer życia. Gratyfikacja finansowa i satysfakcja związana z awansem na wyższe stanowisko zwykle odbywają się kosztem dobrych relacji z najbliższymi, a stąd już niedługa droga do opisanych przez autorkę „Czułej przewodniczki” smutku, wściekłości i płaczu ze zmęczenia.

Informacje o ekspertce

dr Barbara Pawełko-Czajka

Doktor nauk prawnych, ekspertka z zakresu prawa pracy, kadr i płac, zatrudniania cudzoziemców oraz prawa ubezpieczeń społecznych. Doświadczona wykładowczyni akademicka, konsultantka i trenerka. Prowadzi liczne szkolenia i wykłady na uczelniach wyższych z zakresu m.in. prawa pracy i ubezpieczeń społecznych.

Autorka bestsellerowych poradników „Czuła przewodniczka” oraz „Przędza”, Natalia de Barbaro, świadomie organizuje własną pracę tak, by w trakcie jednego miesiąca przeprowadzić dziesięć szkoleń. Wie, że jeśli poświęci więcej czasu na warsztaty i spotkania z kobietami, odbije się to negatywnie na jej samopoczuciu oraz relacji z innymi osobami. – Za każdym razem wchodzę w ten proces całą sobą (…), co sprawia, że każde dwa dni szkolenia są dla mnie dużym wysiłkiem energetycznym. Przeczuwając prostą prawdę, że moje zasoby są wyczerpywalne, ustanowiłam sobie limit – 10 dni szkolenia w miesiącu, nie więcej. Zrobiłam to dlatego, że za każdym razem, gdy przekraczałam tę liczbę dni, stawałam się smutna i wściekła; płakałam ze zmęczenia na dworcach i lotniskach – wyznaje na kartach „Czułej przewodniczki”.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rozwój
Kuratorka 10. edycji TEDxWarsawWomen: Nie trzeba lecieć na księżyc, żeby zmienić świat wokół nas
Rozwój
Siostrzeństwo w biznesie okiem ekspertek. Prawda czystych intencji czy piękny fałsz?
Rozwój
Agnieszka Rysz-Zahradniczek: W biznesie nikt nie powinien odchodzić od stołu przegrany
Rozwój
Idąc na urlop, w autoresponderze lepiej nie pisać o ograniczonym kontakcie. Dlaczego?
Rozwój
Toksyczna pozytywność. Na czym polega pułapka nadmiernego optymizmu w życiu i biznesie?
Rozwój
Natalia Gębska: Kariera w IT nie wymaga specjalistycznego wykształcenia ani predyspozycji